Żadna z obiecanych na Euro 2012 dróg nie będzie gotowa w terminie. Największa porażka rządu to brak dróg ekspresowych, bo żadne z miast-gospodarzy nie zostało połączone bezpośrednią, szybką trasą. "Na przełomie kwietnia i maja ogłosimy, czy autostrada A2 będzie przejezdna na mistrzostwa" - ogłosił w RMF FM minister Sławomir Nowak. Ale słowa nie dotrzymał. Jego resort milczy, a szef GDDKiA Lech Witecki mówi, że tego, czy kibice dojadą do Warszawy autostradą, dowiemy się dopiero na kilka dni przed meczem otwarcia.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad tłumaczy, że praca na budowie autostrady A2 wre i do ostatniej chwili trudno będzie jednoznacznie stwierdzić, czy uda się uzyskać na niej przejezdność, czy też nie. Wykonawca najbardziej opóźnionego odcinka C robi, co może, żeby nadgonić terminy. Zgromadził na budowie mnóstwo ludzi i sprzętu, a urzędnicy GDDKiA nieoficjalnie przyznają, że uzyskanie przejezdności jest rzeczywiście możliwe.
Szyki może popsuć drogowcom jedynie zła pogoda. Wystarczy tydzień deszczu i z przejezdnością będziemy się mogli pożegnać. Może się okazać, że jeśli wykonawcy nie zdążą dokończyć całej trasy między Łodzią a Warszawą (92 km), to kierowcom zostanie na odcinku np. 10 czy 15 kilometrów udostępniona tylko jedna jezdnia, po której pojadą w obu kierunkach. Jeśli i to się nie uda, trzeba będzie przekierować ruch na objazdy. Tu branych jest pod uwagę kilka wariantów. Kierowcy będą mogli zjechać na drogę krajową nr 14 i nią dotrzeć do drogi nr 2 albo dojechać fragmentem gotowej autostrady A2 do drogi nr 50, którą również da się dotrzeć do trasy nr 2. W obu jednak przypadkach ruch samochodów ciężarowych trzeba będzie wstrzymać co najmniej w dniach meczów.
Drogowcy szykują jeszcze jedno wyjście awaryjne. Być może autostrada A2 będzie przejezdna, ale niekoniecznie w dniu pierwszego meczu. W Warszawie zaplanowano jeszcze jeden mecz ćwierćfinałowy - 21 czerwca - i jeden półfinał - 28 czerwca. Być może chociaż na te dni autostrada będzie przejezdna na całym odcinku. Drogowcy będą mieli więc 2 tygodnie więcej na układanie asfaltu.
Alternatywną drogą dla autostrady A2 pomiędzy Strykowem a Konotopą jest droga krajowa numer 14 i dalej krajowa "dwójka". Reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka sprawdzała, jak na miesiąc przed Euro podróżuje się tą zastępczą trasą.
Krajowa 14 niedawno była remontowana, ale miejscami są tam pęknięcia i łaty. W tych miejscach nie jedzie się komfortowo. Droga składa się z tylko z dwóch pasów, po jednym w każdą stronę. W trzech miejscach roboty drogowe. Albo zwężenie jezdni, albo cały pas zajęty i jeszcze na dodatek korki, które tworzą się na światłach.
Cała podróż, czyli 114 km, zajęła reporterce RMF FM Agnieszce Wyderce 3 godziny. To o godzinę dłużej niż pokazała na początku nawigacja.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
31 dni przed startem Euro 2012 w Gdańsku jest jeszcze sporo pracy przy bezpośrednich drogach dojazdowych do stadionu. O ile uda wymienić się nawierzchnią na węźle od strony centrum miasta, to końca prac od strony dzielnicy Przymorze nie widać. Najbardziej straszy ulica Uczniowska.
Słowo "pobojowisko" to chyba łagodne określenie. Drogą, mimo trwających prac, można przejechać, ale leżące obok hałdy piachu momentami zasłaniają nawet stadion. Co gorsze, nie ma bezpośredniego zjazdu z Uczniowskiej w kierunku areny. Urzędnicy przyznają, że nie jest dobrze, ale prace cały czas trwają. Rozkopane jeszcze rondo przy ulicy Hallera, według zapewnień wykonawcy, ma zostać skończone. Gorzej może być z ulicą Uczniowską, zwłaszcza, że za 2 tygodnie ruszy tam kolejny remont. Zaczną się pracę pomiędzy wiaduktem a ulicą Marynarki Polskiej. Będzie zdzierana cała wierzchnia warstwa asfaltu i kładziona nowa. To bardzo krótka, ale efektywna procedura- tłumaczy reporterowi RMF FM Kubie Kałudze Michal Brandt, rzecznik gdańskiego projektu Euro 2012. Niestety, pod względem estetycznym niewiele już da się zrobić. Obok, po lewej stronie wciąż wyburzane są stare kamienice, a po prawej budowany jest fragment trasy Słowackiego, tak zwana droga zielona, której nawet według planów nie można ukończyć przed Euro.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Nic nie przykryje już nagiej prawdy o stanie polskich dróg. Premier Tusk w expose grzmiał o przyspieszeniu. Minister Grabarczyk buńczucznie zapowiadał budowę tysiąca kilometrów autostrad i dwóch tysięcy kilometrów dróg ekspresowych. Przez długie miesiące rządzący mamili nas obiecankami. Później zaczęli mnożyć kolejne wymówki. Powódź, kłopoty wykonawców, kryzys - każde usprawiedliwienie było dobre.
Biorąc pod uwagę pierwotny plan przygotowany przez rząd Jarosława Kaczyńskiego trzeba powiedzieć, że rządowe plany zakończyły się spektakularną klapą. Po wyborach Platforma przyjęła ustalony przez rząd PiS-u harmonogram budowy dróg i dopiero po dwóch latach przyznała, że trzeba go zmodyfikować.
Według Pawła Grasia, procentowo wszystko wciąż wygląda świetnie: Ilość dróg ekspresowych wzrosła o 260 procent, a autostrad o 126 procent - mówił z dumą rzecznik rządu. Łatwo o taki przyrost, gdy jeszcze 5 lat temu mieliśmy 300 kilometrów dróg ekspresowych. Przybyło 480 km, choć obiecywano nam 2 tysiące km. Dopiero od kilku tygodni rządzący wysyłali sygnały, że mogą mieć problem z dotrzymaniem obietnic. Teraz triumfalnie ogłaszają, że i tak będzie sukces. O konsekwencjach niedotrzymanych obietnic jakoś nie słychać.
Te mapy prezentowaliśmy Wam już w styczniu. Niestety, od tamtej pory nic się nie zmieniło i wciąż są aktualne...