Polska mogłaby przekazać dwa projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa do oceny Komisji Weneckiej - zasugerował wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Mówił o tym po dyskusji z ministrami krajów Unii na temat praworządności w Polsce.
Podczas dyskusji żadne państwo nie wspomniało o artykule 7. Traktatu unii, który przewiduje sankcje - informuje nasza brukselska korespondentka.
Timmermans twierdzi, że w sprawie Komisji Weneckiej to tylko jego sugestia. Przypomniał, że rok temu Warszawa sama poprosiła Komisję Wenecką o ocenę w sprawie reformy Trybunału Konstytucyjnego.
Polska mogłaby wysłać projekty ustaw już teraz. W ten sposób będzie miała jej uwagi zanim ukończy procedurę ustawodawczą - uważa Timmermans.
Komisarz wypowiadał się w dość pojednawczym tonie. Zauważył nawet pewną otwartość polskich władz.
Z satysfakcją przyjmuję gotowość strony polskiej do dialogu - powiedział Timmermans. Mam nadzieję, że będę mógł zaprosić ministrów (Zbigniewa) Ziobrę i (Witolda) Waszczykowskiego lub pojechać do Warszawy, by ten dialog prowadzić - dodał Timmermans.
Przestudiujemy dokładnie propozycje przedstawione dziś przez prezydenta (Andrzeja) Dudę - powiedział wiceprzewodniczący KE. Po zanalizowaniu, przedstawimy nasze komentarze - dodał.
Timmermans podkreślił ponadto, że gotowość polskiej strony do dialogu to dobra wiadomość, którą z zadowoleniem przyjęli wszyscy uczestnicy spotkania. Zastrzegł jednak, że zgodzili się oni, że rządy prawa to nie opcja, a obowiązek.
To nie coś, w kwestii czego można się rozmyślić. To fundament europejskiej współpracy. Rządy prawa to nie sprawa pomiędzy Komisją i państwem członkowskim. To dotyczy nas wszystkich: każdej instytucji, każdego kraju i każdego obywatela z osobna. Jeśli rządy prawa nie działają należycie, to wspólny rynek też nie działa należycie. Dotyka to wszystkich - mówił wiceszef Komisji.
Polska zgodziła się z państwami UE co do wagi praworządności, wskazała jednak, że dzieli ją z Komisją Europejską interpretacja tej zasady - tak dyskusję nt. Polski w Radzie UE podsumował minister ds. europejskich Konrad Szymański.
Z informacji przekazywanych przez dyplomatów wynika, że wszystkie kraje UE zabrały głos dyskusji, zachęcając do dialogu Warszawy z KE i rozwiązania spornych kwestii. Choć nie było nawoływań do sankcji wobec Polski, pojawiły się głosy zaniepokojenia rozwojem sytuacji w naszym kraju.
To, co najmocniej wybrzmiało z tej dyskusji, to fakt, że wszystkie państwa, łącznie z Polską, a może nawet z Polską na czele, są przywiązane do zasady praworządności (...). Przedmiotem naszej kontrowersji nie jest zasada praworządności, bo jest ona centralną zasadą polskiej konstytucji. To, co nas dzieli z KE, to interpretacja tej zasady w konkretnym przypadku, konkretnych ustaw - mówił Szymański.
Jego zdaniem dyskusja miała charakter dość ogólny, bo trudno oczekiwać od ministrów, żeby rozmawiali na temat każdej z ustaw dotyczących wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju. Szymański relacjonował, że poza deklaracjami ws. przywiązania do praworządności, wszyscy uznali, że prowadzenie dialogu to właściwa forma rozwiązania problemu.
Szymański zaznaczył, że dialog pomiędzy KE a Polską się toczy, bo każda z rekomendacji Komisji spotkała się z odpowiedzią ze strony władz naszego kraju. Polska utrzymuje, że nie łamie prawa unijnego w żadnych z tych aktów prawa, które były przyjęte w polskim parlamencie. Ewentualne wątpliwości co do tego, czy mamy do czynienia z prawem unijnym, powinny być rozstrzygnięte przez Trybunał Sprawiedliwości UE. To by z pewnością ograniczyło wszystkie "polityczne produkty uboczne tej sytuacji", w postaci bardzo dużego szumu i społecznie rosnącej nieufności - powiedział wiceszef MSZ.
Jego zdaniem relacje Warszawy z Brukselą wyglądałyby o wiele lepiej, gdyby nie to, że cały czas utrzymywany jest ten - jak to określił - "szum", a sprawy, których on dotyczy, mogłyby być rozwiązywane przez normalne procedury. Chodzi o możliwość podania państwa UE do Trybunału Sprawiedliwości, jeśli nie przestrzega ono konkretnego prawa wspólnotowego. W przypadku praworządności nie ma jednak unijnych przepisów.
Szymański zwracał uwagę, że ton, jaki się pojawiał w dyskusji, był tonem przywiązania do zasad i przekonania, że dialog jest właściwą formą rozwiązania problemu. Ocenił, że posiedzenie Rady UE nie wniosło nic nowego do tej sprawy. Jak zaznaczył, nie odbiera dyskusji jako krytycznej wobec Polski.
Oświadczył, że władze naszego kraju nie podnoszą, że KE nie powinna prowadzić procedury wobec Polski. KE ma prawo wybierać swoje aktywności według własnego poczucia odpowiedzialności. To, czego oczekujemy od KE i Rady, to to, że Polska ma prawo odpowiadać w sposób zgodny z naszymi przekonaniami w tej sprawie. Tylko wtedy mamy do czynienia z dialogiem. W innym wypadku mamy do czynienia z dyktatem - powiedział wiceszef polskiej dyplomacji.
Odpowiadając na sugestie wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa, by projekty o KRS i Sądzie Najwyższym skierować do Komisji Weneckiej, Szymański powiedział, że "właścicielem" tych propozycji jest prezydent i to on powinien decydować, co powinno się dziać wokół jego projektów ustaw. UE, Komisja i państwa członkowskie powinny w większym stopniu zwrócić uwagę, że w przypadku dwóch systemowych ustaw dla polskiego wymiaru sprawiedliwości mamy do czynienia z nowym otwarciem. W tym sensie rekomendacje KE są nieaktualne - ocenił Szymański.
Jak zaznaczył, Polska nigdy nie będzie oponowała przeciwko dyskusjom i będzie gotowa do udzielania odpowiedzi, choć rozumie, że dla wielu, w tym dla KE, mogą być one niezadowalające. Jesteśmy przekonani, że prawo UE nie jest łamane, nie taka jest intencja, ale jeżeli ktoś może orzec, że prawo w jakiejkolwiek dziedzinie jest łamane, to jest Trybunał, a nie Komisja (Europejska), nie Rada (UE), która obraduje w sposób polityczny - zwrócił uwagę wiceszef dyplomacji.
(mpw)