"Nie będziemy tolerowali takiej sytuacji, w której zyski nadzwyczajne spółek Skarbu Państwa i spółek zagranicznych będą realizowane kosztem obywateli albo kosztem instytucji wrażliwych" - tak Mateusz Morawiecki stwierdził podczas wiecu w Rykach. Tym samym uderzył w prezesów największych sprzedawców prądu oraz w nadzorującego ich wicepremiera Jacka Sasina. Między panami od dawna trwa wojna i próba wzajemnego wysadzenia z siodła.

Nie może być tak, że kilkanaście osób z zarządów spółek skarbu państwa i spółek zagranicznych, prywatnych będzie sobie realizowało nadmiarowe, nadzwyczajne zyski, a cierpieć będą na tym zwykli Polacy, zwykłe polskie instytucje, szpitale czy szkoły. Nie ma na to zgody polskiego rządu i jako premier będę tego pilnował - stwierdził Mateusz Morawiecki i dodał: Dziś mamy taką sytuację, że cenę z dostawą na przyszły rok sprzedaje się na towarowej giełdzie energii, licząc od ceny węgla w Holandii, w Amsterdamie, Rotterdamie, a nie od ceny węgla, za którą kupują zakłady energetyczne z polskich kopalń. Ten mechanizm jest mechanizmem, który powoduje te wysokie propozycje na przyszły rok. Nie ma naszej zgody na to i mówię to wprost.

Podwójne znaczenie słów Morawieckiego

Ten słowa szefa rządu mają podwójne znaczenie. Po pierwsze, jest to próbą obarczenia spółek energetycznych odpowiedzialnością za rosnące ceny prądu, a tym samym zrzucenia z siebie odpowiedzialności. To więc słowa skierowane do wyborców.

Drugie znaczenie tych słów jest już skierowane do Jarosława Kaczyńskiego i pozostałych liderów Prawa i Sprawiedliwości. Szef rządu pokazuje, że wicepremier Jacek Sasin, jako minister aktywów państwowych, nie upilnował prezesów spółek, takich jak Polska Grupa Energetyczna, Enea, Energa i Tauron. Że pozwolił tam na stosowanie takich cen energii, które uderzają zarówno w obywateli, jak i interes polityczny PiS-u.

Szef rządu skrytykował nawet ogłoszony w piątek pomysł Sasina na obniżenie cen prądu. Mateusz Morawiecki stwierdził: Niektórzy chcą w tych spółkach zagranicznych czy polskich, ci, którzy już dzisiaj realizują ogromne zyski, oni chcą powiedzieć: "no dobrze, obniżymy ceny, ale dajcie nam z jakiegoś funduszu budżetowego" - nie będzie tak. A właśnie takie rozwiązanie zaproponowało Ministerstwo Aktywów Państwowych.

Cały ten komunikat jest ripostą wobec zarzutów stawianych premierowi przez Jacka Sasina. To wicepremier bowiem przekonuje, że ludzie premiera z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych nie potrafili kupić węgla. Na tej podstawie szef MAP buduje koalicję mającą obalić Mateusza Morawieckiego. Zaproponował to nawet na posiedzeniu partyjnych władz.

Dalsza część artykułu pod materiałem video: