Wielu amerykańskich ekspertów wojskowych jest zdania, że trwająca od miesięcy ukraińska ofensywa nie potoczyła się tak, jak oczekiwano. "Spodziewam się, że nie zobaczymy drugiej takiej przez długi czas - jeśli w ogóle - w tej wojnie" - mówi pragnący zachować anonimowość analityk Pentagonu. Wiele wskazuje na to, że nadchodzący rok będzie dla Ukrainy trudny i ponury.
Myślę, że generalny pogląd w USA jest taki, że to nie była katastrofa, bo ostatecznie straty były ograniczone, ale była to zmarnowana szansa w krytycznym momencie. Spodziewam się, że nie zobaczymy drugiej takiej przez długi czas - jeśli w ogóle - w tej wojnie - mówi PAP pragnący zachować anonimowość analityk Pentagonu, odnosząc się do trwającej od miesięcy ofensywy Sił Zbrojnych Ukrainy.
Jak dodaje, oczekuje, że nadchodzący rok będzie dla Ukrainy trudny i ponury, wobec niepewnego wsparcia politycznego i finansowego z USA, zapasów amunicji, które nie wystarczą na kolejną dużą ofensywę w najbliższym czasie oraz problemami z wyszkoleniem i dostępnością żołnierzy. Jeśli najbliższy rok zostanie dobrze wykorzystany, to może być szansą na zregenerowanie sił ofensywnych i podtrzymanie presji na kluczowe obszary, takie jak Krym - mówi rozmówca PAP.
Według niego, nadchodzący okres będzie korzystniejszy dla Rosji, która w przyszłym roku zbierze owoce rozbudowy linii produkcyjnych amunicji artyleryjskiej. Znaczącą zmianą - a nawet być może "game changerem", o ile dostawy zostaną podtrzymane - jeśli chodzi o układ sił były też dostawy z Korei Północnej, która dotychczas dostarczyła Rosji setki tysięcy sztuk amunicji.
Ludzie niesłusznie zbywają tę zmianę jako marginalną. Pjongjang ma znaczący przemysł obronny i duże zapasy. To nie jest tak - jak z niewiadomych względów wydają się myśleć niektórzy - że tam nie wiedzą, jak się wytwarza pociski - mówi ekspert. Dodaje jednak, że nie spodziewa się, by Rosja była w stanie sama podjąć się dużej ofensywy, choć jej działania pod Awdijiwką - mimo że nieudane - pokazują, że rezerwy ludzkie i materiałowe Moskwy mogą być większe, niż przypuszczano.
Tymczasem znaczącego wzrostu produkcji amunicji przez USA i Europę należy spodziewać się dopiero pod koniec przyszłego roku. Według Pentagonu, wtedy USA będą wytwarzały ok. 80 tys. pocisków miesięcznie, wobec ok. 28 tys. obecnie. Rosnącym problemem jest też dostępność amunicji do systemów obrony powietrznej, zwłaszcza systemów posowieckich. Ukraina posiada dużą liczbę posowieckich systemów, takich jak Buk czy Osa i przystępowała do wojny z dużymi zapasami amunicji, jednak teraz są już one na wyczerpaniu. Obiecującym sukcesem na tym polu był jednak projekt "FrankenSAM", tj. integracji Buków z zachodnimi pociskami powietrze-powietrze, których zapasy są spore.
Podobny, choć nieco bardziej optymistyczny ogląd sytuacji ma Philip Wasielewski, weteran Marines i CIA oraz analityk wojskowy think-tanku Foreign Policy Research Initiative.
W tej chwili nie sądzę, by którakolwiek ze stron mogła dokonać jakichś dużych postępów. Zdumiewa mnie jednak, że Rosjanie mimo wszelkich trudności wciąż są w stanie znaleźć żołnierzy, nowe posiłki i używać ich do ataków, jak pod Awdijiwką. Oni wciąż mają w sobie wiele potencjału do walki i nie będzie łatwo ich pokonać - powiedział PAP ekspert. Jak jednak dodał, od ukraińskich oficerów słyszał, że spodziewają się, że by przełamać Rosjan konieczne będą dwie lub trzy duże ofensywy, co oznacza dwa-trzy lata dalszych walk.
Mam wrażenie, że ukraińska strategia nie polega wyłącznie na odzyskiwaniu terytoriów, ale na osłabianiu rosyjskiej armii od środka, atakując jej zdolności zaopatrzenia. To będzie miało znaczenie zwłaszcza podczas długiej zimy, która bez odpowiednich zapasów może być zabójcza dla morale. A to wydaje się najsłabszy punkt rosyjskiej armii - zaznacza ekspert.
Według Daniela Frieda, byłego ambasadora USA w Polsce i eksperta Atlantic Council, mimo fiaska ofensywy lądowej, sukcesem była kampania głębokich uderzeń Ukrainy, m.in. na rosyjską Flotę Czarnomorską i Krym, czego wynikiem było wypchnięcie znacznej części floty. To pokazuje, że Ukraina nadal jest w stanie czynić postępy - zaznacza.
Być może jednak najważniejsze rzeczy dla ukraińskich perspektyw będą dziać się z dala od pola bitwy, w korytarzach amerykańskiego Kapitolu. Tam ważą się obecnie losy pakietu wydatków ponad 60 mld dolarów związanych ze wsparciem dla Ukrainy. Tam - podobnie jak na polu bitwy - jak na razie trwa impas.
Nowy spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson zapewnił co prawda, że Ameryka "nie opuści" Ukrainy, ale jednym z jego pierwszych kroków było wykrojenie z pakietu wydatków na pomoc dla Ukrainy, Izraela, państw Indo-Pacyfiku części dla Izraela i przegłosowanie jej osobno, zostawiając resztę na później.
Co więcej, stanowczo przeciwko dalszej pomocy Ukrainie sprzeciwia się stosunkowo niewielka, lecz kluczowa grupa kongresmenów skrajnej prawicy. Kolejna grupa Republikanów chce uchwalić środki jedynie na wsparcie militarne dla Kijowa, pomijając niemal 12 mld pomocy gospodarczej. W reakcji na to stanowisko, szefowie Departamentów Stanu, Skarbu i Obrony ostrzegli w liście, że bez zasilenia ukraińskiego budżetu Ukraina może nie być w stanie dalej się bronić.
Wyraźnie widać, że polityka wokół Ukrainy stała się znacznie bardziej skomplikowana. Nowy spiker rozdzielił pomoc dla Ukrainy i Izraela. To nie jest poważne. Widzimy, że Republikanie w Izbie znajdują się mentalnie w takim własnym politycznym układzie odniesienia, który ma jeszcze mniej wspólnego z rzeczywistością, niż zwykle - mówi Fried. Dodaje jednak, że inaczej sytuacja przedstawia się w Senacie, gdzie lider partii Mitch McConnell mocno opowiada się za dalszą pomocą.
Myślę, że Senat w tym względzie pozostanie poważny, ale pytanie brzmi: czy Izba też spoważnieje, kiedy już skończy się ten ich polityczny performance? Nie wiem. Myślę, że jest szansa, że Reaganici wśród Republikanów powiedzą w końcu "dość". Ale nie jestem tego pewny, bo sytuacja polityczna w tym momencie nie jest w dobrym miejscu - dodaje.