Po wyroku Sądu Najwyższego, który stwierdził, że zajmująca się sprawami sędziów Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem, narzuca się pytanie o losy trwających postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. Prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia prof. Krystian Markiewicz - który sam ma kilkadziesiąt zarzutów postawionych przez rzeczników dyscypliny - mówi wprost, że "nie ma potrzeby", by stawiał się przed Izbą Dyscyplinarną. "Równie dobrze mógłbym się stawiać przed Klubem Sympatyków Białego Misia w Zakopanem" - komentuje.
Sędziowie Izby Pracy Sądu Najwyższego - którym Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej powierzył zbadanie legalności działania Krajowej Rady Sądownictwa i Izby Dyscyplinarnej SN - orzekli dzisiaj, że KRS nie daje wystarczających gwarancji niezależności od organów władzy ustawodawczej, a Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie jest sądem w rozumieniu prawa UE - a przez to nie jest sądem w rozumieniu prawa krajowego.
Po tym orzeczeniu - które dla reformy wymiaru sprawiedliwości wdrażanej od kilku lat przez rząd Prawa i Sprawiedliwości stanowi potężny cios - pojawiło się pytanie o to, kto ma rozpatrywać trwające postępowania dyscyplinarne sędziów.
Jednym z takich sędziów jest szef Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia prof. Krystian Markiewicz, któremu choćby w tym tygodniu rzecznik dyscyplinarny postawił zarzuty popełnienia 55 przewinień dyscyplinarnych.
Sędzia Markiewicz już wcześniej zapowiadał, że nie zamierza składać wyjaśnień przed upolitycznionymi rzecznikami dyscyplinarnymi - za niestawienie się w charakterze świadka przed rzecznikiem również ma zresztą zarzuty dyscyplinarne - ale był gotów stawać przed sądem.
Po dzisiejszym wyroku SN prezes Iustitii powtarza: "Przed sądami będę się stawiał".
"Przed Izbą Dyscyplinarną - nie ma takiej potrzeby. Równie dobrze mógłbym się stawiać przed Klubem Sympatyków Białego Misia w Zakopanem - mniej więcej tak to należy porównywać" - komentuje sędzia Markiewicz w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Tomaszem Skorym.
Mówiąc zaś serio, szef Iustitii czeka na ustawowe ustanowienie takiego systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej, który byłby wolny od wad.