"W oczach dziecka darczyńca jest jak anioł" - mówi ks. Jacek Stryczek - pomysłodawca Akademii Przyszłości. To siostrzany projekt Szlachetnej Paczki. Poszukiwani są darczyńcy, którzy dzieciom ze szkolnymi problemami ufundują rok nauki w Akademii. "Odkryliśmy, że jak dzieci mają porażkę w szkole, to nie bardzo ich lubią rówieśnicy, nie mają dobrej relacji z nauczycielami i jeszcze pogłębia się w nich niskie poczucie własnej wartości. To wszystko grozi tym, że kiedyś wpadną w biedę" - powiedział w specjalnym wywiadzie dla RMF FM ks. Stryczek. Akademia motywuje do nauki i pokazuje, że warto ją pokochać.

REKLAMA

Ada Pałka: Tegoroczna edycja Szlachetnej Paczki już się skończyła, ale nadal można pomagać. W jaki sposób?

Ks. Jacek Stryczek: Wciąż warto wchodzić na stronę szlachetnapaczka.pl. Tam są dzieci, które odkryliśmy, dzieci, które mają porażki w szkole, a my chcemy je przyprowadzić do sukcesów w życiu. Odkryliśmy, że jak dzieci mają porażkę w szkole, to nie bardzo ich lubią rówieśnicy, nie mają dobrej relacji z nauczycielami i jeszcze pogłębia się w nich niskie poczucie własnej wartości. To wszystko grozi tym, że kiedyś wpadną w biedę, a my im pozwalamy odnosić sukcesy.

Ciekawe w Akademii Przyszłości jest to, że dzieci, które nie lubią się uczyć, my motywujemy do tego, żeby pokochały naukę. Tak, jak kiedyś jedna wolontariuszka uczyła chłopaka, który za nic nie chciał się uczyć angielskiego, bo mówił "po co mu to?". Wzięła go na Planty i kiedy mijali obcokrajowców zaczęła pytać: "A o czym teraz rozmawiali? A jakie słowa teraz wypowiedzieli?". No i chłopak się zainteresował, wkręcił i potem był już dobry z angielskiego.

Dzieci, które maja porażki w szkole, chcemy przyprowadzić do sukcesów w życiu

W czym dokładnie pomagamy dzieciakom fundując im rok nauki?

Fundując rok nauki możecie zostać "aniołem" dla dziecka, które ma dzisiaj porażkę w szkole, a dzięki Wam może wygrać swoje życie. Wystarczy wejść na stronę szlachetnapaczka.pl i wybrać jedno z dzieci i ufundować mu roczny program zajęć. Taki roczny program kosztuje tysiąc złotych. I w to jest wpisany zarówno tutor, indywidualny opiekun, jak i cały system motywacyjny, na przykład inauguracja roku na wyższej uczelni, dzień dziecka w fotelu prezesa, wyprawy, wycieczki. To jest ogólny program rozwojowo-motywacyjny, który przemienia dzieci.

Dzieci uczestniczą w Akademii Przyszłości w ramach zajęć szkolnych?

Akademia Przyszłości zawsze działa w porozumieniu ze szkołami. To placówka typuje najsłabszych uczniów, a my dajemy dla nich tutorów, czyli rozwiązujemy jeden z największych problemów w szkole, która jednak jest masowa. Nasz tutor indywidualnie pracuje z tym dzieckiem.

W ramach Akademii prowadzimy kilkustopniowy proces rekrutacji dzieci do tego projektu. One już na samym początku czują się jak dorosłe, ważne osoby, na które czekamy. Na pierwszych zajęciach tutor wyciąga tzw. "indeks sukcesów", usiłuje z dzieckiem coś zrobić z tych lekcji, które ma do odrobienia i potem pyta na końcu: "Czy masz jakiś sukces?" Najczęściej dzieci nie potrafią wskazać swoich sukcesów i pierwsze sukcesy brzmią tak: "O, uśmiechnąłeś się", "O, podałeś mi dzisiaj rękę", "O, dobrze przeczytałeś jakiś krótki tekst". Każda następna kartka, każdy następny sukces wpisany do indeksu, przelewa się w serce dziecka i ono zaczyna patrzeć na siebie, że też coś potrafi. I to jest właśnie ta zmiana, która dokonuje się w Akademii Przyszłości.

