Ochrona powodziowa na południu Polski wciąż jest zaledwie dostateczna - wynika z ostatniego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Zdaniem kontrolerów, wszystkie kluczowe inwestycje są opóźnione od roku do nawet trzech lat.
Powodów takiej sytuacji jest wiele: od urzędniczej opieszałości, po bałagan administracyjny. W wielu regionach Polski, ktoś inny odpowiada za stan rzek a ktoś inny za wały. Trudno więc podjąć jedną, wspólną decyzję - wynika z raportu NIK. Mieszkańcom wielu dolnośląskich miejscowości - przez które przepływa kilkadziesiąt rzek i rzeczek - trudno to zrozumieć. Nie mogą liczyć na urzędników, liczą więc, że chociaż pogoda będzie dla nich łaskawa. Jeszcze z gór woda nie zeszła, nie doszła do nas. To jest pocieszenie. Ale trzeba być dobrej myśli - mówią mieszkańcy domów położonych nad Ślęzą na Dolnym Śląsku. Nie jest to jednak tylko ich problem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wszystko będzie zależało od pogody. Jeśli będą w nocy przymrozki, będzie dobrze. Jeśli nastąpi gwałtowne ocieplenie może być problem - dodaje Marcin Markowski sekretarz gminy Wilków i jak mówi "do tego dużego stanu może przyjść nawet metr wody, to już jest oparta woda na wale". Do tego, gdyby przyszły opady deszczu, sytuacja może być naprawdę poważna.
Wał zrobiony i co z tego - mówią mieszkańcy Zastowa Polanowskiego, gdzie w 2010 roku Wisła zalała domy. I chociaż minęły trzy lata, nadal się boją. Pogłębianie owszem było przez 3 tygodnie, ale na niewiele się to zdało - usłyszał reporter RMF FM od jednego z mieszkańców, który mieszka bezpośrednio za wałem. Sprzęt był za mały, za słaby. A robota praktycznie nic nie zrobiona - dodaje. Drzewa były wycięte tylko te, które bezpośrednio przeszkadzały przy remoncie wału- podkreśla inny mieszkaniec.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Dla nas powódź się nie skończyła. Dopiero w tym roku mamy szansę na zarobek z sadów i chmielu. To plantacje długoletnie. Sady dadzą owoce w 70 procentach, chmiel w stu procentach. Jest koniunktura na chmiel, browary chcą go kupować. Jeśli nie będzie powodzi, to wreszcie staniemy na nogi. Nie wyobrażam sobie, gdyby znowu miało nas zalać. To byłby cios. Mam 70 arów młodych drzewek. W sadzie już stoi woda z roztopów. Próbowałem przekopać kanał, żeby odpłynęła. Nie wiem, czy z tych drzewek coś będzie. Mam w sadzie pół metra wody. Jeśli pójdzie szybka odwilż, będziemy mieć za moment wodę w piwnicach - usłyszał Krzysztof Kot od mieszkańców gminy Wilków.
Wał na Wiśle co prawda jest o metr wyższy, ale już teraz woda jest na poziomie stopy wału. Gdyby rzeka została pogłębiona a drzewa wycięte przy obecnym poziomie wody Wisła mieściłaby się w korycie.
"Budowa zacznie się lada moment, będziecie zabezpieczeni przed powodzią"- takie zapewnienia mieszkańcy Dolnego Śląska słyszą od blisko 16 lat z ust urzędników. Dotyczą one zbiornika retencyjnego w Raciborzu. Powinien on pomieścić 300 milionów metrów sześciennych wody i ochronić ponad milion osób przed powodzią. Bank Światowy właśnie opiniuje dokumenty i decyduje o przyznaniu pieniędzy na budowę.
Fundusze zostały już raz przyznane, ale sami musieliśmy z nich zrezygnować. Wiadomo było, że terminy nie zostaną dotrzymane - wyjaśnia Jarosław Perduta z Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu. Najwyższa Izba Kontroli nie zostawiła suchej nitki oceniając przygotowania do budowy. Zbiornik Racibórz Dolny to jest kompleks kłopotów, problemów, konfliktów i nieudolności ze strony administracji, który doprowadził do znaczących opóźnień. Ten program opóźniony jest co najmniej trzy lata - podsumowuje szef wrocławskiego NIK.
Zbiornik budowany Raciborzu jest kluczowym obiektem ochrony przeciwpowodziowej doliny Odry i obok Wrocławskiego Węzła Wodnego - głównym elementem rządowego "Programu dla Odry 2006". W listopadzie ubiegłego roku Wojewoda Dolnośląski podpisał decyzję zezwalającą na rozpoczęcie budowy. Jej zakończenie planowane jest na 2017 rok.
W Dobrzykowie na Mazowszu na remont wałów wydano do tej pory 40 milionów złotych. Potrzeby są jednak większe. Mieszkańcy okolic Płocka, których trzy lata temu zalała wielka woda, przyznają w rozmowie z reporterem RMF FM, że to tylko cześć z ponad 40-kilometrowego odcinka obwarowań broniących ich domy przed żywiołem.W Dobrzykowie konieczna jest także ochrona wałów przed bobrami, których liczba wzrosła w ostatnich latach czterokrotnie. Specjalną siatką pokryto pięć kilometrów. To jednak niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że całą dolinę najbardziej narażoną na powódź chroni wspomniane już 40 kilometrów wałów. Gdy tylko poziom wody zaczyna wzrastać, bobry rozpoczynają budowanie domostw właśnie w wałach mówi burmistrz Gąbina Krzysztof Jatczak. W przypadku kilkunastu, kilkudziesięciu godzin potrafią kilkadziesiąt metrów sześciennych budulca, z którego jest zbudowany wał przeciwpowodziowy wydobyć na zewnątrz - dodaje.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Największym problemem nie jest jednak w Dobrzykowie stan wałów, a płytka rzeka. Co roku pracuje tam pogłębiarka, wydobywa po ćwierć miliona metrów sześciennych piachu, jednak jedynie tutaj ten osad jest wywożony poza wały. W górze rzeki dzieje się inaczej. Z osi nurtu wysypywany jest piach najczęściej w pobliże wału, czasami Wisła z powrotem może go sobie przemieścić do tego nurtu głębokiego - mówił naszemu reporterowi burmistrz Gąbina Krzysztof Jadczak.
W samym Dobrzykowie pogłębianie pochłania dziesięć milionów złotych rocznie. Aby w tej okolicy Wisła była bezpieczna, potrzeba nawet pół miliarda złotych.
Tymczasem każda odwilż powoduje niepokój. Jak będzie dalej? Nie wiadomo. To będzie zależało od wody. Trzeba czekać, co będzie - mówią reporterowi rozmówcy. Na razie Wisła w tych okolicach przybiera maksymalnie 20 centymetrów na dobę.