100 chuliganów - i Polaków, i Rosjan - zatrzymano po marszu rosyjskich kibiców sprzed stacji Warszawa Powiśle pod Stadion Narodowy. Już na samym początku pochodu polscy kibole sprowokowali przepychanki, które przerodziły się w zamieszki. Kilkanaście osób zostało rannych. W manifestacji wzięło udział ok. 2 tys. ludzi. Nad bezpieczeństwem czuwało kilkuset policjantów.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Jak donoszą reporterzy RMF FM, około 17 na Powiślu zebrało się prawie 2 tys. kibiców. Wtedy jeszcze było spokojnie. Wśród Rosjan uwijało się co najmniej kilkudziesięciu wolontariuszy z Polski, głównie dziewcząt. Te z pewnością nie czuły żadnego zagrożenia. Podobnie jak przechodzący płynnie przez grupę Rosjan w drodze na stadion kibice z Polski. Fani futbolu pojedynkowali się jedynie na przyśpiewki. Gromkie "Rassija" mieszało się z okrzykami "Polska" pod czujnym okiem kilkuset funkcjonariuszy.
Do utarczek doszło tuż przed wyruszeniem pochodu. Stojący w pobliżu młodzi ludzie w biało-czerwonych strojach zaczęli wykrzykiwać obraźliwe słowa. Jak mówił jeden ze świadków, Rosjanie bardzo szybko na to zareagowali: Z tłumu Rosjan wyrwała się bojówka, która zaatakowała tę Polską grupę kopiąc ich i bijąc. Policja była na miejscu 15 sekund później. Część z chuliganów miała zamaskowane twarze; rzucano petardy. Jeden z rosyjskich kibiców został poważnie ranny w głowę. Sanitariusze udzielili mu pomocy na miejscu.
Przed zejściem z Mostu Poniatowskiego na czele marszu ponownie doszło do bójek i przepychanek, w ruch poszły kamienie i puszki. Kilkudziesięciu chuliganów z Polski śpiewało też obraźliwe przyśpiewki. Bili i kopali przerażonych, uciekających kibiców z rosyjskimi flagami. W czasie interwencji policja użyła gazu, armatek wodnych i broni gładkolufowej. Rosjanie zostali doprowadzeni na stadion.
Po zamieszkach teren wokół Stadionu Narodowego wyglądał jak krajobraz po bitwie. Wszędzie leżały zniszczone barierki i znaki, które jeszcze przed chwilą latały nad głowami kibiców.
Niespokojnie było nadal także bliżej centrum Warszawy, na rondzie de Gaulle'a. Kiedy kibice już maszerowali mostem, chronionym przez potrójny kordon policjantów, pojawiła się kilkudziesięcioosobowa grupa Rosjan w obcisłych ciemnych kurtkach z kapturami i zaczęła gonić osoby stojące w okolicach Muzeum Wojska Polskiego. Poleciały race i petardy. Tłum w biało-czerwonych strojach schronił się za tarczami policjantów.
Do drobnych starć doszło w około w 10-12 miejscach w całej stolicy. Niedaleko strefy kibica funkcjonariusze nacierali na grupę kibiców armatką wodną. W powietrzu czuć było zapach gazu łzawiącego, leciały petardy. Chuligani rzucali w policjantów butelkami. Jak podkreślał obecny na miejscu reporter RMF FM, bardziej wyglądało to na walkę z samą policją niż z innymi kibicami.
Po rozpoczęciu meczu Polska-Rosja w pobliżu strefy kibica od strony Al. Jerozolimskich doszło jednak do kolejnych burd. Chuligani próbowali m.in. wedrzeć się do strefy - otworzyli jedno z tzw. wejść technicznych. Odparł ich szpaler funkcjonariuszy. Na miejscu są policyjne furgony, armatki wodne i m.in. pięć karetek pogotowia. Policjanci zostali obrzuceni kamieniami, petardami i butelkami. Użyli m.in. broni gładkolufowej i gazu pieprzowego.
W sumie zatrzymano 100 osób - polskich i rosyjskich pseudokibiców. Za tymi, którzy zbiegli, ruszyło kilkanaście radiowozów. Jak powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, trwa także analiza monitoringu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Według wstępnego bilansu policji, rannych zostało 10 osób. Wśród nich jest dwóch Rosjan, Niemiec i siedmiu Polaków.
