Przez prawię godzinę Beata Sawicka wygłaszała ostatnie słowo przed sądem w Warszawie. Wyrok w sprawie byłej posłanki PO oskarżonej o korupcję ma zapaść 16 maja. "Jeśli chce się upodlić kobietę, najprościej uderzyć w jej seksualność" - powiedziała w sądzie Sawicka.

REKLAMA

Była posłanka PO oskarżyła prokuratorów o to, że są politykami PiS-u, służby specjalne o prowadzenie przeciwko niej wyrachowanej gry, a całą sprawę starała się przedstawić jako działanie wymierzone w liderów PO, z którymi się przyjaźniła. Odebrano mi godność, odarto z intymności, skrzywdziło mnie demokratyczne państwo, to polityczne barbarzyństwo - powiedziała Beata Sawicka, która poprosiła sąd o uniewinnienie. Uniewinnienie to dar na dalsze życie. Ja nie chcę umierać za politykę - podkreśliła.

Działania wymierzone w Tuska i Schetynę

Sawicka podkreśliła podczas swojej prawie godzinnej mowy, że wydano na nią polityczne zlecenie. Musiało być zapotrzebowanie polityczne na znalezienie "haków" w opozycji. Nie ja byłam celem, lecz Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, rodzina Wałęsów i nadzorujący służby poseł Marek Biernacki. To na nich się zasadzano. Ja to przeżyłam. Barbara Blida tego nie przeżyła. Andrzej Lepper tego nie przeżył. Czuję się pionkiem w wielkiej grze sił specjalnych - powiedziała była posłanka PO. Jak dodała, "osoby, które linczowały rodaczkę, teraz tak troszczą się o Julię Tymoszenko".

Według Sawickiej w historii z nią i agentem Tomkiem w rolach głównych wykorzystano odruchy jej serca i przyjaźni. Jeśli chce się upodlić kobietę, najprościej uderzyć w jej seksualność. Niestety dla mnie okazało się, że z grupy kobiet w PO ja okazałam się prymuską, którą wykorzystano. Teraz widzę tę perfidię, gdy oceniam na chłodno zimne wyrachowanie i planowanie działań. Wielokrotnie robiła to partia Prawo i Sprawiedliwość - powiedziała.

Biznes to nie moja działka

Była posłanka PO przekonywała w sądzie, że nie mogła planować wzięcia łapówki bo nie zna się na biznesie. Biznes to było dla mnie środowisko fałszywe. Gdy poznawałam Tomasza Piotrowskiego (agenta Tomka), był zagubionym, biednym człowiekiem, sierotą. Nie wiedziałam, że jest biznesmenem o rozległych kontaktach w kraju i na świecie. Połączyły nas wspólne losy. Wychowywałam się bez ojca - tłumaczyła.

Krótka historia posłanki Sawickiej

Prokurator żąda dla Beaty Sawickiej pięciu lat więzienia i 54 tys. zł grzywny. Była posłanka PO jest oskarżona o powoływanie się na wpływy w instytucjach, przyjęcie łapówki i podżeganie do skorumpowania burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego. Dla burmistrza oskarżonego o przyjęcie łapówki od udających biznesmenów agentów CBA prokurator zażądał kary 3,5 roku więzienia i 36 tys. zł grzywny.

Zdaniem obrońców Sawickiej, operacja CBA była nielegalna i sąd powinien to stwierdzić w wyroku. Jak podkreślili, CBA nie miało przesłanek - wiarygodnej informacji o przestępstwie Sawickiej - nie powinno było więc wszczynać operacji przeciwko niej. Adwokaci twierdzą również, że udający biznesmena agent Tomek uwiódł Sawicką.

Ówczesna posłanka PO została zatrzymana w październiku 2007 roku. Szczegóły sprawy nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami. Sawicka twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta. Uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia, inwigilując ją i namawiając do przestępstwa.