"Kibice reprezentacji to nie kibice ligowi. Zupełnie inna historia, inna mentalność. Na meczu Polska - Portugalia nie było żadnych incydentów. Na Euro 2012 też będzie spokojnie" - zapewnia w specjalnej rozmowie z RMF FM szef PZPN Grzegorz Lato.

REKLAMA

Małgorzata Steckiewicz: Wracając do stref kibica, do bezpieczeństwa, na którym panu bardzo zależało. Proszę powiedzieć, czy w tej kwestii nie ma żadnych obaw? Ostatnio portugalska prasa zaczęła nam trochę wypominać derby Śląska, trochę obawiała się o puchar. Czy teraz już nie mamy takich obaw?

Mecze ligowe to całkiem co innego. Jeśli chodzi o kibiców reprezentacji Polski, to zupełnie inna historia. Na meczu Polska - Portugalia nie było żadnego incydentu, żadnych rac, zatrzymań, nie było interwencji policji. Ponad 50 tysięcy osób wyszło ze stadionu spokojnie, nie było żadnych incydentów. To samo dotyczy spotkania Polska - Niemcy. Mamy natomiast problem, jeśli mówimy o Pucharze Polski. Budujemy piękne stadiony, np. stadion w Warszawie określany jako Narodowy, który mieści 55 tysięcy ludzi, a nie możemy na nim rozegrać finału Pucharu Polski. Chcieliśmy go wydzierżawić, ale nie ma zgody. Mam pytanie do zarządzających tym stadionem: dlaczego?

Małgorzata Steckiewicz: Kto będzie odpowiedzialny za bezpieczeństwo?

PZPN. Odpowiadamy za bezpieczeństwo, bo podpisaliśmy umowę. Jest to masowa impreza za zgodą policji i władz. Tak jak podczas zamieszek w trakcie Pucharu Polski w Bydgoszczy - odpowiada organizator. Myślę, że nie będzie problemu, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, a jeśli chodzi o strefy kibica, to już nie my odpowiadamy, tylko miasto. PZPN odpowiada również za miejsca pobytowe poszczególnych drużyn.

Marek Balawajder: Dziś Narodowe Centrum Sportu zapowiada, że na Stadionie Narodowym nie można rozegrać finału Pucharu Polski, a za kilkanaście dni będziemy rozgrywać tam poważny mecz ze stadionem wypełnionym po brzegi. Czy wynika to właśnie z tego, że mentalność kibica jest inna?

Tak. Przyjedzie 55 tysięcy osób, z czego 16 procent Polaków, ale pojawią się też Grecy, Anglicy i zaproszeni goście, więc nie będzie tam samych polskich kibiców. Mało tego, fani Ruchu, Legii czy Górnika są zawsze zorganizowani w jednym miejscu, mają swoją trybunę, a w tym przypadku mamy do czynienia z losowaniem biletów i jedna osoba może siedzieć np. w rzędzie 55., a druga w tym samym, ale po przeciwnej stronie stadionu.

Małgorzata Steckiewicz: Jesteśmy w stanie odszukać tych kibiców, którzy w swoich krajach są objęci zakazami stadionowymi?

Nie wyobrażam sobie, by każdy przy wchodzeniu na stadion musiał pokazać bilet i paszport. Jeśli przyjedzie np. Chińczyk, niech ktoś spróbuje sprawdzać, czy jest podobny, czy nie.
Grzegorz Lato

Tak, jest specjalny system, w którym są imiona i nazwiska, więc będzie to weryfikowane. Nie wyobrażam sobie natomiast, by każdy przy wchodzeniu na stadion musiał pokazać bilet i paszport. Jeśli przyjedzie np. Chińczyk, niech ktoś spróbuje sprawdzać, czy jest podobny, czy nie i czy nazwisko jest odpowiednie.

Małgorzata Steckiewicz: Czyli de facto nie da się tego zweryfikować?

Da się, bo jeśli ktoś kupuje bilet, to już wtedy zostaje sprawdzony.

Marek Balawajder: Na stadion wchodzimy w takim razie i z biletem, i z dowodem tożsamości?

Na dzień dzisiejszy nie ma takiej decyzji. Do tej pory na mistrzostwach świata i Europy było tak, że nikt nie żądał dokumentu i jako taki traktowany był bilet. Dzisiaj mamy natomiast takie systemy monitoringu, że kamery zaglądają nawet do kieszeni. Gdy mają miejsce zamieszki, kamery obserwują, co dzieje się w danym sektorze, ale obejmują też cały stadion. Można zatrzymać, cofnąć, a kamera i tak nadal nagrywa. Systemy są tak perfekcyjne, że wiadomo praktycznie wszystko.

Marek Balawajder: Mówił pan, że weryfikacja miała miejsce już wcześniej, czyli na poziomie zakupu biletu, a więc osoba np. w ramach angielskiej federacji objęta zakazem stadionowym nie mogła tego zrobić i system automatycznie ją odrzucił?

Tak, podobnie było także u nas. Współpracujemy w tej kwestii również z policją. Każdy polski kibic, który wylosował bilet na Euro 2012, był poddany takiej weryfikacji.

Małgorzata Steckiewicz: Bez względu na to czy był to zakaz orzeczony sądowo, czy nałożony przez klub?

Muszą państwo wiedzieć, że są u nas różne rodzaje zakazów - albo na mecze ligowe, albo na wyjazdy czy też spotkania u siebie. Chcemy natomiast dążyć do tego, by te kary były drastyczne.

Małgorzata Steckiewicz: Jednak na meczu finałowym Pucharu Polski znalazły się osoby z zakazami stadionowymi.

Jeśli mówi pani o Staruchu, to jest to wyłącznie kwestia klubowa. To klub był gospodarzem tego spotkania, więc odpowiada za swoich kibiców i nie ukrywam, że nałożymy za to dosyć dotkliwe kary. W Legii znów narasta konflikt pomiędzy fanami a klubem i nie może być tak, że kibice działają na szkodę klubu. Są inne sposoby.

Małgorzata Steckiewicz: To, jak zachowywali się kibice Legii, to rzeczywiście, Pana zdaniem, celowe działanie na szkodę klubu? Przecież mieli świadomość, czym to grozi - tak samo jak ich przeciwnicy.

Mamy z tych zdarzeń pełen zapis monitoringu. Teraz poszczególne osoby są wyłapywane, bo nie da się ukryć twarzy. Będą to kary zarówno dla klubu, jak i tych, którzy osobiście będą znalezieni. W Anglii nie ma płotów, ogrodzeń, ale wiadomo, ile kosztuje wejście na murawę. Wiadomo też, że gdy ktoś dostanie tam zakaz stadionowy przez pewien okres musi w czasie meczów meldować się na policji. Trzeba konsekwentnie tego przestrzegać i tego wymagać. Jeśli ktoś się nie melduje, to trzeba dodać kolejną karę i do widzenia.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video