"Chciałam pobiec dobrze i mam nadzieję, że zrealizowałam cel" - mówiła Justyna Kowalczyk po starcie w parze z Eweliną Marcisz w sprincie drużynowym techniką klasyczną na MŚ w Lahti. Polki zajęły w finale przedostatnie, dziewiąte miejsce, choć niewiele brakowało, by były ósme. Kowalczyk potknęła się jednak na jednym z ostatnich zakrętów i nie zdołała już dogonić Słowenki Anamariji Lampic. "Pośliznęłam się, bywa. Miałam w nogach sześć biegów na dochodzenie i każdemu może zdarzyć się pomyłka" - podsumowała.
Ósma lokata w mistrzostwach świata oznaczałaby dla Marcisz stypendium. Zawodniczka krytycznie oceniła jednak własną dyspozycję.
Jeżeli byłybyśmy ósme, to tylko dzięki Justynie - przyznała.
Faktycznie: Kowalczyk po każdej zmianie musiała odrabiać stratę. Marcisz na dwóch pierwszych odcinkach finałowego biegu miała dziesiąte czasy, a na ostatnim dziewiąty. Z kolei dwukrotna mistrzyni olimpijska na pierwszej zmianie była najszybsza, a później trzecia i piąta.
Ja swoją dyspozycją na takie (ósme) miejsce nie zasługiwałam, choć oczywiście dałam z siebie wszystko. Jestem wdzięczna Justynie, że ze mną pobiegła - podkreślała po zawodach Marcisz.
Kowalczyk przyznawała zaś: Chciałam pobiec dobrze i mam nadzieję, że zrealizowałam cel. Chciałam pomóc Ewelinie, aby odzyskała pewność siebie, i mam nadzieję, że też mi się to udało.
Nasza najlepsza narciarka zdradziła również, że bardzo odpowiada jej atmosfera panująca w Lahti. Uwielbiam startować w Finlandii. Publiczność jest tu fantastyczna - mówiła.
Najszybsze w finale drużynowego sprintu były Norweżki Maiken Caspersen Falla i Heidi Weng. O 5,56 s wyprzedziły Rosjanki Julię Biełorukową i Natalię Matwiejewą oraz o 18,38 s Amerykanki Sadie Bjornsen i Jessicę Diggins. Polki straciły do triumfatorek 48,99 s.
Dwa lata temu podczas MŚ w Falun, kiedy sprint rozgrywany był techniką dowolną, Kowalczyk i Sylwia Jaśkowiec wywalczyły brąz. W Lahti na powtórkę medalowego sukcesu nie można było liczyć, ale dla Kowalczyk start w drużynowym sprincie miał być jedynie przetarciem przed innym występem: wtorkowym biegiem na 10 km techniką klasyczną.
To koronna konkurencja Kowalczyk. Właśnie w niej trzy lata temu w Soczi wywalczyła olimpijskie złoto. Do mistrzostw w Lahti z powodów zdrowotnych nie przygotowywała się jednak tak jak zwykle. Przez dwa miesiące nie rywalizowała w Pucharze Świata - zdecydowała się na taki krok, by uniknąć dominujących w tym czasie w cyklu biegów techniką dowolną, która nie służy jej kolanu.
Formę na mistrzostwa sprawdziła w starciu z najlepszymi w niedzielę w estońskim Otepaeae. W biegu na 10 km "klasykiem" zajęła tam 5. miejsce. Długo wydawało się zresztą, że może stanąć na podium, ale na ostatnim kilometrze bardzo osłabła.
Warto tu jednak przypomnieć wydarzenia sprzed trzech lat: wówczas w ostatniej próbie przed rosyjskimi igrzyskami Justyna Kowalczyk również była piąta, ale na olimpijskiej trasie w Soczi - mimo pękniętej kości stopy! - nie dała rywalkom szans.
(e)