"Na pewno bardzo niebezpieczni będą Hiszpanie. Mają dobry zespół" - mówi przed Euro 2012 szef PZPN Grzegorz Lato w specjalnej rozmowie z RMF FM. I dodaje: "Liczymy na naszych kibiców. Myślę, że będą mieli duży wkład w to, żeby poderwać naszą reprezentację do walki, dać im trochę skrzydeł".

REKLAMA

Marek Balawajder: Komu Euro 2012 da życiową szansę? Czyja gwiazda rozbłyśnie?

W 1974 roku nie było żadnej gwiazdy. Przed wyjazdem na mistrzostwa świata wszyscy pytali nas, po co my tam jedziemy. Wiadomo, w jakiej byliśmy grupie: Argentyna, Włochy, Polska i Haiti. My i Haiti byliśmy chłopcami do bicia. Faworytami naszej grupy zostaliśmy dopiero po pierwszym meczu, kiedy wygraliśmy 3:2 z Argentyną. To wtedy fachowcy zaczęli mówić o nas jak o kandydatach do pierwszej trójki mistrzostw. A gwiazdy były dopiero po turnieju. W pierwszej jedenastce byłem ja, Kaziu Deyna i Robert Gadocha. Aż trzech Polaków znalazło się w najlepszej jedenastce MŚ w 1974 roku.

Marek Balawajder: W takim razie wracamy do pytania: czyja gwiazda rozbłyśnie tym razem?

Musimy poczekać. W 1974 roku wszyscy byli zaskoczeni, że Kazimierz Górski postawił na bardzo młodziutkiego stopera Władysława Żmudę, który nie miał wtedy nawet 20 lat skończonych, a był jednym z najlepszych obrońców na mistrzostwach świata. Poczekajmy.

"Bardzo groźna będzie Hiszpania"

Małgorzata Steckiewicz: Która drużyna może nas zaskoczyć na Euro?

Gdybym wiedział, która drużyna dojdzie wysoko, to byłbym w Londynie i robił zakłady.

Małgorzata Steckiewicz: W takim razie, na kogo pan stawia?

Na pewno bardzo niebezpieczni będą Hiszpanie. Mają dobry zespół.

Marek Balawajder: Po ostatnich meczach Ligi Mistrzów już wiemy, że z Hiszpanią da się wygrać.

Ale proszę zwrócić uwagę na to, że w Realu i Barcelonie nie grają sami Hiszpanie. A ich reprezentacja to naprawdę dobry zespół. Są mistrzami świata i mistrzami Europy.

Marek Balawajder: Trzon hiszpańskiej reprezentacji to zawodnicy Realu i Barcelony.

Część zawodników, jak Torres, gra w innych drużynach, na Wyspach, we Włoszech.

Marek Balawajder: Czy każdą drużynę można rozpracować?

Trzeba dobrać odpowiednią taktykę. Są obserwatorzy, którzy jeżdżą na wszystkie mecze sparingowe i je nagrywają. Sprawdza się skład, ustawienie, to wszystko się analizuje i pod zespół dobiera się taktykę. To już jest w głowie trenera.

"Liczymy na kibiców"

Małgorzata Steckiewicz: A czego mamy się bać w meczu z Grecją? Oni mówią, że stres splącze nam nogi, że to spotkanie może nam nie wyjść. Czy presja meczu otwarcia może być tak duża?

Presja będzie do momentu, aż sędzia odgwiżdże początek meczu. Później nie będzie czasu na stres.

Presja będzie do momentu, aż sędzia odgwiżdże początek meczu. Wtedy nie będzie czasu na stres, nikt nie będzie o tym myślał. Ja pamiętam, jak graliśmy na stadionie na Śląsku, kiedy 100 tysięcy kibiców odśpiewało hymn narodowy, to było coś pięknego. Aż za serce ściskało. Nie ukrywam, że w meczu z Grecją liczymy na naszych kibiców. W 2006 roku podczas mistrzostw świata zostali uznani za jednych z najlepszych kibiców. Mimo słabego wyniku w Austrii, też cudownie kibicowali. Myślę, że kibice będą mieli duży wkład w to, żeby tą drużynę poderwać do walki, dać im trochę skrzydeł, żeby otworzyli się i grali to, co potrafią.

Małgorzata Steckiewicz: Gdzie pan będzie oglądał mecz?

Na stadionie.

Marek Balawajder: Będzie pan na każdym meczu?

Nie ma takiej możliwości. Będę na wszystkich meczach reprezentacji Polski. Jeżeli my gramy 8 czerwca o godzinie 18, mecz się skończy o 20, drugi - we Wrocławiu - rozpocznie się o 20:45 - to nie ma takiej możliwości, żeby być na wszystkich spotkaniach. Nawet jak ma się do dyspozycji samolot. Ale na drugi dzień już pojadę na inny mecz - do Gdańska albo do Wrocławia. Pojadę także na Ukrainę.

Małgorzata Steckiewicz: Nie boi się pan o frekwencję na Ukrainie?

To nie mój problem.

Małgorzata Steckiewicz: To jest problem mistrzostw.

Tam są jakieś zawirowania z racji tego, że są problemy z hotelami, z cenami. Zostały wywindowane do niebotycznych kwot. Część gości - tych, którzy mają pieniądze - nie patrzy na to. Część będzie latać swoimi prywatnymi samolotami. W Polsce będzie mieszkać trzynaście z szesnastu zespołów, więc będą musieli tam lecieć na Ukrainę. Lot trwa półtorej godziny. Po meczu wszystkie zespoły chcą wracać do Polski, nie chcą tam zostać.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video