Parlament Cypru przyjął trzy ustawy, które mają pozwolić na uratowanie sektora bankowego wyspy oraz uzyskanie pakietu pomocowego od strefy euro i MFW. Jeden z aktów dotyczy uporządkowanej restrukturyzacji zadłużonych banków cypryjskich, na mocy której rząd może podzielić je na "dobre" i "złe" banki.
Według przedstawicieli cypryjskich władz nowe prawo najprawdopodobniej zostanie w pierwszej kolejności zastosowane do dwóch największych - i najbardziej zagrożonych upadkiem - pożyczkodawców na wyspie, Laiki Popular Bank oraz Bank of Cyprus. Ma to ich zdaniem umożliwić uporządkowaną restrukturyzację tych instytucji bez strat po stronie drobnych posiadaczy. Agencja AP pisała wcześniej, że w razie uchwalenia tej ustawy właściciele wkładów powyżej 100 tys. euro w Laiki mogą stracić do 30 proc. swych depozytów.
We wcześniejszych głosowaniach parlament przyjął dwie inne ustawy. Pierwsza pozwala na utworzenie funduszu solidarnościowego, opartego na dochodach z eksploatacji złóż gazu, emisji obligacji i innych aktywach. Jego zadaniem będzie zebranie funduszy mających zagwarantować Cyprowi pomoc zagraniczną. Druga ustawa umożliwia rządowi na okresowe wprowadzenie kontroli przepływów kapitałowych.
Rząd Cypru musi zebrać 5,8 mld euro, co jest warunkiem otrzymania pakietu pomocowego od UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jeśli do poniedziałku władze w Nikozji nie przygotują wiarygodnego planu ratowania banków, Europejski Bank Centralny odetnie finansowanie dla banku centralnego wyspy, który zapewnia płynność Laiki i Bank of Cyprus. Oznaczałoby to de facto ich upadek.
Na Cyprze zamknięto tymczasem wszystkie banki. Nie będą otwarte co najmniej do poniedziałku włącznie. To oznacza, ze jedynym źródłem pieniędzy są bankomaty. To nie jest jednak takie proste. Maszyny są bowiem opróżniane w kilkadziesiąt minut, bo przy każdej ustawiają się gigantyczne, nawet całonocne kolejki. Ludzie mogą wypłacić maksymalnie 260 euro dziennie. Kto nie ma gotówki, musi kupować "na zeszyt". Zresztą nawet jeśli ktoś ma pieniądze, to nie ma za bardzo co za nie kupić. Z wielu sklepów poznikały podstawowe produkty. Od ryżu, cukru do baterii. Nowych nie ma, bo sklepy nie mają z czego opłacić dostaw. Problemem jest także zatankowanie samochodu. Paliwo jest racjonowane. Włsąciciele stacji wprowadzili także zasadę płacenia z góry, bo iektórzy klienci uciekali z paliwem.