Zestawienie dwóch najgłośniejszych ostatnio tajnych współpracowników SB wielu z nas narzuca się samo. Dzisiejsze porównania obarczone są jednak szeregiem wad, wynikających ze stosowania powszechnej dziś, infantylnej perspektywy "swój-obcy", oderwanej od faktycznego znaczenia odkrytych ostatnio dokumentów dla dnia dzisiejszego. Spróbujmy więc inaczej.
TW Bolek wg dokumentów znalezionych u gen. Kiszczaka działał w latach 1970-1976. Według dokumentów SB Bolek to Lech Wałęsa, wówczas jeszcze pochodzący z prowincji elektryk, z robotniczej pensji utrzymujący gromadkę dzieci, człowiek, dla którego utrata pracy i wilczy bilet SB musiały być życiową katastrofą. Z kolei wypłacane przez SB za raporty i donosy pieniądze stanowiły pewne poważne wsparcie jego domowego budżetu. Mimo to w 1976 r., kiedy nic jeszcze nie wskazuje na katastrofę systemu komunistycznego Bolek współpracę z SB zerwał.
Przywódcą strajku w 1980, laureatem pokojowej nagrody Nobla i Prezydentem RP Lech Wałęsa został wiele lat później. To jednak było na tyle dawno, że dziś możemy mówić, że przestał pełnić funkcje w życiu publicznym już 23 lata temu.
TW Wolfgang to z kolei student filozofii, w 1979 przekonany przez SB do podjęcia dobrowolnej współpracy. To było trzy lata po tym, jak Bolek ją zerwał. Pochodzący z inteligenckiej rodziny, opanowany, swobodnie się wysławiający student podjęcie współpracy w podpisanym imieniem i nazwiskiem zobowiązaniu uzasadnił patriotycznym obowiązkiem, chęcią przyczynienia się do utrzymania ładu i porządku w PRL oraz triumfu prawdy. Jego późniejsza kariera, która doprowadziła do godności profesora i kariery w dyplomacji nie miała szczególnie istotnego znaczenia politycznego. Do chwili, kiedy przed rokiem objął stanowisko ambasadora RP w Berlinie.
Ubocznym, choć trudnym do pominięcia jej elementem był fakt, że Andrzej Przyłębski, o którym mowa - jest mężem wybranej i powołanej w kontrowersyjnych okolicznościach prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Oboje sprawują te funkcje dziś, w odróżnieniu od Lecha Wałęsy, choć dla historii znacznie istotniejszego - od dziesiątków lat już żadnych urzędów niepełniącego.
Posądzany o bycie TW Bolkiem Lech Wałęsa dysponuje wydanym przez Sąd Lustracyjny orzeczeniem, że nie skłamał składając oświadczenie, że nie współpracował z SB. W chwili jego wydania Sąd Lustracyjny nie znał zawartości teczki Bolka ukrytej w szafie gen. Kiszczaka, można więc podstawy wyroku podważyć. Nie ma to jednak wpływu na czyjekolwiek działanie, ponieważ zarówno sam wyrok, jak jego skutki obejmują czasy już po prezydenturze Lecha Wałęsy, a tę, z dość oczywistych powodów trudno unieważnić.
Posądzany o bycie TW Wolfgangiem Andrzej Przyłębski nie dysponuje żadnym dokumentem potwierdzającym prawdziwość jego oświadczenia lustracyjnego. IPN dopiero wczoraj wszczął procedurę jego sprawdzania, już po tym, jak opublikowaliśmy znalezione w jego inwentarzu zarówno zobowiązanie Andrzeja Przyłębskiego do współpracy z SB, jak podpisaną przez niego nawet nie pseudonimem, ale imieniem i nazwiskiem charakterystykę jednego z kolegów, którego uznał za antysocjalistę.
Lech Wałęsa jest byłym Prezydentem RP, który wg dokumentów Kiszczaka współpracę z SB zerwał na długo przed odegraniem jakiejkolwiek roli w historii Polski, 41 lat temu. Jego podatność na ew. szantażowanie tymi dokumentami, jeśli nawet rzeczywiście była wykorzystywana - nie ma dziś żadnego znaczenia poza trudnymi do sprawdzenia rozważaniami historyków.
