"Oczywiście będziemy dążyć do tego, by powołać rząd, ale nie wiadomo, czy to się uda" - powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl szef klubu parlamentarnego PiS i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
Terlecki był pytany o ocenę sytuacji, gdy "nominalnie po raz trzeci z rzędu PiS wygrało wybory parlamentarne, ale jednak samodzielnej większości tym razem mieć nie będzie".
Za wcześnie, by w tej chwili coś jeszcze przesądzać. Oczywiście będziemy dążyć do tego, by powołać rząd, ale nie wiadomo, czy to się uda. Opozycja też będzie miała kłopot, bo ich łączyła nienawiść do PiS-u, a teraz będą musieli się dogadać co do jakiegoś wspólnego programu i podziału stanowisk. Z tym może być niełatwo - ocenił polityk PiS.
Pytany czy - jego zdaniem - jeśli prezydent powierzy Mateuszowi Morawieckiemu misję powołania rządu - to ma to szansę się udać, Terlecki stwierdził, że "szansa zawsze jest, ale będzie to bardzo trudne". Niemniej spróbujemy - zapewnił.
Na uwagę, że o koalicjanta będzie PiS-owi bardzo trudno i być może w tej roli mogłaby wystąpić Konfederacja, ale to i tak zbyt mało "szabel", Terlecki zaznaczył, że liczy się nie tylko "liczba szabel" Konfederacji. To za mało, a poza tym to też pytanie, kto tam od nich wszedł - tego dokładnie nie wiemy - zauważył.
Dopytywany, czy PiS "bardziej rozważa" wariant porozumiewania się z konkretnymi posłami z innych partii, szef klubu PiS stwierdził, że "wszystko jest możliwe". Musimy zaczekać na ostateczne wyniki i wówczas zastanowić się, co robić dalej - zaznaczył.
Terlecki pytany, czy "wynik wyborczy PiS-u za sukces, czy jest jednak niedosyt", stwierdził, że "z jednej strony jest oczywiście sukces". Bo nie tylko wygrywamy po raz trzeci wybory parlamentarne, ale w sumie to już jest nasze ósme zwycięstwo, tyle że tym razem takie nieskuteczne. Pytanie, czy uda się to przekuć w realne zwycięstwo, a nie tylko statystyczne - powiedział Terlecki.
Z pewnością nie będziemy łatwą, łagodną i zgodliwą opozycją, gdybyśmy rzeczywiście zostali opozycją. Natomiast teraz za wcześniej jest mówić o konkretnym planie działania na wypadek, gdyby nie udało się stworzyć rządu - dodał polityk PiS.
Terleckiego pytano o wariant, w którym to obecna opozycja przejmie władzę; dopytywano, czy spodziewa się, że w jego ramach lider KO Donald Tusk zostanie premierem. Skoro wygrali, to jest logiczne, że to Donald Tusk będzie premierem i nie odda tego nikomu innemu. Pytanie, czy na to zgodzą się przystawki KO, czyli Trzecia Droga i Lewica. Jest kwestia tego, czy poprą rząd, w którym wszystkie decyzje będą podejmowane w PO - powiedział.
Dopytywany, czy bierze pod uwagę scenariusz, w którym obecna opozycja utworzy wspólny rząd, ale potem się ze sobą pokłóci i doprowadzi do jego rozpadu Terlecki uznał, że to "całkiem możliwe".
Proszony o ocenę rezultatu referendum, Terlecki stwierdził, że "jak na polskie realia wynik tego referendum jest dobry". Do tej pory referenda raczej się nie sprawdzały. Na frekwencję duży wpływ miała akcja opozycji, która wyglądała w ten sposób, że członkowie komisji usiłowali wpłynąć na decyzje wyborców, sugerując, że tej trzeciej karty można nie wziąć. Mieliśmy setki czy nawet tysiące interwencji w tej sprawie - przekazał.
Dopytywany, czy pytania w niektórych komisjach o to, czy chce się wziąć wszystkie trzy karty do głosowania, "aż tak bardzo wpłynęły na jego frekwencję, Terlecki ocenił, że "to mogło mieć wpływ". Pytanie, czy aż w 10 proc. przypadków potrzebnych do tego, by referendum było ważne; tego jednak nigdy się nie dowiemy - zaznaczył.