Aukcja internetowa biletu na Euro z puli rządowej to nie jest jednostkowy przypadek! To nowe fakty w sprawie ujawnionej wczoraj przez naszego dziennikarza Mariusza Piekarskiego. Informowaliśmy, że w sieci z kilkukrotnym przebiciem można kupić wejściówki urzędników na jutrzejszy półfinał w Warszawie.
Bilety z napisem "Government of Poland" - jak ustalił reporter RMF FM - można było kupić m.in. na ćwierćfinałowy Niemcy - Grecja w Gdańsku. Wejściówki zamiast 600 złotych kosztowały 550 dolarów. "Chętni" mogli także skusić się na mecz grupowy w Poznaniu: Włochy - Chorwacja.
Wiele wskazuje na to, że dystrybutorem wszystkich rządowych biletów jest ten sam urzędnik, który teraz próbuje sprzedać po 1200 dolarów bilety na czwartkowy półfinał. Wszystkie wejściówki na piłkarskie spotkania umieszczone zostały bowiem na tym samym koncie na amerykańskim portalu aukcyjnym. Dzięki temu łatwiej będzie dojść, do jakiego urzędu trafiła taka właśnie pula biletów.
Być może ktoś się będzie powtarzał albo któraś z instytucji. A to już nam coś powie - jeśli jest więcej sprzedawanych biletów - tłumaczy Katarzyna Kochaniak z resortu sportu. Jednocześnie zapewnia, że ministerstwo od wczoraj próbuje ustalić, kto sprzedaje rządowe bilety w internecie.
W sumie było około 2 tysięcy rządowych biletów; wejściówki trafiły do kilkunastu ministerstw, kancelarii i agencji rządowych. Nam udało się ustalić, że na sektor D1, w VIII rzędzie, na który oferowane są bilety na aukcji, w sumie wydano 35 miejscówek. A to znacząco zawęża krąg urzędów, do których trafiły bilety. Jeden z tropów prowadzi do Ministerstwa Sportu, które rozdzielało bilety z tzw. puli rządowej. Wskazywać ma na to fakt, że jeden z audytorów resortu wcześniej na tym samym amerykańskim portalu aukcyjnym sprzedawał bilety, m.in. na mecze polskiej reprezentacji podczas Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Według rzeczniczki ministerstwa to jednak na razie tylko poszlaka, a nie dowód.
Katarzyna Kochaniak z resortu zaznacza, że wystawione na aukcji wejściówki nie są do sprzedania.