Amnestia dla protestujących na Ukrainie po całym dniu sporów została uchwalona, ale w wersji nie do przyjęcia dla opozycji. Wymaga bowiem opuszczenia przez protestujących budynków rządowych i administracyjnych i odblokowania ulic, na których stoją barykady. Na Ukrainie znowu pat.
Jak donosi z Kijowa nasz specjalny wysłannik Przemysław Marzec, ustawę już nazywa się nie amnestią, a ustawą o zakładnikach. Zatrzymani zostaną bowiem zwolnieni, gdy opozycja praktycznie odda centrum Kijowa.
Odrzucamy ten szantaż - mówił deputowany i komendant Majdanu, Andrij Parubij. Te warunki są nie do przyjęcia i nikt ich żądań spełniać nie będzie. Chcieliśmy, by amnestia zaczęła obowiązywać bez jakichkolwiek warunków - powiedział.
Nasza walka trwa nadal! - ogłosił z kolei jeden z liderów opozycji Ołeh Tiahnybok.
Nie wierzcie w to, że opozycja parlamentarna zdradzi Majdan. Dziś to potwierdziliśmy. Jesteśmy razem z wami i prowadzimy wspólną walkę. Opozycja będzie działać tylko wychodząc z żądań Majdanu, czyli wszystkich protestujących dziś Ukraińców - oświadczył.
Tiahnybok wystąpił w nocy przed kilkoma setkami ludzi, którzy zgromadzili się w centrum protestów antyrządowych, na Majdanie Niepodległości w Kijowie, po przegłosowaniu w Radzie Najwyższej ustawy o amnestii. Opozycja oznajmiła, że nie uzna wyników głosowania, a ustawa została przyjęta niezgodnie z procedurami.
W Kijowie na razie panuje spokój. W najbardziej gorącym punkcie konfliktu, na początku prowadzącej do dzielnicy rządowej ulicy Hruszewskiego, gdzie na barykadach stoją naprzeciwko kordonów milicji demonstranci, wciąż trwa rozejm.
(j.)