"Lewica nie ustanie w walce o prawa aborcyjne i nie zgadzam się z tezą, że w tej kadencji Sejmu niczego się z tym nie da zrobić" - mówił wicemarszałek Sejmu, współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty. Zapewnił, że ani "na milimetr" nie odpuści tego tematu w tej kadencji.

W piątek podczas wydarzenia otwierającego czwartą edycję Campusu Polska Przyszłości w olsztyńskim Kortowie premier Donald Tusk oświadczył, że w tej kadencji parlamentu nie uda się zdobyć większości dla aborcji legalnej.

Do następnych wyborów większości w tym parlamencie dla legalnej aborcji, w pełnym tego słowa znaczeniu, nie będzie. Nie ma się co oszukiwać. Natomiast będzie zupełnie inna praktyka w prokuraturze i w polskich szpitalach. To już jest w toku i to będzie bardzo odczuwalne - powiedział Tusk.

"Nie ustanie lewica w walce o prawa aborcyjne"

Do słów premiera odniósł się Włodzimierz Czarzasty, który w sobotę gościł na Campusie Polska Przyszłości. Chcę wam powiedzieć, nikogo nie zaczepiając i z nikim nie polemizując: nie ustanie lewica w walce o prawa aborcyjne. I nie zgadzam się z taką tezą, że w tej kadencji Sejmu niczego się z tym nie da zrobić. Donald, przepraszam - oświadczył.

Wicemarszałek Sejmu zwrócił uwagę, że w przyszłym roku odbędą się wybory prezydenckie. Wyraził nadzieję, że wygra je kandydat koalicji rządzącej, gdyż - jak mówił - wszystkie partie rządzące poprą kandydata, który wejdzie do drugiej tury wyborów.

Czarzasty zwrócił się do polityków PSL

W tym kontekście Czarzasty pytał, co będzie po wyborach prezydenckich, kiedy lewica ponownie wprowadzi temat aborcji. Czy naprawdę moi przyjaciele z PSL-u, jak nie będą już mieli wymówki, że prezydent tego nie podpisze, bo podpisze; jak nie będzie takiej wymówki, to naprawdę nie możemy podjąć rozmowy z czternastoma facetami w tej sprawie? - pytał. Czy wtedy opinia publiczna nie może nam pomóc w tej sprawie? - dodał.

Czy my nie powinniśmy po raz kolejny i kolejny wrzucać tej sprawy, bo wreszcie to przełamiemy, a prezydent to podpisze. Wierzę w to. A wiecie, kiedy to będzie? To będzie w przyszłym roku. Jest na to szansa - zapewnił uczestników Campusu. Dlatego nie powiem, że w tej kadencji ten temat odpuszczam. Nie odpuszczę go w tej kadencji na milimetr - podkreślił Czarzasty.

Sejm przeciw nowelizacji dotyczącej dekryminalizacji pomocy w aborcji

W połowie lipca Sejm nie uchwalił nowelizacji Kodeksu karnego, autorstwa Lewicy, dotyczącej częściowej dekryminalizacji dokonania aborcji. Zakładał on uchylenie dwóch przepisów art. 152 Kk, mówiących o karze 3 lat więzienia za przerwanie ciąży w przypadkach, których nie dopuszcza ustawa, oraz nakłanianiu do tego. Wprowadzał też kary ograniczenia wolności lub więzienia do lat 5 w przypadku aborcji, gdy ciąża trwa dłużej niż 12 tygodni. Dekryminalizował on dokonanie aborcji powyżej 12. tygodnia ciąży w przypadku stwierdzenia poważnych wad płodu, grożących życiu i zdrowiu kobiety.

Za uchwaleniem nowelizacji Kodeksu karnego, głosowało 215 posłów. Przeciwko było 218, a dwóch wstrzymało się od głosu. Na 29 głosujących posłów klubu PSL-Trzecia Droga za uchwaleniem ustawy było tylko czterech. W zeszłym tygodniu projekt w wersji, które 12 lipca została poddana pod głosowanie, podpisany przez cały klub Lewicy, część posłów klubu KO, jedną posłankę z PSL-TD oraz czworo posłów klubu Polska 2050-TD, jeszcze raz wpłynął do Sejmu.

Do 2020 r. przerywanie ciąży w Polsce było możliwe w trzech przypadkach: gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, gdy powstała w wyniku czynu zabronionego (np. gwałtu lub kazirodztwa) albo istniało uzasadnione podejrzenie ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. W październiku 2020 roku TK zakwestionował trzecią z tych przesłanek.

W następnych miesiącach przestrzeń publiczną obiegła m.in. informacja o śmierci 33-letniej pacjentki, która w piątym miesiącu zmarła w szpitalu w Nowym Targu. Przyczyną śmierci według relacji miała być sepsa, która rozwinęła się w ciele kobiety, gdy lekarze zwlekali z przerwaniem ciąży i usunięciem obumarłego płodu. Sprawa ta wywołała w całym kraju wiele protestów pod hasłem "Ani jednej więcej". Protestujący podnosili wtedy argument, że przyczyną tragedii były m.in. drakońskie przepisy wiążące ręce lekarzom.