Przedłużenie wydatkowania pieniędzy z KPO jest jednym z nieformalnych priorytetów polskiej prezydencji. "Prezydencja w UE będzie okazją dla Polski do wynegocjowania takich rozwiązań, które zapobiegną utracie środków" – przekazał dziennikarce RMF FM Katarzynie Szymańskiej-Borginon wysoki rangą unijny dyplomata. Przypomnijmy, że Polska z powodu sporu władz PiS-u z KE o praworządność ma dwuletnie opóźnienie i będzie miała problem z dochowaniem terminu wydatkowania środków z KPO, który upływa z końcem 2026 roku.
Plan ma nieformalną przychylność Brukseli i polegałby na tym, żeby wydłużyć okres oceny ostatniego polskiego wniosku o płatność, który zostanie złożony w 2026 roku, na kolejny 2027 rok. Chodzi o ocenę wniosku dokonywaną przez KE a później Radę UE. W ten sposób wydłużony zostałby także okres wydatkowania pieniędzy, nawet o pół roku lub więcej.
Nie ma jeszcze pełnej jasności, jak wyglądałaby ta modyfikacja; trwają analizy prawne, ale na pewno chodzi o takie zmiany legislacyjne, które odbyłyby się na poziomie KE i które nie wymagałyby jednomyślności krajów UE.
W ten sposób nie zostałoby zmienione rozporządzenie o zasobach własnych UE, gdzie rok 2026 ustalono jako końcowy termin na zaciąganie przez KE pożyczek na rynkach. Zmiana tej decyzji wymagałaby jednomyślności krajów Unii i ratyfikacji przez parlamenty narodowe. Ta droga skazana byłaby na porażkę.
Polska ma nie tylko przychylność w tej sprawie szefowej KE Ursuli von der Leyen, ale wielu krajów Wspólnoty, zwłaszcza Południa Europy, takich jak Włochy czy Hiszpania. One także mogą mieć kłopoty z dochowaniem terminu wydatkowania środków do 2026 r.