To nie był dzień biało-czerwonych. Polscy siatkarze po porażce z Rosją 0:3 odpadli z turnieju olimpijskiego w Londynie. To oznacza, że wracają do domu bez medalu, choć przed igrzyskami byli wymieniani w gronie faworytów.
Polacy wyszli na parkiet spięci, co było widać już od pierwszych sekund. Rosjanie rozpoczęli wyśmienicie, od czteropunktowego prowadzenia. Trener Anastasi nie zastanawiał się zbyt długo i już na tym etapie poprosił o czas. Chwilę później biało-czerwoni zdobyli co prawda pierwszy punkt, ale dali nam go rywale - Michajłow posłał zagrywkę w aut.
Niemoc polskiego zespołu przełamał dopiero Piotr Nowakowski, który pojawił się w wyjściowej szóstce. Kilka sekund później bardzo dobrze zaatakował Bartosz Kurek i było 6:3 dla Rosjan. Nasz zawodnik dobrze spisał się także na zagrywce. Rosjanie co prawda odebrali jego silne uderzenie, ale później ich atak zatrzymał nasz blok. Mimo lepszej gry biało-czerwonych po nieudanych pierwszych minutach to Rosjanie schodzili na pierwszą przerwę techniczną z zapasem trzech punktów.
W kolejnych minutach Rosjanie cały czas utrzymywali bezpieczną kilkupunktową przewagę nad biało-czerwonymi, a podopieczni Andrei Anastasiego zdawali się nie mieć żadnego pomysłu na dogonienie Sbornej. Polacy zbliżyli się do Rosji na dwa punkty (13:11) po przepięknej akcji Zbigniewa Bartmana - nasz zawodnik najpierw posłał na rosyjską stronę siatki atomową zagrywkę, a później sam skończył atak, kiedy piłka wróciła na naszą stronę. Na kolejnej przerwie technicznej wszystko wróciło jednak do smutnej normy - nasi ćwierćfinałowi rywale prowadzili 16:12.
Przy stanie 17:12 trener Anastasi po raz kolejny w tym secie poprosił o czas, by porozmawiać ze swoimi zawodnikami. Cały czas wyglądało jednak na to, że to nie jest dzień biało-czerownych. Przy 7-punktowym prowadzeniu rosyjskich siatkarzy, na parkiecie pojawił się Paweł Zagumny, który miał uporządkować grę naszego zespołu. Rosjanie w dalszym ciągu bezproblemowo rozgrywali swoje akcje, często uruchamiając środkowych. Pierwszy set zakończył się srogą porażką Polaków - 25:17.
Drugą partię Polacy rozpoczęli w zupełnie innym stylu niż pierwszą i szybko objęli prowadzenie 3:1. Przede wszystkim skuteczniej spisywali się nasi atakujący. To nie jednak nie wystarczało. Mimo że biało-czerwoni zdołali w pierwszych minutach wypracować przewagę, na pierwszej przerwie technicznej byli już tylko o jedno oczko przed rywalami.
W kolejnych minutach walka toczyła się punkt za punkt. Polacy dzięki błędowi podwójnego odbicia Tietiuchina odskoczyli jednak na 11:9, a później po autowym ataku Chtieja na 12:9. Chwilę później nasza przewaga stopniała jednak do 13:12. Po kolejnym w tym meczu asie serwisowym Muserskiego było już niestety 14:14, a na przerwie technicznej przewagę jednego punktu miała już Sborna.
Przy stanie 18:18 na parkiecie pojawili się Grzegorz Kosot i Michał Ruciak, który niestety zepsuł zagrywkę. Tę stratę na szczęście odrobił Michał Winiarski (19:19). W następnych sekundach Rosjanie "odjechali" naszej reprezentacji na dwa punkty (21:19). W tym momencie Anastasi wziął czas, by wybić naszych rywali z uderzenia. Po przerwie pomylił się Ilinych i mieliśmy punkt kontaktowy (21:20). Przy stanie 22:21 dla Sbornej Polacy mieli szansę wyrównać, nie skończyli piłki na lewym skrzydle. Przy prowadzeniu Rosjan 24:22 Andrea Anastasi ponownie poprosił o czas. Po powrocie na parkiet autową zagrywkę posłał na naszą stronę Tietiuchn. W tym momencie o przerwę poprosił rosyjski trener. Chwilę później Michajłow minął nasz blok, pewnie zdobywając punkt na wagę drugiego seta.
Kluczową w tym meczu trzecią partię znów rozpoczęliśmy nie najlepiej. Biało-czerwoni nie umieli się przebić przez blok rywali, cały czas mieli też problemy z kończeniem swoich akcji. Jakby tego było mało po rewelacyjnych zagrywkach zawodników Sbornej kłopoty w przyjęciu miał Krzysztof Ignaczak. Przy stanie 6:3 dla Rosji, zagrywka Ilinycha minęła końcową linię boiska. To nie zniechęciło jednak naszych przeciwników, którzy grali na coraz większym luzie.
Nie odpuszczali jednak i biało-czerwoni, którzy po sytuacyjnej piłce wygranej na siatce przez Michała Winiarskiego zdołali wyrównać (7:7). Chwilę później dał o sobie znać Aleksandr Wołkow, który potężnie zaatakował z krótkiej. Symbolicznym momentem seta była sytuacja, w której Siergiej Tietiuchin przebił na naszą stronę piłkę palcami, a Polacy nie zdołali jej obronić.
Niemoc polskiego zespołu była coraz większa. Przy drugiej przerwie technicznej Rosjanie mieli już 7 punktów przewagi. Po chwilowym przebudzeniu naszej reprezentacji i odrobieniu kilku cennych oczek Rosjanie znów wyszli na wysokie prowadzenie (20:15). Przy stanie 22:18 dla Rosji na zagrywce pojawił się Jakub Jarosz. Jego serwis nie zaskoczył rywali, ale chwilę później Piotr Nowakowski skończył akcję polskiego zespołu (22:19). Kolejna zagrywka Jarosza wylądowała jednak w siatce i było już 23:19. Chwilę później po kolejnej zepsutej zagrywce, tym razem Zbigniewa Bartmana, Rosjanie mieli w górze pierwszy meczbol. Tę piłkę jeszcze wybroniliśmy, ale kiwka z sytuacyjnej piłki Muserskiego wpadła już w nasze boisko. Rosjanie wygrali trzecią partię i cały mecz 3:0. Polacy wracają do domu.