Nie będzie łagodzenia planów reformy emerytalnej. Ministerstwo pracy ma już gotowy projekt ustawy w sprawie podniesienia i zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67. roku życia. Pomysły wprowadzenia ulg dla przyszłych emerytów trafiły do kosza. A premier twardo zapowiada, że nie zamierza poddawać zmian pod głosowanie w referendum.
Na razie reforma emerytalna będzie przeprowadzona tak, jak zapowiedział to w exposé Donald Tusk. Teraz premier podkreślił zresztą, że wyklucza przeprowadzenie referendum w tej sprawie. Za chwilę będę przeprowadzał bardzo trudną reformę emerytalną. Nie poddam jej pod referendum. Wiem, że przygniatająca większość obywateli będzie przeciw temu. Odpowiedzialna władza bierze czasami na klatę decyzje, co do których wie, że nie będą cieszyły się akceptacją większości i że nie zyskuje się w ten sposób popularności - stwierdził w poniedziałek Tusk.
Utrzymanie pierwotnych założeń reformy potwierdził minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz: W ciągu jednego roku wiek emerytalny będzie się wydłużał o trzy miesiące - aż do osiągnięcia 67. roku życia w 2020 roku dla mężczyzn i 2040 dla kobiet.
Dopiero gdy ta ustawa - uzgodniona już przez Platformę i PSL - wejdzie w życie, politycy może zaczną pracować nad jej łagodzeniem.
A wtedy pod uwagę mogą zostać wzięte pomysły takie jak obniżenie wieku emerytalnego kobiet o trzy lata za każde urodzone dziecko. To pomysł ludowców, który na razie blokuje minister finansów Jacek Rostowski.
Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Berenda, aktualny projekt reformy emerytalnej w ciągu 10 dni trafi do konsultacji, a 30 dni później ma się nim zająć rząd.