Trzy lata temu podczas meczu otwarcia siatkarskich mistrzostw świata Paweł Zagumny, występujący w roli rozgrywającego, przyczynił się do naszego zwycięstwa nad Serbią. Były już siatkarz nie raz przyznawał, że mecz na piłkarskim stadionie zrobił na nim wielkie wrażenie. W rozmowie z RMF FM ocenił m.in. szanse Polaków na sukces w Mistrzostwach Europy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Paweł Zagumny - obecnie dyrektor sportowy klubu Onico Warszawa - przyznaje, że coraz rzadziej wraca do wspomnień związanych z siatkarską karierą: Wspomnienia odżywają podczas wywiadów, bo moje się już zacierają. Jako zawodnik już to przeżyłem i zbyt często do tego nie wracam. Mam teraz nowe wyzwania i na nich się skupiam.
Zdaniem byłego rozgrywającego reprezentacji Polski pojedynek siatkarski na Stadionie Narodowym niesie ze sobą zupełnie wyjątkowe wrażenia. Jak zareagują na to nasi siatkarze, którzy trzy lata temu nie grali w reprezentacji? Na pewno będzie to dla niektórych ciężkie przeżycie, ale dopóki sami nie wejdą na stadion i nie przekonają się o tej kubaturze to myślę, że żadne opowieści im tego nie zastąpią - twierdzi Zagumny.
W swojej biografii siatkarz wspominał też o przeciągach, które na stadionie zamienionym tylko na chwilę na obiekt siatkarski były o wiele większe niż w zwykłej hali. Wszystko zależy od pogody na zewnątrz. Jeżeli będzie dobra to tego przeciągu zapewne nie będzie. Ale też miejmy nadzieję, że organizatorzy postarają się tego uniknąć. Przy wietrze problemem jest każdy wysoki podrzut, każda wysoka piłka. Ona wtedy dostaje się w te przeciągi a wtedy trzeba liczyć się z tym, że trzeba będzie to skorygować. Mam nadzieję, że uda się odrobić lekcję sprzed trzech lat i tym razem tego unikniemy - mówi.
Wielkość obiektu i ogrom trybun mogą więc przytłoczyć początkowo i Polaków i Serbów. Jednak jak zauważa Zagumny trudno będzie osiągnąć na trybunach temperaturę i głośność znaną z typowo siatkarskich aren: Na pewno na stadionie nie jest tak głośno jak choćby na hali przy 20 tysiącach fanów. To nie jest w pełni zamknięty obiekt, pogłos się rozchodzi i pod tym względem nie będzie jakiegoś wielkiego szoku. Większe wrażenie robi to, że do sufitu jest sto metrów, a nie dwadzieścia.
(az)