Venus Williams i Coco Vandeweghe awansowały do półfinału Australian Open. W ćwierćfinale pierwsza, bardziej doświadczona z Amerykanek wygrała z Anastazją Pawluczenkową 6:4, 7:6 (7-3). Druga z kolei nie dała szans Garbine Muguruzie, którą pokonała 6:4, 6:0.
Zanosi się na to, że tegoroczny Australian Open będzie turniejem weteranek i weteranów kortów. Venus Williams, pokonując Rosjankę Anastazję Pawluczenkową w dwóch setach, awansowała do półfinału w Melbourne po raz pierwszy od 14 lat, a przy okazji została najstarszą półfinalistką turnieju od rozpoczęcia Ery Open w 1968 roku. I choć kobiecie wieku nie wypada wypominać, to na potrzeby tej statystyki warto zrobić wyjątek: Williams ma dokładnie 36 lat i 221 dni.
W ćwierćfinale Amerykanka grała ofensywie i skutecznie, a w całym tegorocznym Australian Open nie straciła jeszcze seta.
Czy możliwy jest zatem wielkoszlemowy finał z udziałem sióstr Williams? Na razie awans do półfinału musi wywalczyć Serena, która w nocy zagra z Johanną Kontą. Z kolei Venus na drodze do finału ma przed sobą już tylko jedną przeszkodę, a będzie to jej rodaczka, młodsza o 11 lat Coco Vandeweghe.
Urodzona w Nowym Jorku Vandeweghe to obecnie 35. rakieta świata. Dzięki pokonaniu Hiszpanki Garbine Muguruzy po raz pierwszy w karierze zameldowała się w półfinale Wielkiego Szlema. Dotychczas mogła pochwalić się tylko ćwierćfinałem Wimbledonu z 2015 roku.
O ile jeszcze w pierwszym secie pojedynku w Melbourne Hiszpanka toczyła z Vandeweghe dość wyrównany bój, to już w drugiej partii na korcie niepodzielnie rządziła (niżej notowana) Amerykanka. Była skuteczna zarówno z forehandu, jak i backhandu, a jej mocna i precyzyjna gra nie pozwoliła Muguruzie na zdobycie ani jednego punktu.
Teraz obie Amerykanki: Williams i Vandeweghe powalczą ze sobą o awans do wielkiego finału. Dotychczas grały przeciwko sobie tylko raz: w poprzednim sezonie w Rzymie Williams wygrała 6:4, 6:3.
Przy okazji warto poświęcić chwilę uwagi wyjątkowo usportowionej rodzinie Vandeweghe. Jej dziadek w latach 50. minionego wieku grał w lidze NBA w barwach New York Knicks. Wyjątkową postacią jest również mama tenisistki, która reprezentowała USA na igrzyskach olimpijskich w 1976 i 1984 roku: za pierwszym razem jako pływaczka, a 8 lat później jako siatkarka.
Teraz to Coco stoi przed szansą na wielki sportowy sukces, ale na jej drodze stanie jedna z największych amerykańskich tenisistek w historii. Z drugiej strony, w półfinale takiej imprezy lepiej trafić na Venus niż na Serenę...
(e)