Jak donoszą argentyńskie służby, trzy osoby zginęły, a 31 zostało rannych w wyniku świętowania w argentyńskich miastach zwycięstwa piłkarzy tego kraju na zakończonych w niedzielę mistrzostwach świata w Katarze. Prowadzona przez selekcjonera Lionela Scaloniego drużyna pokonała w finale po rzutach karnych Francję.
Najwięcej ofiar, jak podały argentyńskie służby, to kibice, którzy brali udział w świętowaniu na ulicach Buenos Aires. Dwie śmiertelne ofiary to osoby, które spadły z dużej wysokości i odniosły poważne obrażenia.
Także większość rannych osób stanowią kibice, którzy zostali ranni w efekcie upadków, m.in. z drzew, lamp ulicznych czy wiaduktów.
Według stołecznych dzienników "La Nacion" i "Clarin", z powodu licznych ofiar w kilku miejscach kraju samorządowcy odwołali zaplanowane wydarzenia służące uczczeniu triumfu argentyńskich piłkarzy.
W Buenos Aires, gdzie na ulice wyległo ponad 4 mln osób, w tym liczni przybysze pragnący zobaczyć przejazd przez miasto piłkarzy Argentyny, we wtorek i środę doszło do zamieszek. W trakcie starć z policją funkcjonariusze zatrzymali 9 osób.
Argentyńskie media prześcigają się w publikowaniu nietypowych zachowań rodzimych kibiców. Wśród nich jest m.in. pozdrawiająca piłkarzy na ulicach stolicy kobieta, która w szale radości zdjęła z siebie ubranie i bieliznę, a także kibic, który urwał sygnalizację świetlną.
Media wskazują, że na ulice argentyńskich miast wylegli świętować sukces Lionela Messiego i jego kolegów także osoby z elektronicznymi bransoletami, podlegający aresztowi domowemu.
W niedzielę reprezentacja Argentyny po raz trzeci w historii została mistrzem świata w piłce nożnej. W finałowym meczu turnieju, rozegranym na stadionie w Lusajl, zespół "Albicelestes" pokonał Francję po rzutach karnych. Po 90 minutach był remis 2:2, a dogrywka, która zakończyła się wynikiem 3:3, także nie przyniosła rozstrzygnięcia.