Andrzej Przyłębski jest urzędującym ambasadorem RP w jednej z ważnych, o ile nie najważniejszej ze stolic Europy. Przez osobiste więzi małżeńskie jest też postacią, dzięki której przez znajomość kłopotliwych dla niego faktów z przeszłości - można było zapewne nakłonić do tego czy owego jego żonę, od roku sędziego Trybunału Konstytucyjnego, a od kilku miesięcy jego prezesa.
Poza tym wątpliwości związane z przeszłością Lecha Wałęsy obecne są w świadomości Polaków od dziesiątków już lat, trudno zatem niepokoić się ich ew. wykorzystywaniem. Publiczne ujawnienie wątpliwości dotyczących ambasadora Przyłębskiego to zaś kwestia zaledwie ostatnich dni. Możemy tylko mieć nadzieję, że wcześniej ukryte zależności nie były dotychczas wykorzystywane. Niestety pewności, że nie były - nie mamy.
Na dodatek mimo ujawnienia przez IPN i zobowiązania do współpracy i jednego z ewidentnych donosów szef MSZ nadal nie widzi powodów do zrezygnowania z usług prof. Przyłębskiego.
Według komunikatu MSZ z 2 marca Andrzej Przyłębski złożył oświadczenie, w którym zaprzeczył, iż miałby współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Mimo ujawnienia zobowiązania do takiej współpracy przez IPN, MSZ nadal kryje się za dziwaczną formułą, że nie posiada informacji, by IPN podważył prawdziwość tego oświadczenia. Co więcej, sam ambasador wczoraj przyznał, że niewykluczone jest, że zobowiązanie takie jednak podpisał, ale jeśli nawet - to był do tego przymuszony szantażem odmówienia wydania paszportu na wyjazd do wujka w Anglii.
Porównując zatem sprawy Bolka i Wolfganga porównujemy w istocie sytuację utrzymującego liczną rodzinę mieszkającego na Wybrzeżu robotnika, który podejmuje współpracę z SB po masakrze w 1970 z sytuacją studenta, który 9 lat później chce wyjechać do Anglii.
Lech Wałęsa posądzany o to, że jest TW Bolkiem od początku do dziś utrzymuje, że to nieprawda. Mimo ewidentnych i czytelnych dla wszystkich zwłaszcza ostatnio dowodów jest w tym konsekwentny. Biegli powołani przez prokuraturę IPN orzekli, że to Wałęsa napisał zobowiązanie do współpracy, sporządzał donosy i kwitował odbiór pieniędzy za nie.
Andrzej Przyłębski złożył wg MSZ oświadczenie, że nigdy z SB nie współpracował. Przeczy temu jednak nie tylko ujawnienie przez IPN takiego zobowiązania, ale i jego własne słowa, w których tego jednak wczoraj nie wykluczył. Co więcej, broniący się ambasador uznając, że jakieś zobowiązanie może i podpisał nie uwzględnił reszty dokumentów IPN, i oświadczył: "Nie było z mojej strony żadnego donosu dotyczącego jakiejkolwiek osoby". To jednak bez trudu da się zakwestionować zawartą w aktach IPN jego własną, sporządzoną na potrzeby Służby Bezpieczeństwa charakterystyką jednego z kolegów, którą podpisał własnym imieniem i nazwiskiem.
Bolek i Wolfgang różnią się z punktu widzenia państwa zdecydowanie. Bolek to historia sprzed ponad 20 lat, Wolfgang to jego urzędujący dziś oficjalny przedstawiciel. Bolek to alter ego nigdy nieuznane przez Lecha Wałęsę, Wolfgang to ewoluujące z dnia na dzień wcielenie Andrzeja Przyłębskiego. Bolek to agent SB z czasów, kiedy jako agent znaczenie miał niewielkie, Wolfgang to do wczoraj agent, który przez podatność na szantaż jako ambasador RP mógł ulegać wpływom, niezgodnym z interesem RP. Bolek to także człowiek, który wg samej SB współpracę z nią zerwał, z Wolfganga z kolei zrezygnowała SB, bo stał się dla niej bezużyteczny.
Jeśli ktoś chce porównać postawę obu TW warto przytoczyć treść ich zobowiązań.
Andrzej Przybski podj wspprac z SB dla "utrzymania adu i porzdku w PRL i tryumfu prawdy".No to prawda zatryumfowaa. pic.twitter.com/w6EdQ7ayJO
TomaszSkory3 marca 2017