"Nie pompujmy tego balonika, nie wymagajmy od zawodników złotego medalu, tylko słuchajmy tego, co mówi trener i zawodnicy - że dla nich najważniejszy jest najbliższy mecz" - mówi były trener biało-czerwonych Waldemar Wspaniały. "Wszystko się może zdarzyć, bo stawka najlepszych drużyn jest bardzo wyrównana. Nie ma dużej różnicy między nami, Brazylią, Rosją, Włochami czy USA" - podkreślił.
AsInfo: Polska jest jednym z faworytów czy głównym faworytem do złota w Londynie?
Waldemar Wspaniały: Zdecydowanie ta pierwsza wersja. Taka jest rzeczywistość, a nie tak, jak słyszałem, że jesteśmy jedynymi kandydatami do złota. Życzę chłopakom - wśród których jest pięciu, których prowadziłem w klubie lub reprezentacji - żeby zdobyli medal, najlepiej ten złoty. Jednak już pierwszy dzień igrzysk olimpijskich pokazał, że może to być turniej niespodzianek.
W przypadku Polaków zastanawiające jest też to, że gdy w ostatnich latach jechali na dużą imprezę w roli faworytów, to zawodzili. Tak było na mistrzostwach Europy w 2007 roku czy świata trzy lata później.
Nasza siatkówka od wielu, wielu lat jest w światowej czołówce. Było srebro mistrzostw świata, później mistrzostwo Europy czy tegoroczna wygrana w Lidze Światowej, a poza tym zazwyczaj plasowaliśmy się w pierwszej szóstce. A to, że zdarzają się wpadki, jest normalne. Bo kto powiedziałby przed wczorajszym wyścigiem, że Mark Cavendish nie zdobędzie złotego medalu olimpijskiego albo Fabian Cancellara przewróci się na dziesięć kilometrów przed metą? To jest sport - tu nigdy nic nie wiadomo, tu nigdy nie można być czegoś do końca pewnym, dopóki nie minie się linii mety, a w siatkówce nie zdobędzie się 25 punktu.
Jednak czy stawianie Polaków w roli faworytów nie nakłada na nich dodatkowej presji?
Tego nikt nie wie, podobnie jak nie wiadomo, w jaki sposób będą przebiegały poszczególne spotkania.
Pierwsze z nich rozegramy z Włochami, czyli najmocniejszym rywalem w grupie.
Z włoskim zespołem zawsze mieliśmy problemy i mecze z nimi zawsze były zacięte. Włosi mają bardzo dobrą zagrywkę i jeśli będziemy mieli problemy z jej przyjęciem, to wtedy siła naszego ataku będzie mniejsza. Pierwsze spotkanie na pewno jest ważne, ale bardziej dla dobrego samopoczucia przed kolejnymi starciami, bo na Igrzyskach nie można lekceważyć żadnego przeciwnika. Najważniejsze spotkanie będzie dopiero w ćwierćfinale. Tu nie jest tak jak w innych dyscyplinach, że przegrywasz jedno starcie i kończysz swój udział, jak to było w przypadku Sylwii Gruchały. W siatkówce można przegrać kilka meczów w grupie, a później zdobyć mistrzostwo olimpijskie. To jest turniej, więc każdemu z zespołów może trafić się słabszy dzień. Jeśli i nam zdarzy się gorsze spotkanie, to nie można wtedy rozdzierać siatki, tylko podejść do tego spokojnie. Podobny stosunek powinniśmy mieć do oczekiwań wobec naszych siatkarzy. Nie pompujmy tego balonika, nie wymagajmy od zawodników złotego medalu, tylko słuchajmy tego, co mówi trener i zawodnicy - że dla nich najważniejszy jest najbliższy mecz. Jeśli nasi reprezentanci rzeczywiście tak do tego podejdą, to możemy być spokojni. A jeśli cały czas będziemy mówić tylko i wyłącznie o medalu, to może skończyć się tak jak w przypadku wspomnianego Cancellary czy Cavendisha.
Trener Andrea Anastasi zamknął treningi w Londynie. To efekt tego pompowania balonu oczekiwań? Selekcjoner chce się od tego odciąć?
Z punktu widzenia trenera to bardzo słuszna decyzja. Zrobiłbym dokładnie tak samo, bo siatkarze muszą skoncentrować się tylko i wyłącznie na treningach, zwłaszcza dlatego, że mają na nie ograniczony czas w przygotowanej przez organizatorów hali. Na rozmowy z mediami przyjdzie czas po zakończeniu kolejnych meczów, a teraz niech skupią się tylko na tym, po co tam przyjechali.
