"Jestem w szoku. Nie mam nic na usprawiedliwienie. Powinienem był to wygrać, a straszliwie zepsułem" - powiedział po konkursie Tomasz Majewski. Polak zajął dopiero dziewiąte miejsce w mistrzostwach świata w koreańskim Daegu. Złoty medalista olimpijski z Pekinu uzyskał jedynie 20,18 i nie dostał się do ścisłego finału.
Bardzo zepsułem ten konkurs. Przepraszam wszystkich kibiców, trenera Henryka Olszewskiego za to, że zmarnowałem rok wspólnej pracy, bardzo ciężkiej pracy. Ja tutaj powinienem walczyć o trochę inne pozycje, ale nie wyszło - powiedział Majewski. Porażka tym bardziej boli, że poziom konkursu nie był zbyt wysoki i medal był w zasięgu Polaka, który w tym sezonie pchnął już 21,60. Triumfował młody Niemiec David Storl wynikiem 21,78.
Konkurs jak było widać, rozkręcał się bardzo powoli. Po tym pierwszym całkiem niezłym pchnięciu, powinienem robić dalej swoje, a zamiast tego wszystko psułem technicznie. Źle, źle, bardzo źle się to ułożyło - dodał.
Psychika nie zawiodła, psułem wszystko techniczne. Za bardzo chciałem pchnąć tutaj daleko. Spaprałem to jak junior. W każdym starcie są nerwy i to jest potrzebne, bo bez tego nie ma występu, ale nie można przekraczać pewnych granic - zaznaczył.
Prezes PZLA Jerzy Skucha tym bardziej był zaskoczony, bo sam widział, że na treningach wicemistrz świata i Europy spisywał się znakomicie.
Dzień, dwa przed konkursem bił rekordy. Nie wiem czy to go nie sparaliżowało. Tomka nie tłumaczy nawet pierwsza próba, mimo że daleka i spalona. Potem pojawiła się niepewność. Z naszej perspektywy wyglądało, że nie był przekonany, czy iść na całość, czy na zaliczenie - skomentował Skucha.
Zdaniem prezesa Majewski zachowywał się nienaturalnie po pierwszym nieudanym podejściu. Nie mógł sobie miejsca znaleźć. On się tak zazwyczaj nie zachowuje, a przecież nic się nie stało. Należało tylko powtórzyć pierwszą próbę - ocenił.
Skucha nie krył zawodu, choć podkreślił, że pewności, iż 30-letni Majewski zdobędzie medal, też nie było. Poziom był bardzo równy. Kandydatów do podium - przynajmniej pięciu, ale Tomek miał obowiązek wśród nich się znaleźć - podkreślił.
Przed wylotem sztab polskiej ekipy liczył na trzy medale, choć oficjalnie mówiono o sześciu szansach. Do tej pory na podium, ale za to na najwyższym stopniu, stanął jedynie tyczkarz Paweł Wojciechowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz).