Ministerstwo Finansów znów gra statystykami długu publicznego - alarmują ekonomiści. Chodzi o wypowiedź wiceministra Dominika Radziwiłła, który lakonicznie stwierdził w wywiadzie, że "trzeba uelastycznić procedury ostrożnościowe". Z wypowiedzi można wywnioskować, że wiceszef resortu chce albo zmienić progi ostrożnościowe, albo zmienić definicję liczenia długu publicznego.
Progi ostrożnościowe wyznaczają poziomy zadłużenia państwa, których przekroczenie oznaczałoby konieczność bardzo drastycznego zaciskania pasa. W takim wypadku czekałoby nas zamrożenie emerytur, cięcia wydatków na edukację czy służbę zdrowia.
Ministerstwo robi więc, co może, by przynajmniej na papierze obniżyć dług. A to niepokojąca praktyka. Częste zmiany w metodologii liczenia długu publicznego oczywiście budzą obawy, że jest to - powiedzmy - zabawa statystyką. No ,może nie zabawa, a gra - po to tylko, by uniknąć przekroczenia pewnych krytycznych poziomów - ocenia ekonomista Piotr Bielski.
Przypomnijmy, że ministerstwo próbowało już obniżać dług publiczny na papierze. W tym celu wyłączyło z niego fundusz drogowy. Między innymi temu samemu służyła też niedawna reforma emerytalna i ograniczenie OFE.
Teraz natomiast mówi się, że wśród propozycji może pojawić się zmiana wybierania kursu walut do obliczeń. Obecnie dług publiczny obliczany jest na podstawie kursu euro z 31 grudnia. Ministerstwo chce natomiast brać pod uwagę kurs średnioroczny. Pojawił się też inny pomysł: by tzw. prefinansowanie potrzeb pożyczkowych - czyli wyprzedzające pożyczanie pieniędzy - wliczać do długu na rok, w którym te pieniądze zostaną wykorzystane, a nie wtedy, gdy je pożyczono.
Na razie Ministerstwo Finansów odmówiło komentarza w tej sprawie.