"Wokół tego grobu jest jakaś zmowa milczenia" - twierdzi Sławomir Cenkiewicz w rozmowie z Bogdanem Zalewskim. Autor książki "Wałęsa. Człowiek z teczki" ujawnia w rozmowie z dziennikarzem RMF FM, jak podążył tropem informacji o nieślubnym dziecku lidera Solidarności.
Bogdan Zalewski: Moim i Państwa gościem jest historyk, doktor habilitowany Sławomir Cenkiewicz, autor książek poświęconych najnowszej historii Polski. Dzień dobry panu
Sławomir Cenkiewicz: Dzień dobry.
Witam serdecznie, chciałbym porozmawiać z panem o najnowszej pracy zatytułowanej "Wałęsa. Człowiek z teczki". Dlaczego powrócił pan do postaci lidera Solidarności, przecież poświęcił pan eksprezydentowi dwie wcześniejsze prace: "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" i "Sprawa Lecha Wałęsy"?
W pańskim pytaniu zawarta jest już odpowiedź. Tamte książki były przyczynkarskie, obejmowały tylko w zasadzie jeden wątek życiorysu, tzn. kwestię współpracy agenturalnej w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. Natomiast najnowsza książka jest spojrzeniem całościowym na Wałęsę, od urodzin aż do teraz. Oczywiście pewną osią opowieści jest kwestia może nie tyle współpracy agenturalnej z SB, co sprawa nieporadzenia sobie z tą współpracą. Nieporadzenia w takim sensie, że kwestia "Bolka" wraca w aktywności publicznej Lecha Wałęsy. Wraca czasami z bardzo dużą siłą w momencie, kiedy Wałęsa jest kimś numer jeden, na przykład w latach1980-81 czy nawet później, w okresie prezydentury. Moja książka nie jest przypomnieniem jeszcze raz historii jego współpracy agenturalnej. Opisuje konsekwencje tej współpracy nie tylko dla niego, ale w jakimś sensie również dla Polski.
Bardzo ciekawa jest dedykacja, bo tę książkę zadedykował pan pamięci Grzegorza Lewandowskiego 1963-1967. Kim był ten chłopczyk, który zmarł zaledwie w wieku czterech lat?
To jest nieślubne dziecko Lecha Wałęsy. Po raz pierwszy historia Grzesia została opisana przez Pawła Zyzaka. Ja do tej sprawy wracam, ale przy pomocy nieco bardziej profesjonalnych narzędzi. Starałem się do podstawowych informacji na temat Grzegorza Lewandowskiego dotrzeć, również szturmując urzędy: Urząd Gminy w Fabiankach czy probostwo, na którego terenie znajduje się mogiła Grzegorza Lewandowskiego.
Mogiła to za dużo powiedziane, prawda?
Mogiła to za dużo powiedziane. To jest anonimowy grób, ale w zasadzie on nie ma już kształtu grobu. Jest po prostu cały jakby zmyty przez deszcz, zrównany z ziemią. Stoi w tym miejscu jakiś krzyż znaleziony na śmietniku. Myślę sobie, że warunkiem istnienia tego grobu jest jego anonimowość. Przynajmniej tak się zachowują zarówno proboszcz parafii, jak i przede wszystkim urząd gminy, pan Krzyżanowski, który jest burmistrzem. Tzn. wszyscy odmawiają po prostu informacji o tym, kto leży w tym grobie. Proszę sobie wyobrazić, że nawet dysponuję korespondencją urzędową na ten temat, z której wynika, że można by ustalić, kto leży w tym grobie. To znaczy mógłbym mieć dostęp do materiałów archiwalnych dotyczących zgonu tej osoby, która w tym grobie leży. Przypomnę, że to był rok 1967. Jednak tylko pod warunkiem, że ta osoba była publiczna. Pokażcie mi państwo czteroletniego chłopca, który jest osobą publiczną!
Wspomniany przez pana Paweł Zyzak, oparł się na anonimizowanych wypowiedziach świadków. A jakie pan ma argumenty, że nie dał się pan nabrać plotkom i pomówieniom?
Po pierwsze: relacje, które ja przywołuję, nie są już anonimowe. Wszystkie te postaci, które mówią o całej tej historii z Łochocina, związanej z Grzegorzem Lewandowskim, to są postaci, do których każdy mógłby dotrzeć. Poza tym już po książce Pawła Zyzaka, dziennikarze z Torunia i Bydgoszczy odrobili bardzo dobrze swoją lekcję i to oni po prostu pierwsi dotarli do tych wszystkich osób.
Można obejrzeć zapisy z kamer.
Można znaleźć na stronach internetowych nagrania wideo rozmów z tymi ludźmi. Szturmowałem ten urząd przede wszystkim. To jest najważniejsze. I oczywiście otrzymałem odpowiedź odmowną. Jednak zachowanie urzędu wskazuje na to, że coś jest na rzeczy. Zresztą symptomatyczne jest także zachowanie proboszcza. Jest o tym relacja w mojej książce. Proboszcz powiedział mi, że wokół tego grobu jest pewna zmowa milczenia, i że tak powinno pozostać. On ma blokadę ze strony biskupa. O ten grób się ludzie biją nawet na cmentarzu. Proboszcz rozkładał ręce, że nic więcej nie może powiedzieć. Mogę dodać, że w stosunku do tego co jest w książce, zaszły nowe okoliczności. Zaskarżyłem tę decyzję wójta, który mi odmówił wglądu do aktu zgonu. Uznano mój protest i sprawa wróciła znów do wójta gminy Fabianki, żeby to ponownie rozpatrzył. Jeszcze jedna rzecz, żeby to było dobrze zrozumiane! Dedykacja jak i ten wątek książki to nie jest sprawa, która jak niektórzy myślą jest jakimś tropieniem grzechów młodości Lecha Wałęsy. To mnie w ogóle nie interesuje. Nie napisałem tej książki i nigdy nie pisałem swoich publikacji z perspektywy kogoś, kto próbuje "ukarać" opisywane osoby za popełnione grzechy, zwłaszcza grzechy z lat młodości. To z tym nie ma nic wspólnego.
Prezydenci mają takie grzeszki na swoim sumieniu, choćby prezydent Mitterand na przykład. (Miał nieślubną córkę, co długo trzymano w tajemnicy.)
Oczywiście, wszyscy mamy jakieś grzeszki na swoim sumieniu. Większe, mniejsze, ale generalnie wszyscy mamy jakieś grzechy. Ale nie o to chodzi. Chodzi po prostu o podstawową rzecz: czy historia tego grobu zaczyna się na nowo w momencie, gdy Wałęsa zostaje prezydentem? W 1990 roku ten grób znów staje się anonimowy i ta sytuacja trwa do dziś. Wokół tego grobu jest jakaś zmowa milczenia. To mnie zainteresowało. Poza tym w biografistyce jest tak, że każdy wątek życiorysu powinien zostać zbadany. Kończąc tę sprawę, dlaczego ja to wyciągam i nawet dedykuję książkę Grzegorzowi Lewandowskiemu? Właśnie dlatego, że wszyscy tłumaczą, iż ten grób musi zostać anonimowy. Nawet część rodziny przeciwko temu protestuje i nie może nic zrobić. Ja chciałem po prostu przywrócić temu dziecku podstawową godność. Każdy z nas ma taką przyrodzoną godność, żeby być pochowanym pod własnym imieniem i nazwiskiem. Dlatego ja tę sprawę wybiłem w swojej książce. Jednak to jest tylko jeden z wątków ponad czterystustronicowej książki!
Tak, zaraz przejdziemy do następnych.