"Spełniło się moje marzenie z dzieciństwa" - powiedziała Agnieszka Radwańska po awansie do finału wielkoszlemowego turnieju w Wimbledonie. Polska tenisistka była wyraźnie wzruszona podczas konferencji prasowej. "Zrobię wszystko, by być numerem jeden" - podkreśliła.
W sobotę krakowianka po raz pierwszy w karierze zagra w finale wielkoszlemowego turnieju. To pierwszy taki sukces w polskim kobiecym tenisie od 75 lat! Kto zaczyna grać w tenisa, to myśli o występie w finale imprezy zaliczanej do Wielkiego Szlema. Ja marzyłem o tym od dzieciństwa i dziś to się spełniło - mówiła 23-letnia Polka.
Rozstawiona z numerem trzecim Radwańska pokonała w półfinale Niemkę Angelique Kerber w dwóch setach 6:3, 6:4. Jestem zadowolona ze swojej gry w moim pierwszym półfinale w Wielkim Szlemie, choć oczywiście byłam trochę zdenerwowana na początku meczu. Zresztą chyba obie byłyśmy. Ale po kilku gemach poczułam się dobrze i grałam już pewnie. Myślę, że wykonałam dzisiaj kawał dobrej roboty. Tym bardziej, że korty z roku na rok są tu coraz wolniejsze, a piłki odbijają się wyżej niż dawniej. Czasem zaskakują, gdy lądują blisko końca kortu, tam gdzie już jest trawa bardziej zniszczona - skomentowała piątkowy mecz krakowianka.
W finale rywalką "Isi" będzie Serena Williams. Jeśli Polka pokona Amerykankę, będzie numerem 1 rankingu WTA Tour. Do tej pory tenisistki spotkały się tylko dwa razy, w 2008 roku, na ziemnej nawierzchni w Berlinie Polka przegrała 3:6, 1:6, a następnie w ćwierćfinale Wimbledonu 4:6, 0:6. Grałam z Sereną kilka razy, ale to było dawno temu, chyba więcej niż dwa lata. Na pewno jedno się nie zmieniło - to bardzo trudna rywalka, która świetnie uderza piłki, a szczególnie dobrze gra na trawie. Jest jedną z najlepszych zawodniczek grających siłowy tenis. Grając przeciwko niej będę musiała przede wszystkim ciągle zmieniać rytm i mieszać grę. Na pewno nie będę miała nic do stracenia. To w końcu będzie mój pierwszy finał w Wielkim Szlemie. W sumie mnie też trawa bardzo odpowiada, choć kiedy tu grałam pierwsze turnieje nawierzchnia była o wiele szybsza, niż dziś - powiedziała Radwańska. Co ważne, już piątkowy awans do finału dał jej już drugą pozycję, najwyższą w karierze, bowiem w poniedziałek wyprzedzi Rosjankę Marię Szarapową.
Bardzo dobrze pamiętam swój juniorski triumf tutaj w 2005 roku, to jakby było ledwie rok temu, a przecież minęło siedem lat. To było wspaniałe uczucie. Ostatnie dwa tygodnie były najlepszymi w mojej karierze, ale zrobię wszystko, by ukoronować je zwycięstwem. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby być numerem jeden - podkreśliła "Isia". To były ostatnie słowa, jakie zdołała wypowiedzieć po półfinale Wimbledonu wyraźnie wzruszona krakowianka. Potem walczącą od kilku dni z przeziębieniem Radwańską zmógł atak kaszlu. Chwilę później konferencję przerwano, a tenisistka opuściła centrum prasowe na londyńskich kortach. Natychmiast odwołano także zaplanowane na później wywiady dla największych stacji telewizyjnych.
Radwańska od początku tygodnia zmaga się z objawami przeziębienia. Na konferencji po przerywanym kilkakrotnie przez deszcz meczu ćwierćfinale z Rosjanką Marią Kirilenko, a dokończonym późnym wieczorem, mówiła wyraźnie zmienionym głosem i co chwila wycierała nos.
Żelazna konsekwencja - tak większość komentatorów określa sposób gry naszej tenisistki. "Radwańska nie ma piorunującego serwu, nieczęsto ucieka się do miażdżących lobów i ścinek, ale utrzymując wysoki i równy poziom gry pokonuje swe przeciwniczki. Tak było dziś na centralnym korcie Wimbledonu - nieomylne backhandy i forehandy. Bez fajerwerków, ale prawie zawsze zapewniały ostatnie odbicie piłki na korcie przeciwniczki" - takie opinie dominują w mediach na Wyspach.
Według komentatorów BBC, po przezwyciężeniu początkowych nerwów Polska tenisistka ewidentnie skupiała się na każdym uderzeniu rakiety i właśnie takiej filozofii gry zawdzięcza dzisiejsze zwycięstwo i awans do finału turnieju Wimbledonu.