Mam rozeznanie co do stanu Kim Dzong Una, ale nie mogę o tym na razie mówić. Życzę mu zdrowia - powiedział na konferencji prasowej prezydent USA Donald Trump, pytany o stan zdrowia północnokoreańskiego dyktatora. Od kilku dni pojawiają się plotki, że Kim Dzong Un nie żyje lub jest w stanie wegetatywnym.
Podczas briefingu Trump został zapytany przez dziennikarzy, czy posiada informacje dotyczące stanu zdrowia Kim Dzong Una.
Nie mogę wam powiedzieć dokładnie. Tak, mam dobre rozeznanie, ale nie mogę o tym na razie mówić. Życzę mu zdrowia, mieliśmy dobre relacje z Kim Dzong Unem - powiedział prezydent USA.
Jeśli nie byłbym prezydentem, to bylibyśmy w stanie wojny z Koreą Północną. Mogę wam powiedzieć, że się tego spodziewał. Liczę, że czuje się dobrze. Wiem, jak się czuje, relatywnie rzecz biorąc - dodał.
Zobaczymy, prawdopodobnie więcej dowiecie się w niedalekiej przyszłości - podkreślił Trump. Chwilę później dodał, że nikt nie wie, gdzie północnokoreański przywódca przebywa.
W ostatnich dniach w mediach zaczęły pojawiać się spekulacje dotyczące stanu zdrowia Kim Dzong Una. Dyktator nie był widziany od 11 kwietnia, nie pojawił się m.in. na rocznicy urodzin swojego dziadka Kim Il Sunga 15 kwietnia - ten dzień uważany jest za jedno z największych świąt w kraju.
Niektóre media podawały, że Kim Dzong Un przeszedł operację serca. Według źródeł, północnokoreański przywódca jest albo w stanie wegetatywnym, albo nie żyje.
Doradca prezydenta Korei Południowej Mun Czung-in powiedział, że Kim Dzong Un "żyje i ma się dobrze". Zdaniem południowokoreańskiego wywiadu, dyktator przebywa w swojej posiadłości w Wonsan. Zdjęcia satelitarne wskazują, że w pobliżu luksusowego kompleksu stoi osobisty pociąg Kim Dzong Una.
W poniedziałek państwowe media Korei Północnej poinformowały, że Kim Dzong Un "składa podziękowania" robotnikom budującym strefę turystyczną w rejonie Wonsan.
W związku ze spekulacjami o śmierci dyktatora, eksperci i media zaczęli się zastanawiać, kto mógłby przejąć władzę w Korei Północnej.
Zgodnie z panującymi w kraju zasadami, następcą Kim Dzong Una musi być ktoś z rodziny Kimów. Sam północnokoreański lider ma najprawdopodobniej trójkę dzieci, z czego najstarszy syn nie ma nawet 10 lat.
Prawdopodobnie najsilniejszy mandat miałaby młodsza siostra Kim Dzong Una, 31-letnia Kim Jo Dzong. W rządzie odpowiada za propagandę i budowę wizerunku medialnego brata. Choć zdecydowanie ma wpływ na politykę zagraniczną, to nie wiadomo, ile dokładniej znaczy wewnątrz swojego kraju. Ciężko też określić, jak patriarchalna Korea Północna zareagowałaby na dyktatorkę.
Kandydatem do "tronu" mógł być Kim Pyong Il, przyrodni brat Kim Dzong Ila. W przeszłości był on ambasadorem Korei Północnej w Polsce i Czechach. Wielokrotnie spekulowano, że jego zesłanie do Europy Wschodniej było związane z chęcią odsunięcia go od możliwości przejęcia władzy w kraju.
Teoretycznie władzę mógłby też objąć starszy brat Kim Dzong Una - Kim Dzong Czol. Problemem w jego przypadku jest jednak to, że nie pełni on żadnej istotnej funkcji. Zdaniem dyplomatów, prowadzi spokojnie życie w Pjongjangu, gdzie gra na gitarze.