A czy z punktu widzenia trenera to, że zagramy w słabszej z obu grup, jest sprzyjającą okolicznością?
Szczerze powiedziawszy, chciałbym grać w tej mocniejszej, bo musimy pamiętać o tym, że najważniejszym meczem jest ćwierćfinał, w którym trafimy na przeciwnika z tej drugiej, mocniejszej grupy. Nie wiemy, kto nim będzie, nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć, bo nie wiemy, jak ułoży się kolejność w drugiej grupie. A jest w niej kilka bardzo mocnych zespołów, bo oprócz Brazylii, Rosji czy USA musimy pamiętać o Niemcach. Może tylko Serbia jest trochę słabsza, bo w tej drużynie następuje zmiana pokoleń. Wolałbym grać w tamtej grupie i w ćwierćfinale trafić na rywala z tej teoretycznie słabszej. Myślę jednak, że nasi chłopcy czują się na tyle mocni, że to ich przeciwnicy będą się ich obawiać. My konsekwentnie grajmy swoje, a na pewno damy sobie radę, bo jesteśmy w stanie wygrać ze wszystkimi.
Włosi odpuścili w tym roku rozgrywki Ligi Światowej. Według pana to dobre posunięcie?
Nasi siatkarze podjęli inną decyzję i postanowili grać o wszystko, co jest do wygrania. Który system się sprawdzi, to się dopiero okaże. Do reprezentacji Włoch wrócili doświadczeni zawodnicy jak Aleksandro Fei czy Samuele Papi, więc rzucają wszystkie siły na Londyn.
A czy powinniśmy się obawiać innych grupowych przeciwników - Bułgarów? Ich siatkówkę trawią różne problemy, jak rezygnacja trenera Stojczewa czy najlepszego siatkarza Kazijskiego.
Powinniśmy nie tyle się obawiać, co szanować każdego przeciwnika i meczu z każdym z nich odpowiednio się przyłożyć. Bułgarzy oczywiście mają swoje problemy natury personalno-politycznej, ale to jest ich sprawa. Na pewno nieobecność Kazijskiego jest duże osłabienie tej reprezentacji, ale to jest ich problem, to oni zgotowali sobie taki los tuż przed Igrzyskami Olimpijskimi, więc niech oni się martwią.
W polskiej reprezentacji nie ma za to żadnych problemów, więc co może stanąć na drodze naszych siatkarzy do sukcesu?
Wszystko się może zdarzyć, bo stawka najlepszych drużyn jest bardzo wyrównana. Nie ma dużej różnicy między nami, Brazylią, Rosją, Włochami czy USA. Większość meczów z Brazylią, Rosją czy Włochami w ostatnim czasie kończyła się w pięciu setach. Tylko ze Stanami Zjednoczonymi wygraliśmy ostatnio gładko w finale Ligi Światowej, ale wcale nie jest powiedziane, że tak samo musi być w Londynie. Każdy mecz jest inny, każdy dzień jest inny, dyspozycja poszczególnych zawodników jest inna. W meczach między drużynami z najwyższej półki będą decydowały niuanse, a także szczęście, które jest potrzebne każdemu trenerowi i zawodnikowi. O medalu strzelectwie rozstrzygają milimetry, a w siatkówce często łut szczęścia decyduje o grze o podium lub wcześniejszym powrocie do domu.
Polacy będą mieć przewagę psychologiczną nad Brazylijczykami, których w tym sezonie pokonali już czterokrotnie?
Teoretycznie może tak być, ale Brazylia to tak doświadczony zespół, że ten aspekt powinien zejść na boczny tor. I to pomimo kłopotów na linii zawodnicy-trener, które nasilają się co roku. To są jednak Igrzyska Olimpijskie i jak znam tamtych chłopaków i trenera Rezende, to zrobią wszystko, żeby wygrać ten turniej, bo oni zawsze grają o najwyższe cele. A jeśli chodzi o nas, to oprócz przewagi psychologicznej mamy dodatkowe argumenty w postaci atutów sportowych. Trzeba będzie je pokazać jeszcze na boisku, ale o Brazylii może na razie nie myślmy, bo najlepiej by było, gdybyśmy spotkali się z nimi w wielkim finale.