Jak podała telewizja Fox News, prawybory w stanie Iowa wygrał walczący o nominację Republikanów w wyborach prezydenckich ultrakonserwatywny senator z Teksasu Ted Cruz, zdobywając 28 proc. głosów. Drugie miejsce zajął, według Fox News, miliarder Donald Trump (24 proc.), a trzecie senator Marco Rubio (23 proc). Z kolei po podliczeniu 99 proc. głosów u Demokratów wiadomo, że walka była wyrównana - 49,8 procent głosów otrzymała Hilary Clinton, a 49,6 senator Berni Sanders.
Zwycięstwo Cruza w Iowa nie jest wielkim zaskoczeniem. Najliczniejszą grupę Republikanów w tym małym zamieszkałym zaledwie przez 3 mln mieszkańców, rolniczym stanie w centralnej części USA, stanowi bowiem skrajna prawica, w tym bardzo religijni, konserwatywni ewangelicy. Dla nich związany z konserwatywnym ruchem Tea Party Cruz, w dodatku syn pastora, wydawał się od początku naturalnym kandydatem. Cruz sprzeciwia się małżeństwom gejów oraz aborcji. Obiecał też, że jeśli zostanie prezydentem, to już pierwszego dnia zarządzi śledztwo w klinikach uczestniczących w programie Planned Parenthood, w których zdaniem ultrakonserwatystów, dochodzi do handlu usuwanymi płodami.
Niech Bóg pobłogosławi ten wielki stan Iowa. Chwała się należy Panu! - powiedział Cruz w pierwszym zdaniu swego wystąpienia po ogłoszeniu wyników.
Cruz wygrał wbrew wszystkim sondażom, które zgodnie wskazywały, że w Iowa zwycięży Trump populista i outsider polityczny, który ku przerażeniu elit republikańskich od miesięcy króluje także w ogólnonarodowych sondażach wyborców tej partii. Jego zwolennikami są zwłaszcza biali mężczyźni w średnim wieku bez wyższego wykształcenia, których standard życia znacznie się pogorszył w ostatnich latach.
W swym wystąpieniu po ogłoszeniu wyników Trump starał się zachować zimną krew. Powiedział, że "jest zaszczycony, że zajął drugie miejsce" i pogratulował Cruzowi zwycięstwa.
Z kolei po przeliczeniu 99 proc. głosów, była szefowa dyplomacji USA Hillary Clinton zdobyła 49,8 proc., a senator Bernie Sanders 49,6 proc. głosów wyborców Partii Demokratycznej - podała telewizja CNN.
Oznacza to, że za wcześnie jest, by mówić, kto z tej dwójki wygrał walkę o nominację prezydencką Demokratów w Iowa.
W wygłoszonym przemówieniu Clinton apelowała, by Demokraci pozostali zjednoczeni przeciwko "republikańskiej wizji" USA. Pogratulowała swemu przeciwnikowi Sandersowi, dodając, że jest "podekscytowana", iż będzie mogła dalej toczyć z nim debatę na temat przyszłości Ameryki.
To co zaczęła Iowa to polityczna rewolucja - mówił z kolei Sanders, powtarzając swój główny slogan z kampanii. Nie szczędząc głosu, 74-letni senator określający się jako socjalista, obiecywał, że jeśli zostanie prezydentem, to dzięki tej rewolucji zapewni podniesienie pensji minimalnej, darmowe studia dla wszystkich i powszechną służbę zdrowia.
Z kolei z walki o nominację Partii Demokratycznej zrezygnował były gubernator stanu Maryland Martin O'Malley.
Tym samym w wyścigu pozostała już tylko dwójka kandydatów: była szefowa dyplomacji Hillary Clinton i senator ze stanu Vermont, socjalista Bernie Sanders.
Decyzja wynika z bardzo słabych notowań O'Malley'a, któremu nie udało się zaistnieć w dotychczasowej kampanii wyborczej.
Prezydenckie prawybory w USA potrwają aż do lata. W tym roku kluczowe mogą okazać się dopiero wyniki w większych, bardziej umiarkowanych stanach, które głosują dość późno. Wyłonią najwięcej delegatów na partyjne konwencje, które wskażą kandydatów na prezydenta.
W tym roku ogólnokrajowa konwencja Partii Republikańskiej (GOP) odbędzie się 18-21 lipca w Cleveland w Ohio, a Demokratów - 25-28 lipca w Filadelfii. Kierując się wynikami prawyborów, delegaci na konwencjach nominują kandydatów partii na prezydenta. Dopiero między nimi odbędą się 8 listopada właściwe wybory prezydenckie.
Rozpoczęte w Iowa prawybory są więc dopiero początkiem długiego procesu nominacji. Prawybory odbędą się we wszystkich stanach zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez same stany. Są to najczęściej wybory niebezpośrednie, bo wyborcy nie głosują na nazwisko poszczególnego kandydata, ale właśnie na delegatów, którzy będą reprezentować ich stan na partyjnych konwencjach.
(abs)