MSZ w Moskwie rekomenduje Rosjanom opuszczenie Turcji. Rosja chce zablokować ruch turystyczny z Turcją, ale ogłaszając wojnę ekonomiczną, sama straci miliardy dolarów – zauważa korespondent RMF FM w Moskwie Przemysław Marzec. W kwestii zestrzelenia Su-24 każda ze stron pozostaje przy swojej wersji. Rosyjski premier zapowiada kroki wojskowe, dyplomatyczne i ekonomiczne.
Rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych zwróciło się do Rosjan przebywających w Turcji, by wrócili do kraju. "Ze względu na obecne zagrożenie terrorystyczne w Turcji ponawiamy nasz apel do rosyjskich obywateli, aby zrezygnowali z wizyty w Turcji, a znajdującym się tam z powodów osobistych rekomendujemy powrót do kraju" - ogłosił resort na stronie internetowej.
Turcja jest głównym celem wyjazdów turystycznych Rosjan - obok Egiptu; jednak wszelkie rosyjskie loty do Egiptu zostały wstrzymane po katastrofie rosyjskiego airbusa na Synaju 31 października. W 2014 roku do Turcji wyjechały ponad 3 miliony rosyjskich turystów.
Stanowisko resortu spraw zagranicznych poparł prezydent Władimir Putin. Co uczynić po takich tragicznych zdarzeniach, jak zniszczenie naszego samolotu i śmierć pilota? - pytał retorycznie. Zażądał od Turcji przeprosin, ukarana winnych i odszkodowania.
Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan już odmówił. Powtórzył groźbę, że zestrzelony zostanie każdy, kto naruszy turecką przestrzeń powietrzną. Dodał, że rosyjska maszyna została strącona "w automatycznej reakcji" i zgodnie z instrukcjami wydanymi tureckiej armii.
Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew zapowiedział, że po strąceniu przez siły tureckie rosyjskiej maszyny niektóre ważne wspólne projekty mogą zostać unieważnione, w wyniku czego tureckie firmy mogą stracić udział w rosyjskim rynku. W czwartek polecił ministrom przygotowanie propozycji w sprawie działań odwetowych wobec Ankary, w tym zamrożenia niektórych wspólnych inwestycji.
Ministrowie dostali dwa dni na przygotowanie propozycji sankcji. Już mówi się o zakazie korzystania z rosyjskiej przestrzeni dla tureckich linii lotniczych, o anulowaniu budowy gazociągu do Turcji, będzie nie tylko embargo na żywność, ale i na usługi tureckich firm.
We wtorek Turcja zestrzeliła rosyjski bombowiec Su-24, któremu zarzuciła naruszenie swej przestrzeni powietrznej przy granicy syryjsko-tureckiej. Moskwa twierdzi, że rosyjski samolot nie opuścił syryjskiej przestrzeni powietrznej.
Ankara twierdzi, że rosyjski samolot naruszył przestrzeń powietrzną Turcji mimo wielokrotnych ostrzeżeń. Opublikowano nagrania audio, w których pilot tureckiego F-16 ostrzega po angielsku zbliżający się samolot i nakazuje mu natychmiastową zmianę kursu.
Rosjanie nazwali nagranie "mistrzowską manipulacją".
Agencja Associated Press poinformowała, powołując się na rosyjskie media państwowe, że Rosja przerzuciła już do swej bazy Hmejmim w Syrii rakietowy system obrony przeciwlotniczej S-400 Triumf. System S-400 znajduje się więc w odległości zaledwie 50 km od granicy z Turcją. Jest on zdolny do zniszczenia celów, m.in. samolotów i rakiet, znajdujących się w promieniu 400 km.
Gazeta "Washington Post" oceniła, że pierwsze zestrzelenie rosyjskiego samolotu przez kraj członkowski NATO od 60 lat to efekt brawurowego i coraz bardziej niebezpiecznego zachowania reżimu prezydenta Putina.
Dziennik podkreśla, że od początku rosyjskiej operacji w Syrii we wrześniu rosyjskie samoloty wielokrotnie wlatywały w turecką przestrzeń powietrzną. "Bez wątpienia Putin liczył na to, że Turcja, jak inne kraje należące do NATO, nie ośmieli się odpowiedzieć siłą na jego prowokacje. Gdy okazało się, że się mylił, Putin jak niespodziewanie uderzony awanturnik zaczął uciekać się do kłamstw i oszczerstw" - podkreśla gazeta. Przypomina, że Putin po incydencie utrzymywał, że rosyjskie samoloty nie były w tureckiej przestrzeni powietrznej, że Turcja broni Państwa Islamskiego, że atak był "ciosem w plecy".
(j.)