Zaklinanie rzeczywistości przez rzecznika rządu na nic się zdało. W niedzielę wieczorem ponownie przestały działać rządowe i sejmowe strony internetowe. Witryny zablokowano w sobotę wieczorem. Udało się je odblokować w niedzielę rano, ale sukces był chwilowy.
W niedzielę wieczorem nie można było wejść na przykład na strony: Kancelarii Premiera, Sejmu, Ministerstwa Obrony, Ministerstwa Sprawiedliwości, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz PSL-u. Prawdopodobnie zablokowana została też prywatna strona rzecznika rządu.
Do ataku przyznała się w krótkim komunikacie na Twitterze międzynarodowa grupa hakerów Anonymous. Ma to być ostrzeżenie przed podpisaniem przez Polskę umowy ACTA. To porozumienie przeciw piractwu w internecie. Budzi jednak wiele kontrowersji, bo otwiera drogę do monitorowania również wielu legalnych treści. Hakerska grupa ostrzegła także nasz rząd, że opublikuje poufne dane, które zdobyła, jeśli Polska
podpisze międzynarodowe porozumienie dotyczące walki z naruszeniami własności intelektualnej ACTA.
Brak dostępu do stron internetowych premiera, Sejmu i prezydenta nie jest wynikiem ataku hakerów. W żaden sposób nie naruszono danych, które znajdują się na rządowych serwerach - twierdzi rzecznik rządu Paweł Graś. Według niego, to "olbrzymie zainteresowanie" tymi witrynami spowodowało problemy.
Choć rzecznik wykluczył atak hakerów, przyznał, że blokowanie stron było zamierzone. Podłączono programy, które "dobijają się" do danej strony i nie wszystkie serwery wytrzymały - tłumaczył.
Prawdopodobnie w drugiej połowie roku pojawią się prezydenckie propozycje na temat bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni. Teraz Biuro Bezpieczeństwa Narodowego przeprowadza analizy z tym związane - ujawnił szef BBN, generał Stanisław Koziej.
Będziemy proponowali różne praktyczne rozwiązania systemowe, organizacyjne, czy techniczne, które będą uodparniać system kierowania państwem na zagrożenia w cyberprzestrzeni - mówił Koziej.
Szef Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Michał Boni poinformował, że w poniedziałek dojdzie do spotkania ws. międzynarodowego porozumienia dotyczącego walki z naruszeniami własności intelektualnej ACTA. W spotkaniu poza nim samym i premierem Donaldem Tuskiem wezmą także udział szefowie Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Politycy mają jeszcze raz przeanalizować dobre i złe strony międzynarodowego porozumienia ACTA i zastanowić się, na ile nie podpisanie dokumentu może zaszkodzić naszemu wizerunkowi. Chcą też dowiedzieć się, co zamierzają zrobić inne kraje.
We wtorek polskie rząd ma podjąć decyzję, czy podpisze międzynarodowe porozumienie przeciwko piractwu w internecie. Sprawa nie jest jednak przesądzona, bo sprzeciwiają się temu internauci. Polska strona "Nie dla ACTA" miała w niedzielę rano na Facebooku ponad 160 tys. fanów. Liczba jednak cały czas rośnie.
ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement) to układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego ma dołączyć UE.
Polska ma podpisać ACTA 26 stycznia w Tokio. Rząd przyjął już uchwałę o udzieleniu zgody na podpisanie ACTA i o warunkach jej wykonania. Porozumienie ACTA zostało zaakceptowane przez Komisję Europejską i Radę Unii. Czeka obecnie na ratyfikację przez Parlament Europejski. Podpisanie umowy przez poszczególne kraje - w tym przez Polskę - oznacza jednak zgodę na zmianę niektórych przepisów karnych.
Według artykułu 39. ACTA ostateczną datą na jego podpisanie jest 31 marca 2013 roku.