Czego uczy się w takiej Akademii? Zajęcia dostosowuje się do dziecka? Ci, którzy mają problemy z matematyką uczą się matematyki, a ci, którzy nie umieją angielskiego - angielskiego?

Często programy dla dzieci polegają na tym, że nakłada się na nie klosz, żeby się czuły dobrze i bezpiecznie. My nie zmieniamy świata wokół tych dzieci, (...) ten świat nie jest lepszy, ale te dzieci są bardziej dostosowane do tego, żeby w tym świecie sobie radzić.

W Akademii Przyszłości kluczem dla nas jest zmiana dokonująca się w dziecku. Nie chodzi nam o jego wyniki w nauce. Chodzi o to, żeby sobie poradziło w życiu. Problemy z nauką są pretekstem do tego, żeby zacząć z dzieckiem pracować. Natomiast jaka jest różnica? Kiedy dzieci do nas przychodzą często nie mają kolegów, przy tablicy nie potrafią się odezwać. Kiedy popracują z naszym tutorem, to nie boją się wziąć udział w kartkówce, w klasówce, odpowiadać przy tablicy, nauczyć się wierszyka, piosenki, wystąpić w konkursie.

Agnieszka, z którą się koleguję, opowiadała, że jej podopieczna była uważana przez wychowawczynię za najgorszego ucznia, a kiedyś, po ponad roku wspólnej pracy, mówi do Agnieszki: "Naucz mnie wierszyka, wystąpię w konkursie" - wierszyka po angielsku, z którego była najgorsza.

Często programy dla dzieci polegają na tym, że nakłada się na nie klosz, żeby się czuły dobrze i bezpiecznie. My nie zmieniamy świata wokół tych dzieci, nie zmieniamy nauczycieli, rówieśników, ten świat nie jest lepszy, ale te dzieci są bardziej dostosowane do tego, żeby w tym świecie sobie radzić.


Jak zostać tutorem i uczyć dzieci?

Do Akademii Przyszłości trzeba się zrekrutować. Jest czterostopniowa rekrutacja, w której ważne jest zarówno, że ktoś ma pewne predyspozycje do pracy z dzieckiem, jak i poczucie odpowiedzialności - w końcu ten tutor pracuje sam na sam ze swoim podopiecznym. Akademia to projekt całoroczny. Zajęcia są raz w tygodniu plus dodatkowe wydarzenia, jak: wyprawy, wycieczki, wspólne warsztaty - wszystko to, co jest w stanie zmotywować dziecko.

My nie naprawimy świata, ale my potrafimy tym dzieciom pomóc przejść przez ten świat w jak najlepszy sposób

Do kiedy darczyńcy mogą się zgłaszać?

Chcielibyśmy i marzymy, żeby wszyscy darczyńcy znaleźli się do świąt. W oczach dziecka darczyńca jest jak anioł. Kiedyś jeden z podopiecznych usłyszał od tutora, że ma darczyńcę i mówi: "Co? Ktoś dał na mnie tysiąc złotych?" (śmiech). Ale to nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi też o świadomość, że gdzieś jest ktoś, komu na mnie zależy.

Zachęcamy też, żeby darczyńca przez tutora miał bliższy kontakt z dzieckiem. To są ciągle jeszcze eksperymenty, ale to eis już też dokonuje. Bo nasze doświadczenie jest takie, że kiedy ludzie się spotykają, to wtedy ten efekt przemiany jest najpełniejszy. Nazywamy to "dotykiem anioła" tak, jak taki słynny obrazek, który pewnie wszyscy mieliśmy w swoich pokojach. Anioł, który przeprowadza dzieci po takiej kładeczce dziurawej nad przepaścią. Ten anioł nie przenosi dzieci, on tylko chroni je, ale niebezpieczeństwa dla tych dzieci wciąż istnieją. I my właśnie tak pracujemy w Akademii. My nie naprawimy świata, ale my potrafimy tym dzieciom pomóc przejść przez ten świat w jak najlepszy sposób.