Moskwa ponownie grozi użyciem broni jądrowej. Jej przedstawiciel przy ONZ ostrzega: "Rosja jest mocarstwem atomowym". Te słowa padają przed szczytem Biden-Starmer, w czasie gdy USA i Wielka Brytania rozważają udzielenie Ukrainie zgody na użycie broni o zasięgu do 300 km przeciwko celom w głębi Rosji.
Opisując wybór, przed którym stają Waszyngton i Londyn, magazyn Politico wspomina, że Amerykanie do tej pory nie udzielali takiej zgody, w obawie przed rosyjskim uderzeniem odwetowym w cel na terytorium NATO, na przykład "w kluczowe centrum zaopatrzenia w broń w polskim mieście Rzeszowie". Jednocześnie wielu analityków, w tym w Polsce, przypomina, że Rosja wielokrotnie groziła konfrontacją z Zachodem, ale wyznaczane przez nią nieprzekraczalne linie, okazały się elementem wojny psychologicznej.
Gra wokół decyzji dotyczącej możliwości użycia przez ukraińską armię amerykańskich pocisków ATACMS lub brytyjskich Storm Shadow wchodzi w decydującą fazę. Jeszcze pod koniec sierpnia w Białym Domu i na Downing Street wykluczano taką zgodę, ale teraz Waszyngton i Londyn dają do zrozumienia, że mogą zmienić zdanie.
Wskazują przy tym na informacje o dostawach do Rosji irańskich rakiet Fath-360. To pociski o zasięgu 150 km porównywane z amerykańskimi HIMARS-ami, które miałyby pomóc Rosji na froncie. Iran zaprzecza, by wysłał takie pociski, a Rosja nie, wspominając ogólnikowo o współpracy z Iranem.
Władimir Putin oświadczył wczoraj, że zgoda dla Ukrainy na użycie pocisków, oznaczałaby "ni mniej ni więcej, tylko to, że państwa NATO, Stany Zjednoczone i kraje europejskie, bezpośrednio wezmą udział w wojnie", bo ukraińska armia będzie potrzebowała naprowadzania i pomocy zachodniego personelu wojskowego, co jego zdaniem "znacząco zmieniłoby istotę, naturę konfliktu". Prezydent Rosji ograniczył się do ogólnikowej groźby, mówiąc: Podejmiemy właściwe decyzje związane z tym zagrożeniem.
Teraz przekaz precyzuje na forum ONZ rosyjski ambasador przy Narodach Zjednoczonych. Zachód nie może zapominać, że Rosja jest mocarstwem atomowym - mówi Wasilij Nebenzia i dodaje: Jeśli podjętoby decyzję o zniesieniu ograniczeń, oznaczałoby to, że od tej chwili kraje NATO są w stanie wojny z Rosją. W tym wypadku, co rozumie się samo przez się, będziemy musieli podjąć adekwatne decyzje, wraz ze wszelkimi konsekwencjami, które zachodni agresorzy będą musieli ponieść".
Ambasador zasugerował też, że Stany Zjednoczone liczą się z atomowym zagrożeniem. Według Wasilija Nebenzii, "Pentagon zlecił ostatnio analizę skutków wojny jądrowej dla sektora rolnego wschodniej Europy".
W odpowiedzi rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby oświadczył, że rząd Stanów Zjednoczonych traktuje poważnie nuklearne groźby Putina. Dał jednak do zrozumienia, że nie będą miały one wpływu na ostateczną decyzję: To nie jest coś, czego nie słyszeliśmy wcześniej, więc mamy własne kalkulacje dotyczące tego, co zamierzamy przekazać Ukrainie - mówił Kirby.
Rzecznik przyznał, że prezydent USA będzie rozmawiał o kwestii rakiet z brytyjskim premierem, zapowiedział jednak, że po rozmowach Joe Bidena i Keira Starmera nie będzie oświadczenia na ten temat.
Zdaniem rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, decyzja już zapadła i Ukraina dostanie zgodę. Według cytowanych w zachodnich mediach anonimowych źródeł w Waszyngtonie i Londynie, władze USA i Wielkiej Brytanii są rzeczywiście bliskie podjęcia decyzji w sprawie pocisków. Bloomberg donosi, że może chodzić o zgodę na użycie przez Ukrainę tylko brytyjskich rakiet, które jednak i tak będą potrzebować amerykańskiego naprowadzania. Z kolei Politico podaje, że rozmowy jeszcze trwają i można się spodziewać ogłoszenia ich rezultatów w czasie gdy na Zgromadzeniu Ogólnym w ONZ pojawią się państwowi przywódcy, czyli za ponad tydzień.