"Liban jest bardzo specyficznym państwem. Jest państwem właściwie upadłym, ale jest też państwem, który ma demokratycznie wyłoniony, choć dysfunkcjonalny rząd" - mówił w programie Radia RMF24 prof. Łukasz Fyderek z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego. W poniedziałek wieczorem Izrael rozpoczął operację lądową w Libanie. Celem mają być partyzanci z Hezbollahu.

REKLAMA

"Od 8 do 16 w mundurze armii libańskiej, a po 16 jako partyzanci Hezbollahu"

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Walki w południowym Libanie. "Izrael dzięki przewadze ma możliwość zmiany równowagi sił"

W rozmowie z Tomaszem Terlikowskim prof. Łukasz Fyderek podkreślał, że Hezbollah ma swoich członków w strukturach państwa libańskiego, szczególnie w armii i w siłach bezpieczeństwa. W związku z czym jest pewną naiwnością robienie takiego pełnego rozdzielenia, że oto Hezbollah wychodzi, armia libańska wchodzi, bo to będą niejednokrotnie ci sami ludzie, tylko w godzinach od 8 do 16, będący w mundurze armii libańskiej, a po 16 jako partyzanci Hezbollahu - podkreślał prof. Fyderek.

Pamiętajmy, że tutaj mamy do czynienia nie z dwoma odrębnymi bytami, ale ze zbiorami o dużej, dużej części wspólnej, szczególnie na południu, które jest zamieszkałe głównie przez szyitów, choć też przez chrześcijan katolickich, maronitów i to oni stanowią struktury czy to służby bezpieczeństwa, czy też wojskowe w tym obszarze - dodawał gość Tomasza Terlikowskiego.

"Irańczycy mają duży dylemat"

Prof. Fyderek podkreślał też rolę Iranu w tym konflikcie. Jak mówił, na Bliskim Wschodzie działania Teheranu odbierane są jako puste słowa.

Percepcja jest taka, że Iran zostawił Hezbollah samemu sobie. Myślę, że Irańczycy mają tutaj bardzo duży dylemat. Część establishmentu bezpieczeństwa Iranu będzie na pewno parła do radykalnych rozstrzygnięć - przewidywał nasz gość.

W mojej ocenie Iran będzie bardzo mocno starał się jednak odbudować struktury Hezbollahu w Libanie - przewidywał ekspert. Ale Iran ma też drugą ścieżkę eskalacji, czyli przyspieszenie prac nad bombą atomową. I to jest też konkluzja, do której może dojść przywództwo irańskie, w momencie, kiedy straciło narzędzie odstraszania Izraela, bo z perspektywy Teheranu, jakkolwiek to źle brzmi w uszach libańskich, ale Hezbollah był narzędziem Iranu, był narzędziem odstraszania Izraela - zauważył.

Zakładano, że w momencie, kiedy Izrael zaatakował bezpośrednio Iran i jego ośrodki nuklearne, to odpowiedź przyszłaby z samego Iranu w postaci uderzeń dalekiego zasięgu, ale odpowiedź przyszłaby też z terytorium Libanu. I teraz Izrael, dekapitując Hezbollah, bardzo mocno osłabił to narzędzie Iranu, w związku z czym Iran może uznać, że potrzebuje innego narzędzia odstraszania Izraela, a tym innym narzędziem może być właśnie pierwsza próba nuklearna - ostrzegł prof. Fyderek.

Izrael potrzebuje wciągnięcia USA do wojny

Gość Tomasza Terlikowskiego podkreślał też, że Izrael, jeżeli będzie chciał przemodelować sytuację na Bliskim Wschodzie, będzie do tego potrzebował sojusznika. Potrzebuje wciągnięcia do po swojej stronie do wojny Stanów Zjednoczonych, bo izraelskie siły lotnicze nie są w stanie prowadzić długotrwałej kampanii nalotów na Iran. Są gotowe do kilku uderzeń. Ale Iran jest ogromnym krajem, oczywiście znacznie mniej zaawansowanym technicznie niż Izrael, ale mimo wszystko - izraelskie lotnictwo ma 250 samolotów bojowych i siedem cystern latających. Tymi siedmioma systemami latającymi nie jest w stanie utrzymywać tempa operacji bombardowania Iranu przez długi czas - zauważył prof. Fyderek. Dlatego, jak mówił, widać, że Izraelowi do ataku na Iran będzie potrzebne wsparcie jakiegoś sojusznika. Wiemy, że tym sojusznikiem mogą być tylko i wyłącznie Stany Zjednoczone - dodał.

Prof. Fyderek przyznał, że w związku z listopadowymi wyborami prezydenckimi Stany Zjednoczone są teraz w trybie oczekiwania. Weźmy pod uwagę też to, że innym celem politycznym Netanjahu jest zmniejszenie szans demokratycznej kandydatki, a zwiększenie szans republikańskiego kandydata w tych wyborach - podkreślił.

Jednym z kluczowych swing states, który zdecyduje o wyniku wyborów, jest Michigan, który ma liczną populację Amerykanów arabskiego pochodzenia, szczególności libańskiego pochodzenia. Oni nie zagłosują na Trumpa, natomiast mogliby zagłosować na Kamalę Harris. Tyle tylko, jak ci libańscy Amerykanie widzą, jak administracja demokratów przyzwala Izraelowi na niszczenie kraju ich przodków, prawdopodobnie zostaną w domu, co osłabi szanse zwycięstwa Harris w Michigan - przewidywał.