Członkowie zarządu Narodowego Centrum Sportu mogą spać spokojnie. Ludzie, którzy razem z Rafałem Kaplerem budowali Stadion Narodowy, dostaną swoje gigantyczne premie. Są one zapisane w ich kontraktach - to w sumie 825 tysięcy złotych. Minister sportu Joanna Mucha nie ma do nich żadnych zastrzeżeń.
Obaj menedżerowie mają zapisaną w umowach wypłatę 15-krotności pensji. W przypadku Roberta Wojtasia to 26 tysięcy złotych miesięcznie, w przypadku Janusza Kubickiego - 29 tysięcy. Wypłata premii jest bezwarunkowa - na taki zapis zgodził się były minister sportu Mirosław Drzewiecki.
Obecna minister Joanna Mucha wstrzymała niedawno wypłatę premii dla byłego już szefa NCS-u Rafała Kaplera, ale równocześnie nie kwestionuje premii dla jego współpracowników. Uznała, że sytuacja jest nieporównywalna, bo Kapler odszedł z NCS-u, nie osiągając założonych celów - zanim Stadion Narodowy osiągnął funkcjonalność i zanim odbyło się na nim Euro 2012. Po drugie - jak mówi minister sportu - konstrukcja kontraktów członków zarządu jest nieco inna niż kontraktu Kaplera: Kontrakty pozostałych członków zarządu NCS-u są lepiej skonstruowane. Nie były aneksowane, nie ma tam aż tylu sprzeczności i znaków zapytania, ile pojawiło się w przypadku kontraktu pana Rafała Kaplera.
Minister Mucha nie do końca ma rację, bo - jak okazało się po ujawnieniu umów - kontrakty członków zarządu również były zmieniane. Tak jak w przypadku Kaplera - zmieniono w nich sumę wynagrodzenia, od której liczona jest premia. Sam mechanizm wypłaty nagrody jest zaś tak samo skonstruowany jak w przypadku byłego szefa NCS-u. Poza tym Mucha nie kwestionuje wysokości premii, a są one niewiele niższe od tej, którą zagwarantowano Kaplerowi.
Do dymisji szefa Narodowego Centrum Sportu doprowadziło opóźnione o wiele miesięcy otwarcie Stadionu Narodowego. Dymisja nie była jednak równoznaczna z pozbawieniem go gigantycznej premii, która ma sięgnąć 570 tysięcy złotych. Dodatkowe wynagrodzenie gwarantuje Kaplerowi kontrakt, a ten uzależnia wypłatę pieniędzy od spełnienia dwóch warunków: oddania Stadionu Narodowego do użytku i sprawnego zorganizowania na nim meczów Euro 2012. Nie ma mowy chociażby o terminowym oddaniu obiektu do użytku.Kwestia gigantycznej premii dla byłego już szefa NCS-u wywołała burzę. Pod presją opinii publicznej minister sportu zdecydowała się na ujawnienie kontraktów Kaplera i jego zastępców. W umowie tego pierwszego zapisano, że jego podstawowe wynagrodzenie wynosi 39 tysięcy złotych brutto miesięcznie. Wysokość premii określał paragraf 9. - premia ma stanowić równowartość 19 pensji. Trzy piąte tej sumy miało zostać wypłacone w terminie 14 dni od uzyskania pozwolenia na użytkowanie Stadionu Narodowego, pozostałe dwie piąte miało trafić do Kaplera w ciągu dwóch tygodni od zakończenia Euro 2012.
Kolejny punkt kontraktu mówił zaś, że w przypadku wygaśnięcia mandatu Dyrektora Generalnego jako członka Zarządu z jakiejkolwiek przyczyny przed zakończeniem rozgrywek turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012 wynagrodzenie wypłaca się w wysokości 1/48 za każdy pełny miesiąc sprawowania funkcji począwszy od stycznia 2009 r.
Minister Mucha, powołując się na analizy prawne z dwóch niezależnych kancelarii i z Prokuratorii Generalnej, wystąpiła do Rady Nadzorczej NCS-u o niewypłacanie byłemu szefowi Centrum dodatkowego wynagrodzenia. Mówiła przy tym o wewnętrznych sprzecznościach w kontrakcie Kaplera, które miałyby na taki krok pozwolić. Nie wykluczyła też, że skieruje on sprawę do sądu. Problem w tym, że w tym sporze państwo stoi na przegranej pozycji. Według mecenasa Mirosława Błacha, który na naszą prośbę przeanalizował umowę Kaplera, w kontrakcie na pewno nie ma sprzeczności, które uprawniałyby wstrzymanie wypłaty premii.
Zobacz kontrakt menedżerski Rafała Kaplera