"Nie będzie łatwo uruchomić klauzuli bezpieczeństwa, czyli przywrócić cła na ziarno importowane z Ukrainy" - mówią unijni urzędnicy, z którymi rozmawiała w Brukseli dziennikarka RMF FM. Jak powiedział jeden z unijnych urzędników, "przede wszystkim trzeba będzie uwodnić, że ten import ma negatywny wpływ na cały unijny rynek, a nie tylko na jego część". A problem polega na tym, że nadmierny import ziarna dotyka tylko kraje sąsiadujące z Ukrainą, a więc Polskę, Rumunię, Bułgarię, Węgry i Słowację. Nie mają tego problemu np. Portugalia czy Hiszpania, które chętnie importują tanie zboże z Ukrainy, bo były dotknięte suszą.
Przywrócenie ceł na ziarno z Ukrainy wymagać będzie uwodnienia, że import wywołuje problem na całym unijnym rynku, a nie tylko w jednym regionie.
Jak usłyszała dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, więcej jest szans na obłożenie cłami np. mięsa drobiowego, bo problem z ukraińskim drobiem odczuwa cała Unia.
Kolejny problem to czas. Uruchomienie takiej klauzuli bezpieczeństwa to kwestia wielu miesięcy.
Najpierw musi zacząć obowiązywać nowe rozporządzenie przedłużające o rok - czyli do czerwca 2024 roku - bezcłowy handel z Ukrainą. Potem mogą upłynąć trzy miesiące na badanie sprawy. Jeżeli Polska złoży wniosek teraz (gdy obowiązuje obecne rozporządzenie zwalniające z cła ukraińskie towary), to okres ten będzie jeszcze dłuży - wyniesie 6 miesięcy.
W dodatku, jak usłyszała dziennikarka RMF FM, przywrócenie taryf celnych naruszyłoby zasadę solidarności z Ukrainą - a tego wiele krajów nie chce, choćby ze względów wizerunkowych. To jest nasze wsparcie dla kraju, który jest w stanie wojny - usłyszała Katarzyna Szymańska-Borginon.
Decyzję w tej sprawie podejmuje się w Radzie UE większością kwalifikowaną.
Komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski zadeklarował "gotowość do poparcia wszystkich wniosków polskich, jeśli chodzi o ograniczenie tego importu, bo jest rzeczywiście nadmierny". Zaznaczył jednak, że praktycznie wszystkie środki, jakimi dysponuje KE, zostały wykorzystane. Chodzi o użycie rezerwy kryzysowej.
Pierwsza transza to 56 mln euro, z czego dla Polski przypada 30 mln euro. Druga transza wynosi 75 mln euro - ile z tej kwoty jest przeznaczone dla Polski, tego jeszcze nie widomo - oraz na zgodę KE na pomoc publiczną, czyli wsparcie rolników z budżetu państwa. Komisarz zauważył, że już zgoda na uruchomienie rezerwy kryzysowej nie była łatwa, bo po raz pierwszy korzystało z niej tylko kilka krajów, a nie wszyscy.