"Prawdziwym celem działania komisji smoleńskiej było potwierdzenie jednej hipotezy: o wybuchu i odrzucenie wszystkich innych argumentów, ekspertyz, które tej hipotezy nie potwierdzały" - tak o wnioskach płynących z raportu Ministerstwa Obrony Narodowej na temat prac komisji smoleńskiej mówił Władysław Kosiniak-Kamysz. Minister obrony narodowej przekazał, że zespół, który badał prace komisji, negatywnie ocenił jej działania we wszystkich badanych aspektach: gospodarności, legalności, celowości oraz rzetelności.

REKLAMA

We wszystkich celach, jakie postawiliśmy przed zespołem, we wszystkich tych kategoriach wskazano na naruszenia - mówił szef MON.

Cel był ściśle określony od początku - nie wyjaśnienie katastrofy, tylko potwierdzenie hipotezy. Wszystko, co ukazało się w tym raporcie z działań tej komisji dowodzi tego, że celem strategicznym w ujęciu merytorycznym było potwierdzenie wybuchu, a w celu politycznym dalsze budowanie podziału społecznego i niszczenie wspólnoty narodowej, siania kłamstwa i nieprawdy. To Antoni Macierewicz jest tutaj odpowiedzialny za to od samego początku do końca - zaznaczył Władysław Kosiniak-Kamysz.

Wiceszef MON Cezary Tomczyk powiedział, że Antoni Macierewicz wywierał wpływ na członków podkomisji smoleńskiej i samodzielnie zmieniał treść ekspertyz tak, aby zgadzały się z postawioną przez niego hipotezą.

Szef MON podkreślił, że komisji nie pracowali eksperci. Nie było tam osób, które znały się na badaniu wypadków lotniczych. Nie zajmowali się tym, nie mieli doświadczenia, z premedytacją nie korzystano z ekspertyz - zaznaczył. Dodał, że raport będzie podstawą do złożenia odpowiednich wniosków do organów ścigania.

80 mln złotych wydanych na prace komisji

W dalszej części konferencji prasowej Władysław Kosiniak-Kamysz wskazywał na ustalenia komisji dotyczące poszczególnych aspektów jej działania.

Rzetelność: Zespół badający prace podkomisji ustalił, że skład komisji nie był rzetelny, bo nie było tam osób, które znają się na wypadkach lotniczych. W przeprowadzonych analizach udowodniono, że myliły podstawowe pojęcia i procedury, a wnioski zaprzeczały prawom fizyki - mówił Kosiniak-Kamysz.

Ponadto miało dochodzić do łamania ustawy o ochronie informacji niejawnych i stosowano manipulację i wybiórczość, o czym miało świadczyć zamówienie 112 ekspertyz, a później potraktowanie ich wybiórczo.

Celowość: Komisja nie miała strategii postępowania. Nie stworzono też mechanizmów naprawczych, które pomogłyby wykluczyć błędy.

Legalność: Władysław Kosiniak-Kamysz wskazał, że podkomisja opublikowała raport 10 sierpnia 2021 roku, a działa do końca rządów Zjednoczonej Prawicy. Legalność jej działania po opublikowaniu raportu była żadna. Po opublikowaniu raportu była próba likwidacji podkomisji ale tylko na 9 dni. Po 9 dniach wycofano się z niej - mówił lider PSL-u.

Gospodarność: Wydatki, które poniósł Skarb Państwa na działalność komisji to 34, 5 mln złotych. Zdaniem Władysława Kosiniaka-Kamysza do tego trzeba doliczyć nieodwracalne uszkodzenie samolotu Tu-154 o numerze 102, którego wartość wyceniono na 47 mln złotych. Razem to daje ponad 81 mln złotych.

Wiceszef MON Cezary Tomczyk poinformował, że pięć elementów części Tupolewa ze Smoleńska zostało zniszczonych, a 19 zagubiono. Według Tomczyka, ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak był szczegółowo informowany przez SKW o nieprawidłowościach w działalności podkomisji smoleńskiej.

Szczególnie bulwersujące są wydatki po opublikowaniu raportu. Omijano lub nie stosowano prawa zamówień publicznych, łamano ustawę o zamówieniach publicznych. Wypłacano gigantyczne pensje i wynagrodzenia bez nadzoru - zaznaczał Władysław Kosiniak-Kamysz. Co więcej, podpisywano umowy eksperckie z osobami bez kompetencji.

