Polski punkt widzenia ws. stałego mechanizmu przyjmowania uchodźców ma w Unii Europejskiej coraz większe poparcie. Korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon ustaliła, że Luksemburg, który przewodniczy obecnie pracom UE, nie będzie nalegać, by na piątkowym spotkaniu unijnych ministrów spraw wewnętrznych zapadła decyzja w tej sprawie. Będzie dyskusja - ale decyzja została zamrożona.
Luksemburg uważa, że nie ma sensu decydować teraz o nowym mechanizmie rozdziału uchodźców, gdy nie działa obecny system i Unia nie jest w stanie rozdzielić nawet 160 tysięcy azylantów, którzy przebywają we Włoszech i w Grecji.
Nie jest głupie, by przyjrzeć się, jak działa istniejący system i czy się sprawdził. Parcie w stronę decyzji ws. mechanizmu byłoby nieco paradoksalne - mówi naszej korespondentce unijny dyplomata.
Do tej pory z Włoch i Grecji relokowano mniej niż 200 osób. Nie działają (zwłaszcza w Grecji) tzw. hot-spoty, gdzie azylanci powinni się rejestrować, brakuje odpowiednio przeszkolonych funkcjonariuszy na zewnętrznych granicach UE, nie ma nawet odpowiednich podstaw prawnych.
Przeciwko stałemu mechanizmowi rozdziału uchodźców jest coraz więcej krajów - oczywiście Polska i pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej, ale także Hiszpania, Francja, Portugalia i Finlandia. Reszta krajów ma podobne stanowisko do Luksemburga: najpierw niech zadziała istniejący system.
Niemcy są coraz bardziej osamotnione. Gdyby trzeba było decydować ws. stałego mechanizmu, to mogłoby się okazać, że wszyscy albo prawie wszyscy są przeciwko Niemcom - powiedział naszej dziennikarce hiszpański dyplomata.
Berlin wspiera natomiast Komisja Europejska na czele z Jean-Claude’em Junckerem.
(edbie)