Na początku września 2024 roku, w czasie forum ekonomicznego we Władywostoku, Władimir Putin został zapytany, który z kandydatów na prezydenta USA cieszy się jego największym poparciem. "Biden" - odpowiedział bez wahania i dodał z ironicznym uśmiechem: "ale skoro on wycofał się z wyścigu i wskazał Kamalę Harris, będziemy wspierać ją". W kluczowych dla wyborów prezydenckich stanach Ameryki urzędnicy szykują się na zamieszki i falę dezinformacji. Być może za późno. Rosjanie, jak obiecywał Putin, są gotowi od dawna.
Są druty kolczaste przed obiektami, w których liczone będą głosy. W niektórych biurach wyborczych zamontowano kuloodporne szyby. Urzędnicy, którzy będą pracować przy wyborach, szkoleni są z technik deeskalacji, zmienia się układ pomieszczeń, by umożliwić im błyskawiczną ewakuację w razie nagłego zagrożenia ze strony tłumu. Oto obraz przygotowań do wyborów prezydenckich w kilku kluczowych stanach USA, zwłaszcza w tych, gdzie dezinformacyjna kampania Donalda Trumpa działała ze szczególną mocą w roku 2020.
Sondaże nie dają żadnej odpowiedzi na pytanie, kto zostanie kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Oboje kandydaci idą łeb w łeb. Jak podaje agencja Reutera, wśród przedstawicieli amerykańskiej administracji dominuje obawa dotycząca jednej rzeczy, której kontrolować absolutnie nie sposób: co w noc wyborczą powiedzą Trump i jego przyboczni?
Nie możemy nic zrobić, aby powstrzymać byłego prezydenta przed kontynuowaniem kampanii dezinformacji - mówi, cytowana przez Reutersa, Lisa Deeley, komisarz Filadelfii.
Obawy są uzasadnione. W trakcie całej swojej kampanii Donald Trump powtarzał, że w 2020 roku to on wygrał wybory i padł ofiarą oszustwa przy liczeniu głosów. W grudniu 2023 roku "zdradzony prezydent" wezwał swoich zwolenników, by ruszyli do Filadelfii, Atlanty i Detroit i strzegli procesów demokratycznych. To oczywiście wzbudziło duże obawy demokratów i służb, zaniepokojonych, że akcja może skończyć się zastraszeniami, zakłóceniami i przemocą.
W Detroit dyrektor operacyjny Daniel Baxter nie ukrywa: przygotowujemy się do zamieszek. Chcemy mieć pewność, że jesteśmy gotowi na najgorsze, mając nadzieję na najlepsze... - tłumaczy agencji Reutera. A Detroit jest miejscem szczególnym, symbolem jednego z najbardziej spektakularnych upadków gospodarczych w historii ludzkości w ogóle. Miasto bogate, pełne sztandarowych dla Ameryki przedsiębiorstw, głównie związanych z motoryzacją, ostatecznie zbankrutowało w 2013 roku, stając się miastem-widmo, z którego uciekł każdy, kto był w stanie. "Gdy wygra Harris, całe Stany Zjednoczone będą jak Detroit" - mówi na swoich wiecach Donlad Trump.
By przeciwstawić się bezwzględnej retoryce byłego prezydenta, uruchomiono specjalne projekty, które mają uspokoić niedowiarków. W Atlancie liczenie głosów będzie transmitowane na gigantycznych telebimach. W Nevadzie wyborcy będą mogli, dzięki elektronicznemu systemowi, śledzić swoje głosy, upewniać się, że odzwierciedlają ich wybory. Podobne środki wprowadzono także w innych miejscach, a ich głównym zadaniem jest zdjęcie przynajmniej części presji z urzędników administracji. Niestety, dezinformacja w Stanach Zjednoczonych ma potężnego sojusznika.