Ta manipulacja, brak rzetelności i wiarygodności to coś, co rzuca się w oczy w nieprawdopodobny sposób: udowodnić swoją hipotezę wbrew dowodom, wbrew faktom - zaznaczył Władysław Kosiniak-Kamysz.

Szef MON podkreślał, że w zespole, który pracował nad raportem są eksperci z doświadczeniem badania katastrof lotniczych, przedstawiciele wojska, profesorowie, prawnicy.

Spotkania Antoniego Macierewicza z tajemniczymi mężczyznami

Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk poinformował o dwóch wzbudzających pytania spotkaniach Antoniego Macierewicza z tajemniczymi mężczyznami. Pierwszy z nich to Rosjanin - Aleksandr Glaskow. Mężczyzna 4 grudnia 2020 roku wystartował ze Stambułu i wylądował w Warszawie. 11 grudnia wysłał maila do podkomisji i wyraził chęć spotkania z Macierewiczem. 16 grudnia doszło do spotkania Antoniego Macierewicza i Glaskowa, ale nie w siedzibie podkomisji smoleńskiej, bo aby tam wejść obcokrajowcy musieli mieć zgodę Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Antoniemu Macierewiczowi przekazano USB z materiałami dotyczącymi katastrofy smoleńskiej. Macierewicz miał uznać, że są interesujące.

Polityk dopiero 21 grudnia poinformował SKW o spotkaniu z Rosjaninem, co uniemożliwiło ochronę kontrwywiadowczą. Przeprowadzona analiza materiałów wykazała ich niską wartość. Glaskow 26 grudnia pieszo przekroczył granicę w Obwodzie Królewieckim. Mężczyzna wjechał do Polski na wizy pracowniczej, choć żadnej pracy w Polsce nie wykonywał.

Druga sytuacja dotyczy 2016 roku, kiedy za pośrednictwem eksperta podkomisji Antoni Macierewicz nawiązał kontakt z obywatelem Wielkiej Brytanii ukrywający się pod danymi Roman Rostkiewicz. Brytyjczyk do 2019 roku posiadał wiedze o pracach podkomisji.

Na terenie Londynu spotykał się z Antonim Macierewiczem i ekspertami, zobowiązał się do wykonania zadań na rzecz podkomisji. SKW ustaliło, że Antoni Macierewicz nie znał prawdziwych danych rozmówcy i nie znał też jego motywacji. Z ustaleń SKW wynika, że pod fałszywym nazwiskiem krył się Andriej Bobelski, obywatel Wielkiej Brytanii. Ta sprawa to obszar zainteresowania SKW i ABW - zaznaczył Cezary Tomczyk.

Antoni Macierewicz przez 3 lata kontaktował się z człowiekiem, którego prawdziwej tożsamości nie znał. Dopuszczał do informacji o działalności podkomisji smoleńskiej sprawiając, że była możliwa możliwość kontaktu z ekspertami zagranicznymi - dodał.

41 zawiadomień do prokuratury

Zdecydowaliśmy się na skierowanie do prokuratury 41 zawiadomień, które dotyczą działalności podkomisji Antoniego Macierewicza - przekazał wiceminister. Aż 24 z nich dotyczą Antoniego Macierewicza. Chodzi m.in. o przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia osobistej korzyści, niedopełnienie obowiązków, oświadczenia nieprawdy w dokumentach, dopuszczenia osób trzecich do prac podkomisji, łapownictwa.

10 zawiadomień dotyczy Mariusza Błaszczaka - w tym przypadku chodzi również o niedopełnienia uprawnień, pomocnictwa do zniszczenia samolotu, brak nadzoru, złamanie ustawy o zamówieniach publicznych.

Inne zawiadomienia dotyczą Bartłomieja Misiewicza i pozostałych członków podkomisji. Pan Misiewicz dostając dopuszczenie do informacji ściśle tajnych, na ogólnie dostępnym xero w siedzibie MON kserował ściśle tajne dokumenty. Do dzisiaj nie wiadomo, gdzie są te dokumenty - podkreślił Cezary Tomczyk.

Na zarzuty Ministerstwa Obrony Narodowej odpowiedział już Antoni Macierewicz.