W związku z ekscesami, do jakich doszło przed meczem Polska-Rosja, do Warszawy w trybie pilnym udał się doradca prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka Michaił Fiedotow. Poinformował o tym sam Fiedotow, dzwoniąc z lotniska Szeremietiewo do radia Echa Moskwy, którego gościem miał być wieczorem.
Napływają niepokojące informacje o konfliktach między kibicami dwóch krajów. Trzeba rozładować sytuację i nie dopuścić do ekscesów - oświadczył doradca Putina. Jest to dla nas bardzo ważny mecz. Jest tam bardzo wielu naszych kibiców - dodał.
To tyle dziwne, że Fiedotow musiał wiedzieć, co zdarzy się w Warszawie, skoro tuż po zamieszkach był gotowy do wylotu - sama droga na lotnisko z Moskwy trwa minimum godzinę. Rosyjskie media nie mówią teraz o niczym innym, jak o biciu Rosjan w polskiej Stolicy. Sprawy sportowe są zupełnie pominięte. Pojawiają się informacje, bez podania źródła, że śmiertelnie ranny został rosyjski kibic.
Nacjonaliści rosyjscy, jak szef Wszechrosyjskiego Związku Kibiców Aleksander Szprygin, od tygodni prowokowali Polaków, a teraz poszli w marszu cicho i spokojnie i to źli Polacy zaatakowali niewinnych Rosjan. Zdaniem moskiewskiego korespondenta RMF FM, to wygląda na realizację scenariusza już dawno temu napisanego w Rosji.
Tymczasem polskie MSZ podało, że już w piątek wiedziało o przyjeździe do Warszawy Fiedotowa. Strona rosyjska poinformowała nas o przyjeździe pana Fiedotowa już w piątek 8 czerwca. W związku z czym nie bardzo rozumiemy, dlaczego on przyjeżdża tak późno. Myśmy wiedzieli o jego planach przyjazdu cztery dni temu - powiedział rzecznik resortu Marcin Bosacki. Dodał, że Fiedotow miał przyjechać do Warszawy, aby obejrzeć mecz Polska-Rosja.
Nie wiem, skąd taka nagła reakcja i jej nagłaśnianie. Wiedzieliśmy o planach przyjazdu pana Fiedotowa już w zeszłym tygodniu, od piątkowego popołudnia - zaznaczył.
Trasa pochodu przebiegała sprzed Muzeum Wojska Polskiego pod Stadion Narodowy, liczyła nieco ponad 2,5 kilometra. Planowo przemarsz miał trwać około półtorej godziny. Wśród Rosjan dominowały czerwone koszulki ich reprezentacji. Nasz dziennikarz zauważył zaledwie dwóch kibiców w czapkach-budionówkach z czerwoną gwiazdą i kilku w futrzanych papachach.
Trasę opublikowano na stronie Wszechrosyjskiego Związku Kibiców:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Przed pochodem Szprygin mówił, że uczestnicy będą ubrani w czerwone koszulki, bo w takich kolorach wystąpi też rosyjska reprezentacja. Zapewnił też, że podczas marszu nie będzie żadnych niezwiązanych ze sportem haseł i symboli. Cała symbolika i hasła będzie zgodna z tym, co akceptuje UEFA - powiedział. Przypomniał też, że podobny marsz odbył się 2009 roku w Helsinkach, gdy rosyjska reprezentacja grała z Finami.
Marsz rosyjskich kibiców od dawna wzbudzał kontrowersje i obawy. Dlatego na ulicach Warszawy było więcej policjantów. Środki bezpieczeństwa zaostrzono, by uniknąć wniesienia na Stadion Narodowy zakazanych transparentów, rac czy petard.
Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski w rozmowie z RMF FM podkreślał jednak, że samo zabezpieczenie marszu nie będzie tak trudne, jak zapanowanie nad kibicami po meczu. Władze obawiają się, że właśnie wtedy może dojść do konfrontacji.
O chęci zorganizowania przemarszu Szprygin poinformował podczas pożegnania jednej z grup kibiców z Rosji, udającej się do Polski na piłkarskie mistrzostwa Europy. Mecz Polska-Rosja zbiega się w czasie ze świętem narodowym Federacji Rosyjskiej - Świętem Niepodległości, nazywanym Dniem Rosji.