Ryzyko wybuchu w USA epidemii eboli jest minimalne – zapewnił prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Ostrzegł jednak przed rozprzestrzenieniem się wirusa poza Afrykę.
Obama, który wczoraj spotkał się w Białym Domu z szefem Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) Tomem Friedenem i swymi doradcami, powiedział, że ebolę trzeba powstrzymać u jej źródła w Afryce Zachodniej.
Prezydent zapowiedział, że władze w Waszyngtonie będą "bardziej agresywnie" reagować na przypadki eboli w USA. Poinformował także o podjęciu natychmiastowych działań, które mają poprawić warunki bezpieczeństwa w amerykańskich szpitalach.
W szpitalu w Dallas w Teksasie ebolą zaraziły się dwie pielęgniarki. Obie opiekowały się pierwszym leczonym w USA pacjentem chorym na ebolę.
Walka z ebolą była wieczorem tematem wideokonferencji Baracka Obamy z prezydentem Francji Francois Hollande'em, kanclerz Niemiec Angelą Merkel oraz premierami Włoch i Wielkiej Brytanii, Matteo Renzim i Davidem Cameronem.
Prezydent USA Barack Obama odwołał wczoraj planowaną podróż do New Jersey i Connecticut, by zająć się problemem eboli. Z tego samego powodu odwołał także zaplanowane na dziś podróże do Nowego Jorku i Rhode Island.
Przewodniczący Izby Reprezentantów USA i jeden z liderów Partii Republikańskiej John Boehner zaapelował do prezydenta Obamy, by wziął pod uwagę wprowadzenie tymczasowego zakazu wjazdu do USA podróżnych z krajów dotkniętych ebolą w Afryce Zachodniej.
Według najnowszych danych, opublikowanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), obecna epidemia eboli w Afryce Zachodniej spowodowała śmierć 4493 osób. Około 9 tysięcy jest zarażonych.
W połowie września prezydent Barack Obama ogłosił plan o wartości prawie miliarda dolarów, który obejmuje wysłanie do Afryki Zachodniej 3 tys. żołnierzy. Mają szkolić co tydzień 500 pracowników służby zdrowia i wybudować 17 centrów dla chorych - każde na 100 łóżek. Ale do Monrowii, stolicy Liberii, dotarło dopiero ok. 350 Amerykanów, reszta żołnierzy przechodzi szkolenia. Już wiadomo, że centra dla chorych nie będą gotowe przed połową listopada i nie zaspokoją wszystkich potrzeb. W samej Liberii już teraz potrzeba miejsc dla 3 tys. chorych, czyli dwa razy więcej niż planują stworzyć Amerykanie.
(mpw)