Sobotni mecz z Czechami zdecyduje, czy reprezentacja Polski awansuje do ćwierćfinału piłkarskich mistrzostw Europy. Przemysław Tytoń, który zastąpił w bramce Wojciecha Szczęsnego, popisał się kilkoma świetnymi interwencjami w starciu z reprezentacją Rosji. Po spotkaniu trener Franciszek Smuda dał jednak do zrozumienia, że w ostatnim meczu fazy grupowej do podstawowego składu wróci bramkarz Arsenalu Londyn. "To szkoleniowiec podejmuje decyzję. Gram wtedy, kiedy trener daje mi szansę" - mówi Tytoń.
Kto zagra w meczu z Czechami?
O to trzeba pytać trenera, ja starałem się wykonać swoją robotę i to czego ode mnie oczekuje trener i drużyna.
Czujesz, że tym występem udowodniłeś, że jesteś numerem jeden?
Nie myślę o tym. Szkoleniowiec podejmuje decyzje, gram wtedy, kiedy trener daje mi szansę.
Co powiedział wam trener po meczu?
Emocje były inne niż po meczu z Grecją, choć też wywalczyliśmy jeden punkt. Po tamtym spotkaniu czuliśmy niedosyt. W meczu z Rosją stworzyliśmy kilka sytuacji i ten punkt jest dla nas bardzo ważny w kontekście meczu z Czechami. Dodał nam wiary.
Jak myślisz, co działo się z drużyną między 20 a 45 minutą? Był to taki okres słabszej gry?
Nie patrzę na zegar, skupiam się na sobie, żeby dobrze się ustawić i pomóc drużynie. Są różne momenty spotkania i trzeba je akceptować. Nawet, jeśli popełniliśmy kilka błędów, to zdołaliśmy się podnieść. Druga połowa była dobra dla oka i dała nam dobry rezultat.
W pierwszej połowie miałeś za plecami rosyjskich kibiców, słyszałeś ich doping?
Nie, myślałem że to nasi kibice. A tom że było paruset kibiców z Rosji, nie miało znaczenia.
Jak z twojej perspektywy wyglądała bramka Błaszczykowskiego?
Świetne uderzenie, potem szał kibiców, ja też chciałem wyskoczyć, cieszyć się, jakby to był finał. Ale - tak jak mówiłem - ten punkt jest dla nas bardzo ważny i z tego trzeba się najbardziej cieszyć.
Do awansu potrzebujecie zwycięstwa z Czechami, uda się?
Tak, jesteśmy pełni wiary, ten mecz dodał nam pewności siebie i cieszymy się, że polska drużyna w ostatnim meczu może rozstrzygnąć losy awansu.
Na turniejach zawsze najważniejszy był bramkarz, a teraz? Zawodnicy z pola?
W meczu z Rosją bohaterem była cała drużyna, nikt nie wyróżniał się ponad innych. Dobrze zagrał Boenisch, przecież bramka Kuby padła po jego odbiorze.
Na co nas stać w turnieju?
Teraz skupiamy się na meczu z Czechami. Jeśli ich pokonamy, to jesteśmy w kolejnej rundzie.