Widmo Jewgienija Prigożyna wciąż unosi się nad Ameryką. To właśnie nazywany "kucharzem Putina" przywódca niesławnej Grupy Wagnera stoi za jednym z najbardziej efektywnych projektów w historii rosyjskiej propagandy, czyli finansowaną przez Moskwę "fabryką trolli". W czasie wyborów w 2020 roku Kreml wykorzystywał także media tradycyjne, w tym telewizyjny kanał RT, stację radiową Sputnik oraz oczywiście setki kanałów w mediach społecznościowych do wytwarzania treści, które miały podważać autentyczność procesów demokratycznych w USA.
Przy okazji aktualnych wyborów Waszyngton spróbował się zabezpieczyć. Przejęto sieć rosyjskich domen internetowych, nałożono sankcje. Restrykcjami objęto m.in. Margaritę Simonian, redaktor naczelną RT, wytoczono prawne działa przeciwko agentom Jelenie Afansjewej i Konstantinie Kałasznikowie, których oskarżono o pranie brudnych pieniędzy, wykorzystywanych później do finansowania rosyjskiej maszyny propagandowej w USA.
Tyle że dziś Rosja niekoniecznie potrzebuje telewizji i radia, bo z pomocą przychodzi jej sztuczna inteligencja. Jak głosi cytowany przez CNN raport sporządzony przez badaczy z Media Forensics Hub, nad tym, by wybory w Stanach Zjednoczonych przebiegły zgodnie z oczekiwaniami Kremla, czuwa obecnie grupa Storm-1516, spadkobierca prigożynowej "fabryki trolli", ale wyposażona w najnowsze technologie.
Organizacja wykorzystuje deepfake i inscenizowane filmy, często humorystyczne (humor jest jednym z najistotniejszych filarów rosyjskiej propagandy w USA), propagowane później przez specjalistów od dezinformacji. Cel rosyjskiej kampanii jest jeden - to kandydatka demokratów Kamala Harris, którą w spreparowanych nagraniach oskarżono m.in. o potrącenie pieszego i ucieczkę z miejsca wypadku czy... zastrzelenie w czasie safari nosorożca.
To była amerykańska polityczka. Nazywała się Kamala - mówi na wideo strażnik z Parku Narodowego North Luangwa w Zambii. O ile o tym przypadku rosyjskich działań w amerykańskiej sieci wie mało kto, o tyle były i takie, które wywoływały medialną i polityczną burzę, jak ze stworzonymi przy użyciu AI nagraniami, przedstawiającymi niszczenie głosów korespondencyjnych oddanych na Trumpa w hrabstwie Bucks w Pensylwanii. W sprawie głos musieli zabrać specjaliści i FBI, tłumacząc, że wideo zostało zmanipulowanie.
Analizie poddano 25 tys. przykładów fałszywych treści opublikowanych w sieci przez Storm-1516. 25 tys. kłamstw wytworzono tylko w okresie od lipca 2023 r. do lutego 2024 r. Takie przekazy są aktywnie rozpropagowywane przez ludzi, którzy po prostu budzą zaufanie Amerykanów. Jednym z takich influencerów jest m.in. Mark Dougan, który pełnił funkcję zastępcy szeryfa na Florydzie. Do Rosji uciekł w roku 2016 i działa nadal. CNN powołuje się na wysokiego rangą oficera wywiadu jednego z europejskich krajów, który tłumaczy, że Dougan choć jest opłacany w ramach projektu Storm, pełni obecnie rolę jedynie pionka. "To pożyteczny idiota" - stwierdzono. Takich "douganów" jest jednak wielu, w Stanach Zjednoczonych nikt nawet nie stara się już ukryć, że największe mocarstwo świata jest zinfiltrowane przez obcych agentów.
Cytowany przez "The Conversation" prokurator generalny USA Merrick Garland mówi, że Rosja "chce osiągnąć preferowany przez siebie wynik", by zasiać niepewność co do dalszego kształtu NATO i wsparcia dla Ukrainy. Kucharz Putina znowu gotuje, tym razem zza grobu. Czy Ameryka będzie gotowa?