Andrzej Gołota przegrał z Przemysławem Saletą w walce wieczoru na gali bokserskiej w trójmiejskiej Ergo Arenie. Został znokautowany w szóstej rundzie. "Nie wiem, co się stało i co zrobiłem źle. Nie wiem, co będzie dalej. Sorry" - przyznał Gołota.
Zdecydowanie większą sympatią kibiców od początku walki cieszył się właśnie Gołota. Zarówno po jego ciosach, jak i efektownych unikach na trybunach zapadała niemal euforia. Niesiony dopingiem od początku miał przewagę. Saleta rewanżował się ciosami prostymi, bo tylko one docierały do celu. W końcówce drugiego starcia zainkasował kilka mocnych ciosów, jednak zrewanżował się w trzeciej rundzie i tym razem to Gołotę gong uratował przed poważnymi kłopotami.
Saleta dostrzegł, że jego ciosy robią spore wrażenie na faworyzowanym rywalu i dochodziło do ciekawych, efektownych akcji. Gołota, będąc w opresji, wypluwał ochraniacz na zęby, co coraz bardziej irytowało publiczność. Stało się to sześciokrotnie.
Wraz z upływem czasu obaj byli jednak coraz bardziej zmęczeni, przez co nie potrafili unikać ciosów rywala. Pojedynek obfitował w wiele zwrotów akcji. Co kilka minut jeden z nich inkasował serię uderzeń, ale żaden nie miał na tyle dużo siły, aby posłać przeciwnika na deski.
Lepiej przygotowany fizycznie wydawał się być Saleta i to było decydujące. W szóstej rundzie znokautował Gołotę, dla którego było to dziewiąta porażka (szósta przed czasem) przy 41 wygranych i jednym remisie. Saleta triumfował po raz 44 (22 razy przed czasem) przy siedmiu porażkach (wszystkie przed czasem).
Co robić, takie życie. Zaskoczyłem sam siebie. Nie wiem, co się stało i co zrobiłem źle. Nie wiem, co będzie dalej. Sorry - powiedział Gołota po walce.
Saleta był w innym humorze, ale docenił klasę rywala. To była wymarzona walka na zakończenie kariery. Andrzej w Polsce jest ciągle numerem jeden - podsumował zwycięzca.
Pojedynek 45-latków miał być oficjalnym pożegnaniem obydwu z ringiem. Saleta podtrzymał tę deklarację i pożegnał się z kibicami. Z kolei Gołota przyszłość uzależniał do wyniku tej walki. Z wcześniejszych rozmów można było wywnioskować, że bardzo doskwiera mu porażka z Tomaszem Adamkiem w październiku 2009 roku.
Ewentualne plany na rewanż z "Góralem" uzależniał jednak od swojej postawy w Ergo Arenie. Gołota podkreślał, że chciał wreszcie sprawdzić swoje możliwości po wyleczeniu lewej ręki, której kontuzja dokuczała mu w poprzednich pojedynkach.
(MRod)