Czwartek to w praktyce ostatni dzień rosyjskiej pomocy humanitarnej dla mieszkańców Mariupola; od piątku wsparcie otrzymają tylko "osoby niezdolne do pracy", lecz zatrudnienie, limitowane do 900 miejsc, jest dostępne wyłącznie przy uprzątaniu gruzu - poinformował lojalny wobec władz w Kijowie doradca mera miasta Petro Andriuszczenko.
"Otwarte pozostaje pytanie, w jaki sposób mają przeżyć pozostali ludzie. Nawet gdy pomoc humanitarna jest teoretycznie dostępna, starsze osoby muszą jeść spleśniały chleb i mieszkać w ruinach. Życie w Mariupolu to dla Ukraińców prawdziwe średniowieczne getto" - napisał samorządowiec.
Doradca mera również zaalarmował, że rosyjskie okupacyjne władze zdecydowały się, prawdopodobnie w celach propagandowych, umyć niektóre ulice w mieście, codziennie wykorzystując w tym celu kilkaset metrów sześciennych wody.
"(To wszystko dzieje się) w Mariupolu, gdzie większość mieszkańców nie ma dostępu ani do wody pitnej, ani do technicznej. W mieście, w którym nawet publiczny prysznic jest męczarnią, na którą wyznacza się każdej osobie 10 minut. (Najeźdźcy) wyleją hektolitry wody tam, gdzie prawie nie ma już życia. Współczesny surrealizm. Nawet wyobraźnia Salvadora Dali ustępuje rzeczywistym działaniom rosyjskich okupantów" - ocenił Andriuszczenko.
Doradca mera dodał, że przedsiębiorcy w Mariupolu będą mogli od piątku prowadzić działalność gospodarczą tylko pod warunkiem uzyskania rejestracji w Rosji lub samozwańczej Donieckiej Republice Ludowej (DRL). "(W przypadku odmowy) cały majątek może zostać zajęty i znacjonalizowany na potrzeby DRL. Dotyczy to nawet handlarzy ulicznych" - przekazał samorządowiec.
W okupowanym przez rosyjskie wojska Mariupolu, na południowym wschodzie Ukrainy, panuje katastrofalna sytuacja humanitarna. Pomoc zapewniana przez samozwańczą miejską administrację (dostawy żywności, wody, środków higienicznych) wystarcza tylko dla niewielkiej liczby osób; utrzymuje się również zagrożenie wybuchem epidemii chorób zakaźnych, m.in. cholery.
Lojalny wobec władz w Kijowie mer Mariupola Wadym Bojczenko wyraził 3 czerwca przypuszczenie, że szacowana dotąd na około 22 tys. liczba mieszkańców miasta zabitych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona.