Prezydenci Rosji i Białorusi Władimir Putin i Alaksandr Łukaszenka omówili "sytuację na Białorusi i wokół niej"; przywódcy rozmawiali telefonicznie - podała rosyjska agencja RIA Nowosti. Obie strony "wyraziły przekonanie, że problemy, które się pojawiły, zostaną wkrótce uregulowane" - poinformował Kreml.
Najważniejsze jest, aby problemów tych nie wykorzystały siły destrukcyjne, dążące do tego, aby zaszkodzić wzajemnie korzystnej współpracy dwóch państw w ramach Państwa Związkowego - głosi komunikat Kremla wydany po rozmowach.
W związku z wcześniejszym powrotem do Rosji 32 jej obywateli, zatrzymanych poprzednio na Białorusi, pozytywnie oceniona została ścisła współpraca kompetentnych resortów w tej kwestii - podały służby prasowe Kremla.
Prezydenci ustalili, że będą podtrzymywać "regularne kontakty" na różnych szczeblach i potwierdzili swoje nastawienie na "umocnienie stosunków sojuszniczych", co "w pełnej mierze odpowiada fundamentalnym interesom bratnich narodów Rosji i Białorusi" - czytamy w komunikacie.
Wcześniej Łukaszenka powiedział, że ma zamiar skontaktować się z Putinem ze względu na zagrożenie "nie tylko dla Białorusi".
Trzeba się skontaktować z Putinem, prezydentem Rosji, abym mógł z nim teraz porozmawiać, dlatego, że to już jest zagrożenie nie tylko dla Białorusi (...) Dzisiaj ochrona Białorusi to nie mniej, niż ochrona całej naszej przestrzeni, Państwa Związkowego (Białorusi i Rosji - PAP), i przykład dla innych. Jeśli Białorusini nie wytrzymają, to ta fala potoczy się tam - mówił Łukaszenka.
Białoruski przywódca oświadczył także, że władze w Mińsku czytały "poradniki kolorowych rewolucji" i widzą, co się dzieje". W kraju widoczne są "elementy ingerencji z zewnątrz"; ludzie w większości nie rozumieją, że są sterowani - przekonywał.
Zapewnił, że władze "dobrze widzą" to, co dzieje się pod powierzchnią i nie należy ich usypiać "pokojowymi akcjami i demonstracjami".
Łukaszenka dementował także doniesienia o swej śmierci i chorobie; o tym, że uciekł z kraju i że ma dom w Moskwie.