Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzega przed kolejnym możliwym skutkiem pandemii koronawirusa – chodzi o klęskę głodu o „biblijnym rozmiarze”, która może dotknąć 265 milionów ludzi na świecie.
David Beasley, szef Światowego Programu Żywnościowego (agenda ONZ) twierdzi, że aby uniknąć katastrofy potrzebne jest natychmiastowe działanie polityków - podaje BBC.
Eksperci w raporcie ŚPŻ wskazują, że w skutek pandemii niemal podwoi się liczba osób cierpiących z powodu niedożywienia. W krótkim czasie głód może dosięgnąć 130 milionów osób, co w połączeniu z obecnymi 135 milionami głodujących daje sumę 265 milionów ludzi.
Prawda jest taka, że czas nie działa naszą korzyść - stwierdził Beasley podczas briefiengu. W ciągu najbliższych miesięcy możemy stanąć w obliczu klęski głodu o biblijnym rozmiarze - przestrzegał.
Beasley wezwał rządy krajów do natychmiastowego działania. Wierzę, że dzięki naszej wiedzy i partnerstwu możemy stworzyć niezbędne programy i zespoły, które sprawią, że pandemia koronawirusa nie przerodzi się w kryzys żywnościowy i humanitarny - mówił. Zaapelował też o zainwestowanie 350 mln dolarów w rozwój sieci logistycznej WFP.
Coroczny raport ŚPŻ wskazuje, że najbardziej narażeni na głód są mieszkańcy Jemenu, Demokratycznej Republiki Konga, Afganistanu, Wenezueli, Etiopii, Sudanu Południowego, Sudanu, Nigerii i Thaiti. Zagrożenie w ogromnej skali dotyczy osób, które żyją w strefach konfliktu i uchodźców trafiających do obozów.
We're currently tracking the evolution of #COVID19 in countries where @WFP operates. Here's a quick look into #BurkinaFaso Visit the #HungerMapLIVE to track #foodsecurity and COVID-19 as it is now: https://t.co/u8tV2O9u6Z pic.twitter.com/N8siXmRiAu
WFPVAMApril 10, 2020
Oni nie potrzebowali COVID-19. Nawet bez tego ich życie wisiało na włosku. Dosłownie, ich życie zależy od nas. Jeśli z jakiegokolwiek powodu nie możemy się do nich dostać, płacą ostateczną cenę. Musimy ustalić priorytety i upewnić się, że będziemy dla nich dostępni. Bo jeśli my do nich nie dotrzemy, to nie zrobi tego nikt inny - wskazuje główny ekonomista Światowego Programu Żywnościowego Arif Husain w komentarzu do najnowszych danych.
Jeszcze przed pandemią, w zeszłym roku, 61 proc. mieszkańców Sudanu Południowego zostało dotkniętych kryzysem żywnościowym. Zanim zaczęliśmy się martwić o koronawirusa, część Afryki wschodniej i południowej Azji już zmagała się z niedoborem żywności spowodowanym suszą i największą od lat plagą szarańczy.
Teraz, gdy łańcuchy dostaw zostały przerwane, wiele krajów ograniczyło eksport ze swoich krajów, a na zachodzie ludzie gromadzą zapasy, przyszłość najbiedniejszych nacji rysuje się w czarnych barwach.
Głodzenie sąsiada nie jest dobrą polityką. Widzieliśmy to wiele razy w kryzysie żywnościowym i paliwowym w 2008 r., w kryzysie finansowym w 2009 r. Ponownie w kryzysach żywnościowych w 2010 i 2012 r. Lepiej jest ułatwić handel i pozwolić mu przepływać przez cały świat - twierdzi Husain.
Organizacje humanitarne obawiają się też, że firmy i kraje wspierające ich działanie zmniejszą swoją pomoc w związku z problemami ekonomicznymi jakie wywołała pandemia. ŚPŻ zapowiada jednak walkę o życie najbardziej narażonych na kryzys.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Elektroniczny podręcznik MEN zachwala zmiany klimatyczne