"Trzeba pilnie wywieźć ukraińskie zboże z Polski, opróżnić magazyny i zbadać zboże, które zostało wprowadzone do obrotu" - mówią naszemu dziennikarzowi rolnicy z Mazowsza. Twierdzą, że rządowe dopłaty z rezerwy kryzysowej - obiecane 600 milionów złotych - to kropla w morzu potrzeb.
Pod koniec maja ubiegłego roku Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej podjęły decyzję o rocznej liberalizacji handlu w stosunkach UE-Ukraina.
W efekcie zniesiono należności celne oraz zawieszono kontyngenty taryfowe na produkty z Ukrainy. Była to odpowiedź Unii Europejskiej na rosyjską napaść, która uderzyła w gospodarkę Ukrainy.
Jak alarmują rolnicy, zboże z Ukrainy, które miało tranzytem przez Europę trafić do Afryki, zostaje w Polsce. Magazyny są przepełnione, a ceny zbóż lecą w dół. Polską pszenicę można dziś kupić po 700 zł za tonę, a na wiosnę 2022 r. kosztowała dwa razy tyle - wyliczają.
Zdaniem Tomasza Obszańskiego, przewodniczącego NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność", cytowanemu przez Rzeczpospolitą", pociągami i ciężarówkami wjechało do nas ok. 3 miliony ton zboża z Ukrainy. Krajowa Administracja Skarbowa twierdzi, że nie ma danych o ilości wwiezionego zboża.
Rząd obiecał dopłaty z rezerwy kryzysowej - 600 milionów złotych. To kropla w morzu potrzeb - przyznają rolnicy i zaznaczają, że pomoc nie jest wystarczająca, bo ich straty z powodu zalania polskiego rynku ukraińskim zbożem i spadki cen z tym związane są wielokrotnie wyższe niż zaproponowane przez rząd dopłaty.
To może być 660 złotych do hektara, a my tracimy 3-3,5 tysiąca na pszenicy - zaznaczają rolnicy z powiatu płockiego.
W gospodarstwach zalega pszenica i rzepak: w granicach 400 ton pszenicy i 200 ton rzepaku. Jeżeli dziś chcielibyśmy to sprzedać to strata jest czterysta tysięcy - wylicza Dariusz Myzia i dodaje, że pilnie trzeba zbadać jakość zboża, które wypełniło polskie magazyny.
Niektóre normy są przekroczone. Np. normy mykotoksyn są przekroczone czterokrotnie. Gwarantuję, że najlepsza pszenica wyjedzie z Polski, a to co najgorsze zostanie. My to zjemy - zaznacza.
Jak przypomina "Rzeczpospolita", UE stosuje restrykcyjne zasady uprawy zbóż, Ukraina już nie. A do uprawy zbóż w zależności od jego przeznaczenia są stosowane inne środki chemiczne. Co jest w ukraińskim zbożu, nie wiadomo.
Podczas rozmów z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim na pewno będziemy poruszali temat zboża ukraińskiego i różnych artykułów rolnych - zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. Jak dodał, nie chce, by jakikolwiek handel z Ukrainą destabilizował polski rynek.
O zaplanowanej na środę oficjalnej wizycie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Polsce - na zaproszenie prezydenta Andrzeja Dudy - poinformował w poniedziałek w RMF FM szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz.
Jak zapowiedział, prezydent Zełenski spotka się z prezydentem Andrzejem Dudą, by porozmawiać na temat kwestii bezpieczeństwa, gospodarczych czy politycznych i historycznych. Ukraiński prezydent ma również rozmawiać z premierem Mateuszem Morawieckim oraz na Zamku Królewskim w Warszawie spotkać się z Polakami i mieszkającymi w Polsce Ukraińcami.
Na stół wyłożyliśmy już notyfikowane 600 mln zł, czyli dopłaty do pszenicy i do kukurydzy. Oprócz tego już jest decyzja Komisji Europejskiej z tak zwanej rezerwy kryzysowej żywnościowej - 29,5 mln euro plus do tego sto procent możemy dołożyć z budżetu państwa, z tzw. wsparcia krajowego - mówił w rozmowie 7 pytań o 7.07 w internetowym Radiu RMF24 wiceminister rolnictwa i poseł PiS Rafał Romanowski.
Jak zaznaczył, w Komisji Europejskiej dyskutuje się "o kolejnych ok. 30 mln euro plus do tego sto procent".
Rolnicy domagają się od rządu wprowadzenia ceł na ukraińskie zboże, udrożnienia kanałów eksportu zboża z Ukrainy, interwencyjnego skupu zbóż - mówili na konferencji politycy PSL oraz przedstawiciele rolników.
We wtorek w Sejmie na konferencji prasowej wystąpili wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski, europoseł PSL Jarosław Kalinowski oraz kilku rolników z woj. mazowieckiego.
Jak mówił Zgorzelski, "po kraju rozlewa się fala protestów rolniczych, tymczasem minister rolnictwa i jego współpracownicy schowali głowę w piasek".