Prawo i Sprawiedliwość w ostatniej chwili na ostatnim zaplanowanym posiedzeniu Sejmu w tej kadencji wraca nagle do prac nad prezydenckim projektem ustawy o współpracy w sprawach zagranicznych. Nowe rozwiązania dają głowie państwa większe kompetencje w prowadzeniu polityki europejskiej kosztem rządu.
Pierwotnie Sejm nie planował dyskusji nad projektem ustawy o współpracy w sprawach zagranicznych. Skąd więc ten pośpiech?
Odpowiedź jest prosta: zbliżające się wybory - twierdzi dziennikarz RMF FM Roch Kowalski. Przywołuje wypowiedzi polityków opozycji. Uważają oni, że Andrzej Duda obawia się, iż po październiku będzie musiał współpracować z nowym, opozycyjnym rządem i dlatego chce ustawą zagwarantować sobie wpływ na prowadzenie polityki zagranicznej.
Jeżeli zrobiliście 800+ na po wyborach, to tę zmianę też zróbcie na po wyborach - mówił Robert Kropiwnicki z Platformy Obywatelskiej.
Jeszcze ciekawsze są powody nagłej decyzji o przyspieszeniu prac nad ustawą. W ostatnich dniach współpracownicy Andrzeja Dudy zaczęli sugerować, że prezydent jeszcze w tym tygodniu może rozpisać wybory i oficjalnie otworzyć kampanię wyborczą.
To nie byłoby w smak PiS-owi, bo im dłużej trwa tzw. prekampania, tym dłużej Komisja Wyborcza nie może rozliczać przedwyborczych wydatków. Zdaje się, że sygnały z Pałacu Prezydenckiego zadziałały.
Partia rządząca wróciła do prac nad ustawą w nadziei, że Andrzej Duda wstrzyma się jeszcze z rozpisywaniem wyborów, najlepiej do połowy sierpnia.