Polityczny krajobraz przed wyborami prezydenckimi już niemal gotowy. Poza Lewicą swoich kandydatów ogłosiły już prawie wszystkie najważniejsze ugrupowania. Zaskoczeń na razie niewiele, wygląda na to, że głosujący będą mieli do wyboru to, co zwykle.
Przyglądając się kandydatom, można powiedzieć, że przed nami niemal te same wybory co kilka lat temu; Koalicja Obywatelska w wyniku prawyborów wystawiła swojego kandydata etatowego, tego samego Rafała Trzaskowskiego co wtedy. Ten sam co wtedy Szymon Hołownia z kolei znowu wystawił się sam, w nadziei, że tym razem z doświadczeniem marszałka Sejmu i lidera własnej partii pójdzie mu lepiej.
Marek Jakubiak startuje jak zawsze, Konfederacja tradycyjnie wystawia polityka młodego i zręcznego, przyciągającego uwagę młodych wyborców, tyle że tym razem nie Krzysztofa Bosaka, a Sławomira Mentzena.
Nowością są tylko brak kandydata PSL i bezpartyjny Karol Nawrocki, kandydat obywatelski, ale wybrany przez PiS. Według niektórych Nawrocki przypomina start obecnego prezydenta nie tylko powierzchownością, ale też ogólnym profilem postaci - nie jest osobą powszechnie znaną i jeśli ma prezydenckie ambicje, to dotąd się z nimi nie ujawniał.
Jeśli jednak wspomnimy sprzed 10 lat początki Andrzeja Dudy, okaże się, że i mało znanego polityka można skutecznie wypromować - to zatem też już było.
Kampanijne rozwiązania znów się więc powtarzają, a wyborcy mają do wyboru niemal te same, albo bardzo podobne do uczestników poprzednich wyborów postaci; lekko zmodyfikowane przez upływ czasu i ewoluowanie potrzeb wyborców, w gruncie rzeczy jednak bardzo powtarzalne.
Szukając czegoś, co wyróżnia wg obecnego stanu wiedzy zbliżające się wybory od innych można zauważyć, że zmierzą się w nich osoby, kierujące kilkoma istotnymi instytucjami; prezydenci Warszawy i marszałkowie Sejmu już w wyborach uczestniczyli, ale jeszcze nigdy w starciu z prezesem IPN.