Skład paliw w Proletarsku płonie już trzeci dzień i strażacy na razie nie mają pomysłu, jak go ugasić. Być może będą musieli czekać, aż całe paliwo się wypali. Tak czy siak - z dymem może pójść 18 mld rubli, czyli roczny budżet przeciętnego rosyjskiego miasta.

REKLAMA

Wszystko zaczęło się w niedzielę, kiedy w skład paliw w Proletarsku w rosyjskim obwodzie rostowskim uderzyły ukraińskie drony. Co ciekawe, lokalne władze zapewniały wówczas, że atak bezzałogowców został odparty. Miasto znajduje się ok. 250 km od granicy z Ukrainą.

Wtorek jest trzecim dniem pożaru i perspektyw na ugaszenie płonących substancji na razie nie ma. Rosyjskie media przekonują, że pozostaje tylko czekać, aż całe paliwo się wypali.

After visits from aspiring Ukrainian drones 3 days ago, the fires at the Proletarsk oil storage complex in Russia's Rostov region continue to spread, with 22 out of the 70 tanks destroyed. pic.twitter.com/z4gnj0GKFb

KyivPostAugust 20, 2024

Ogień objął już obszar o powierzchni 10 tys. metrów kwadratowych. We wtorek rano płonęło co najmniej 20 z 74 zbiorników paliwa. Czarny dym rozciągał się na dystansie 25 kilometrów i był widoczny z kosmosu.

Z pożarem walczy ponad 500 strażaków. Mają oni jednak ogromne problemy, bo ze względu na bijące od pożaru duże ciepło nie są w stanie bliżej podjechać wozami strażackimi.

Another explosion occurred in the pilot storage facility in Proletarsk, Rostov region, in Russia.Even after almost 3 days, the fire is still raging. Russias strategic reserves reduced to being fireworks.Source: Telegram / Don_Mash pic.twitter.com/BW7QsfdFc4

TendarAugust 20, 2024

Mało tego - gubernator obwodu rostowskiego Wasilij Gołubiew jeszcze w poniedziałek informował, że pomocy medycznej udzielono 41 strażakom. 5 z nich trafiło na oddziały intensywnej terapii. W Proletarsku utworzono tymczasowy ośrodek zakwaterowania dla strażaków, co ma im umożliwić pracę w systemie zmianowym. Na miejscu dyżurują medycy.

W okolicy wprowadzono stan nadzwyczajny, jednak - jak twierdzą rosyjskie media - władze bardzo niechętnie mówią o tym, co dzieje się w mieście. "W Proletarsku panuje sytuacja nadzwyczajna, która wydaje się nie istnieć" - pisze portal 161.ru.

Meanwhile, a large fuel depot in Russias Proletarsk is still in flames days after a Ukrainian drone attack, and the situation is getting worse.This is easily the most effective Ukrainian attack on Russian oil industry ever in this war.My feeling is that they wont bring the... pic.twitter.com/nafifaOfQV

IAPonomarenkoAugust 20, 2024

Płonie 200 mln dolarów

A problem jest i to ogromny. Niezależny rosyjski portal The Moscow Times poinformował, że straty powstałe w wyniku pożaru mogą być porównywalne z rocznym budżetem... przeciętnego rosyjskiego miasta.

Płonący skład paliw to 74 zbiorniki o pojemności 5 tys. ton każdy. Jak wyliczył Jarosław Trofimow, główny korespondent ds. zagranicznych "Wall Street Journal", całkowity koszt składowanego w Proletarsku paliwa wynosi około 200 mln dolarów. Jeśli przeliczymy to na rosyjską walutę, mowa o ok. 18 mld rubli.

Z zestawienia rosyjskiego resortu finansów wynika, że to suma porównywalna z rocznym budżetem takich miast jak Orzeł (14,6 mld rubli), Kursk (16,4 mld rubli) czy Iżewsk (21,4 mld rubli). Jest ona ponadto 1,5-krotnie większa od rocznego budżetu np. Smoleńska (12 mld rubli) czy Iwanowa (11,1 mld rubli).

Ukraińskie ataki przynoszą skutek

Od czasu rozpoczęcia przez Rosję inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku, Kijów wielokrotnie atakował rosyjskie obiekty przemysłu naftowo-gazowego, twierdząc, że to "sprawiedliwy odwet" za rosyjskie uderzenia w infrastrukturę energetyczną Ukrainy.

Wydaje się, że ukraińskie ataki przynoszą efekt. W środę rosyjski rząd ogłosił, że ponownie wprowadza zakaz eksportu benzyny na kolejnych sześć miesięcy (od 1 września do 31 grudnia br.). Powód? "Utrzymanie stabilnych cen w okresie utrzymującego się sezonowego popytu i planowanych napraw rafinerii ropy naftowej".

Rosja wprowadziła już podobny, sześciomiesięczny zakaz eksportu benzyny w marcu. Zawiesiła go między majem a lipcem, twierdząc, że rynek krajowy jest nasycony.